REKLAMA

Czekasz na nową grę ze świata Forgotten Realms? To lepiej poczekaj na coś innego

Zapomniane Krainy. Tundra otaczająca Icewind Dale. Postacie z powieści R.A. Salvatorego, z kultowymi Drizztem, Catti-brie i Bruenorem na czele. Co mogło pójść źle?

Czekasz na nową grę ze świata Forgotten Realms? To lepiej poczekaj na coś innego
REKLAMA

Okazuje się, że mogło pójść źle prawie wszystko. Do tego stopnia, że nie dowierzałem chwilami własnym oczom, grając w Dungeons & Dragons: Dark Alliance.

REKLAMA

Mająca swoją premierę kilka dni temu gra była już wcześniej przełożona - pierwotnie miała ukazać się w 2020 roku. Zainteresowałem się nią nie tylko dlatego, że lubię uniwersum Zapomnianych Krain, ale i ze względu na miłe wspomnienia, jakie wiążą się u mnie z graniem w pierwowzór.

 class="wp-image-1761096"

Baldur's Gate: Dark Alliance z 2001 była jednym z moich ulubionych action-rogów na PlayStation 2. Płynna, prosta rozgrywka z umiejętnościami postaci osadzonymi w realiach świata bardzo mi się spodobała. Podobnie było z kontynuacją (bardzo mało różniącą się od pierwszej części), która ukazała się w 2004 roku. Takich jak ja, fanów tego tytułu było więcej, nic dziwnego więc, że plany stworzenia gry, która tytułem nawiązuje do tej spuścizny, śledziłem z zainteresowaniem.

Co się stało, że nie zagrało?

Gdyby nie to, że gra miała ukazać się w Xbox Game Pass, na pewno kupiłbym ją w momencie premiery. Dobrze, że tak się nie stało, ponieważ Dungeons & Dragons: Dark Alliance jest nie tylko niewarte pieniędzy - jest również niewarte jakiegokolwiek czasu poświęconego na grę. Oto dlaczego.

Gra jest tak niedopracowana, że momentami próbowałem przypomnieć sobie jakieś elementy kanonu Dungeons & Dragons, które mogłyby wyjaśnić np. fakt, że strzał z łuku wyrzuca goblina na kilkaset metrów w górę. Sztuczna inteligencja przeciwników po prostu nie istnieje - stoją oni i czekają, aż ich zabijemy, szczególnie z broni dystansowej. Łuk ma zasięg większy niż obszar tzw. aggro potworków, więc nie zauważają nawet, aż ich wykończymy. Jest to nudna, żmudna praca. Jeśli już zauważą naszą obecność (najczęściej bardziej wymagający przeciwnicy, np. bossowie), to algorytm ich zachowania zaczerpnięto z Pac-Mana - po prostu prą na nas. Wszyscy przeciwnicy, jakich napotkałem, zauważą nas jedynie gdy stoimy bardzo blisko (czasami nawet wtedy nie) - ataki dystansowe powodują, że stoją nieruchomo. Nie uciekają, nie szukają źródła ataku. Po prostu stoją, jak jakaś jeszcze nieoprogramowana postać w prototypie gry.

 class="wp-image-1761099"

O błędach, glitchach, znikających i pojawiających się postaciach i elementach otoczenia nawet nie wspominam. Gra ma fatalne sterowanie, i kiepskie wykrywanie kolizji. Trafienie przeciwnika jest trudne nawet z bardzo bliska. Przyciski czasami nie rejestrują wywołania specjalnej umiejętności lub np. wypicia eliksiru - i nic się nie dzieje - niestety resetuje to timer danej umiejętności i nie możemy już jej użyć. Próba trafienia przeciwnika przy różnicy poziomów gruntu to zaś prawdziwa ruletka - albo wykończymy go, a on nic nie zauważy, albo nie uda nam się w niego trafić a nasze zaklęcia lub ciosy będą lądowały powyżej lub poniżej gruntu...

Czy coś grze się udało?

Tak! Gra ma gdzieś tam ukryty potencjał, co czyni całą sytuację jeszcze bardziej smutną. Widać, że poświęcono dużo czasu na budowanie poziomów i map, zawierających różne zakamarki i sekrety. Nagrano również całą gamę głosów postaci i przeciwników, tak, że reagują oni zupełnie inaczej w zależności od tego, jakimi postaciami gramy. Inaczej naszą obecność będą komentować gobliny, gdy gram Drizztem, inaczej, gdy sterujemy Catti-brie. Podobnie nasza postać rzuca innymi komentarzami, które bywają nawet zabawne.

Ciekawa jest również jedna mechanika gry, która pozwala przy ogniskach (pomysł trochę zaczerpnięty z Dark Souls), wybrać czy chcemy zregenerować siły, czy też zwiększyć bonus do zbieranych przedmiotów.

To miłe smaczki - ale za mało, aby obronić ten nieskończony prototyp gry - bo trudno to inaczej nazwać.

REKLAMA
 class="wp-image-1761102"

Jeśli przez chwilę choć myślałeś: fajnie byłoby zagrać w hack and slasha umieszczonego w świecie Zapomnianych Krain, to... kup reedycję poprzedniej wersji, która wyszła kilka tygodni temu. Lub poczekaj na porządny patch do Dungeons & Dragons: Dark Alliance - pod żadnym innym pozorem nie zbliżaj się do tej gry. Gra sprzed 20 lat, wydana niedawno bez prawie żadnych zmian, jest naprawdę lepsza.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA