Zamień swoje DNA w kryształ i wyślij na Księżyc. Możesz już sobie kupić namiastkę nieśmiertelności
Co do zasady kibicuję każdemu przedsięwzięciu z sektora kosmicznego, nigdy bowiem nie wiadomo, jaka wiedza może się przydać na późniejszych etapach podboju kosmosu. W tym przypadku jednak w mojej głowie donośnym basem rozbrzmiewa pytanie: po co?
Amerykańska firma Space Crystals LLC jak sama nazwa wskazuje, planuje wysłać na powierzchnię Księżyca kryształy. Niech sobie tam leżą.
Zapewnij sobie nieśmiertelność
Jeżeli powyższy pomysł wydaje wam się dziwny, to słuchajcie dalej. Nie będą to jakieś zwykłe kryształy zabrane z Ziemi, żeby ozdobić nudną, piaszczystą, szarą i ponurą powierzchnię naszego naturalnego satelity. O nie! Będą to absolutnie wyjątkowe kryształy, w których zaklęte będzie ego ludzi, którzy uważają, że bez nich wszechświat stanie się nudny i nie będzie już wart funta kłaków.
Chcąc uchronić wszechświat przed tym pesymistycznym losem, owe osoby (które będą klientami Space Crystals) chcą zapewnić sobie przynajmniej namiastkę nieśmiertelności.
Jak dostać się na Księżyc wewnątrz kryształu?
Jak podaje firma w notatce rozesłanej do mediów, każdy chętny będzie musiał wyłożyć 150 000 dol. za specyficzną wycieczkę na Księżyc.
Co tak naprawdę jest w cenie? Otóż specjaliści z Space Crystals nasączą dwa roztwory krystaloidów materiałem DNA klienta, a następnie tak przygotowany roztwór wyślą w przestrzeń kosmiczną, gdzie z roztworu w procesie krystalizacji powstaną dwa unikalne kryształy. Co warte podkreślenia, jeszcze nikt nigdy nie przeprowadzał procesu krystalizacji w przestrzeni kosmicznej. Warunki mikrograwitacji z pewnością sprawią, że oba kryształy będą się od siebie różniły kształtem.
To jednak nie koniec. Po krótkiej wycieczce w przestrzeń kosmiczną kryształy wrócą na Ziemię. Jeden z nich trafi do klienta, a drugi zostanie przygotowany do wystrzelenia na Księżyc w kapsule zawierającej także dysk z 1 GB danych osobistych przekazanych przez klienta.
Świadomość tego, że nasze DNA leży bezpiecznie na powierzchni Księżyca i nic z nim się nie stanie na długo po tym, jak znikniemy z powierzchni Ziemi, być może dla niektórych będzie pocieszeniem, choć mam wrażenie, że jednak inwestowanie w życie tu i teraz jest na ogół bardziej opłacalne od inwestowania w życie pośmiertne. Redaktorzy Autobloga przekonują np. że 150 000 dol. lepiej wydać na nowe, głośne i spartańskie Porsche 911 T i nawet mimo tego, że pół życia spędziłem na śledzeniu postępów w przestrzeni kosmicznej, wybrałbym opcję autoblożan, zamiast wysyłania swojego DNA na Księżyc. Z drugiej strony jestem przekonany, że Space Crystals nie będzie narzekało na brak klientów.
Pytanie jednak, czy cały pomysł wypali. Technologia tworzenia kryształów dopiero jest patentowana, a póki co firma przekonuje, że pierwsze kryształy polecą na Księżyc w przyszłym roku, jednocześnie nie precyzując, na którym lądowniku wykupiła swoje miejsce. Możliwe zatem, że cały pomysł skończy się na… pomyśle.
I tyle zostanie z tej księżycowej nieśmiertelności.