Nothing phone (1) ma być drugim iPhone'em, internet jest zachwycony. Już tłumaczę, dlaczego niesłusznie
Nothing chce być nie tylko kolejną marką technologiczną, ale też manifestem pewnego stylu życia. Ich pierwszy telefon, Nothing phone (1) właśnie został oficjalnie zapowiedziany. Ma być najlepszą alternatywą dla iPhone’a, ale co to właściwie oznacza?
W ostatnich miesiącach trudno nie zauważyć szumu wokół firmy Nothing. Siedziba firmy mieści się w Londynie, a jej twórcą jest Carl Pei, szwedzki przedsiębiorca chińskiego pochodzenia, który był jednym z twórców marki OnePlus. Pei opuścił OnePlusa w 2020 r., czyli mniej więcej wtedy, kiedy firma zatraciła swój pierwotny kierunek.
Szum wokół marki Nothing jest szczególnie widoczny pośród amerykańskich serwisów technologicznych, a także wśród youtuberów. Firma faktycznie przykuwa uwagę, bo twórca OnePlusa pozyskał bardzo znanych inwestorów. W Nothing zainwestował m.in. Tony Fadell, twórca iPoda, Kevin Lin, współzałożyciel Twitcha, Steve Huffman, CEO Reddita oraz Casey Neistat, popularny youtuber.
Pierwszy produkt Nothing: nic specjalnego.
Misją firmy Nothing jest "zacieranie barier pomiędzy ludźmi a technologią", ale tego górnolotnego hasła nie widzę w pierwszym produkcie firmy, którym były słuchawki Nothing ear (1). Zapowiadano je miesiącami. Miały być niezwykłym lifestyle’owym gadżetem. Miały odzierać technologię z tajemnicy, bo całość miała się mieścić w całkowicie przezroczystej obudowie. Design miał od razu mówić, że mamy do czynienia z czymś zupełnie nowym na rynku.
I co wyszło z tych zapowiedzi? Niewiele. Dostaliśmy słuchawki true wireless z przezroczystym etui i przezroczystymi fragmentami obudowy. I to tyle. Sprzęt kosztuje w Stanach Zjednoczonych 99 dol, w Polsce już o. 370 zł i nie wyróżnia się dosłownie niczym. To kolejna para słuchawek z ANC, z poprawną ale nie wybitną jakością dźwięku, z częściową wodoodpornością, bardzo podstawowym zestawem kodeków Bluetooth i ze zdecydowanie za dużym etui. Jasne, można je kupić dla samego wyglądu, ale poza tym nie ma tu nic, czego nie oferowałyby tabuny konkurencyjnych rozwiązań.
Nothing phone (1) ma być alternatywą dla iPhone’a. Znów widzę tu szumny marketing, ale nie widzę realnego pomysłu na produkt.
Historia znowu się powtarza. Nothing zapowiada nowy produkt, tym razem swój pierwszy smartfon. Nothing phone (1) ma zostać pokazany w całości latem, ale już teraz producent postanowił uchylić rąbka tajemnicy.
Podczas trwającego prawie pół godziny wydarzenia Carl Pei dużo mówił o rynku smartfonów, o ludzkości, o próbie przywrócenia ludziom optymizmu i podobnych górnolotnych hasłach. Gdyby wierzyć marketingowi, Nothing phone (1) można uważać za mesjasza branży. Niestety poza marketingiem dostaliśmy niewiele.
Na scenie pokazano tylko interfejs nadchodzącego smartfona, a konkretnie ekran Always On, ekran blokady i główny ekran smartfona. Nakładka Nothing OS na pokazanych elementach systemu nie wyróżnia się właściwie niczym. Mamy zegarek i widżet kalendarza utrzymany w stylistyce firmy, ale poza tym widać tu najzwyklejszego w świecie Androida. Z tym samym widżetem Google’a i tymi samymi ikonkami aplikacji, co w każdym innym smartfonie z Androidem.
Mimo to Carl Pei przekonywał, że Nothing ma być najlepszą alternatywą dla produktów Apple. Mamy zobaczyć coś na kształt ekosystemu produktów, ale to plan na bardzo długie lata.
Oderwij z Nothing marketing, a zostaniesz z… niczym.
Na ten moment zupełnie nie kupuję wizji rysowanej przez firmę Nothing. Na razie w produktach i w filozofii firmy nie widać nic przełomowego. Zapowiedź nowego smartfona zniechęciła mnie, zamiast wzbudzić ciekawość. Nie dostałem absolutnie nic wartego uwagi.
Być może Nothing zamierza wyłożyć karty na stół później, ale skoro pierwsza oficjalna zapowiedź smartfona pokazała tak mało ciekawych elementów (czy był choć jeden?) to nie wróży to dobrze na przyszłość. Na ten moment firma Nothing jest w moich oczach technologiczną wydmuszką.