Jan Zbigniew Potocki uważa, że jest prezydentem Polski. Wystawia własne dowody osobiste i sprzedaje odtrutki na szczepionki
Jan Zbigniew Potocki uważa się za legalnego prezydenta II RP. Jak sam o sobie mówi, jest kontynuatorem idei przywództwa na uchodźstwie. Kiedy startował w wyborach obiecywał 5 tys. zł dla każdego Polaka. Teraz jednak pragnie „ratować” rodaków – wciskając im preparat będący odtrutką na szczepionki.
Paweł Kukowski zamieścił na Twitterze film, w którym Jan Zbigniew Potocki reklamuje preparat „dający drugie życie”. W rozmowie z towarzyszącym mu mężczyzną przekonuje, że szczepionki przeciwko koronawirusowi tak naprawdę szkodzą. Ich efekt może odwrócić zażycie substancji – w ofercie są takie reagujące na konkretną szczepionkę.
Co dzieje się po przyjęciu szczepionki? Mężczyźni cytują rzekomych pacjentów, którzy skarżyli się na „wywracające się na drugą stronę serce”, problemy jelitowe czy wypadanie włosów.
Okazuje się, że częścią tych problemów kompan Potockiego już się zajmował. Prowadzi w Jeleniej Górze "klinikę" specjalizującą się w alternatywnych metodach leczenia. Na stronie internetowej znajdziemy dziedziny, którymi się zajmuje:
Więcej możemy przeczytać o diecie holistycznej:
Jesteśmy zdania, że aby stworzyć indywidualnie dopasowany w danym momencie plan żywienia trzeba pójść o krok w przód i sięgnąć głębiej, zaczerpnąć z koncepcji wschodniej medycyny. Gdzie terapia dietetyczna pozostaje w bliskim związku z akupunkturą i ziołolecznictwem i opiera się na elemencie pięciu przemian, naturze termicznej, smaku, systemie narządów, z którymi dane produkty są powiązane, oraz kierunku przepływu energii.
Oprócz tego klinika zajmuje się naturalną kosmetologią oraz… makijażami permanentnymi
Czy ktoś się na to nabierze? Niestety – niewykluczone, że tak. Wcześniejszy produkt samozwańczego prezydenta to… Dowód Suwerena II RP. Już wtedy Potocki chciał zawalczyć ze szczepionkami, argumentując na twitterze, że to jedyna skuteczna metoda przeciwko preparatom. „Bo Suweren jest istotą ludzką, a nie niewolnikiem B.Gatesa” – precyzował.
Najwyraźniej dowód nie jest tak silny, skoro do akcji muszą wkroczyć odtrutki. Ale kilka osób na kosztujący 220 zł fikcyjny dokument się skusiło. Świadczy o tym historia przekazana przez Straż Graniczną na początku grudnia:
Do nietypowej sytuacji doszło na lotnisku w Katowicach-Pyrzowicach w trakcie kontroli granicznej po przylocie samolotu z Londynu-Luton (Anglia). Do odprawy stawiła się trzyosobowa rodzina obywatelstwa polskiego. Matka i córka chciały przekroczyć granicę na podstawie dowodu osobistego suwerena II Rzeczypospolitej Polskiej. Jak twierdziły, dokumentem tym można legitymować się na terenie Unii Europejskiej oraz w krajach należących do strefy Schengen. Ten dowód tożsamości, autoryzowany przez Jana Zbigniewa Potockiego, podającego się za legalną głowę państwa w myśl konstytucji kwietniowej z dnia 23 kwietnia 1935 roku, miałby być ważny bezterminowo.
Na swoje szczęście kobiety miały też prawdziwe dowody, dzięki czemu mogły przekroczyć granicę.
Przed rokiem Potocki chciał kandydować w wyborach prezydenckich
Nie uzyskał jednak wystarczającej liczby podpisów, by móc przystąpić do rywalizacji. Zapowiadał w rozmowie z „Rzeczpospolitą”, że zakończy wojnę z Japonią i przekaże każdemu Polakowi 5 tys. zł. Nasz kraj stać na taki gest, bo jak przekonuje Potocki „posiadamy bogate złoża”.
Czego? Między innymi rud żelaza. Dlatego Żydzi chcą zamieszkać w Polsce, bo surowiec będzie „dla nich schronieniem podczas nadchodzącego przebiegunowania Ziemi”.
Możemy się domyślać, że Polaków skutecznie ochroni dowód wydany przez Potockiego. Albo jeden z reklamowanych przez niego „leków”.