Aplikacje randkowe muszą przetrwać w czasach zarazy. Zmieni się sposób, w jaki randkujemy
Kwarantanna wpływa niemal na wszystkie nasze przyzwyczajenia i codzienne rytuały. Randkowanie i seks nie są tu wyjątkiem. Firmy zajmujące się dobieraniem nas w pary (trójki lub inne konfiguracje) muszą sobie jakoś z tym poradzić.
Obecny czas nie sprzyja spotykaniu się na romantyczne tete-a-tete, a nawet najbardziej urodziwy młodzian i najmilsza dziewczyna tracą swój czar, gdy pomyślimy, że mogą być nosicielami zaraźliwszego niż ziewanie wirusa.
Aplikacje randkowe muszą przetrwać w czasach bez randek.
Tradycyjny (o ile aplikacje randkowe można już tak nazwać) biznes miłosny boleśnie odczuł epidemię we własnych portfelach. Akcje Match, firmy, która stoi za ogromnym amerykańskim OkCupid i szalenie popularnym na całym świecie Tinderem, spadły aż o 25 proc.
Tinder oparty na lokalności, szybkości i łatwości doświadczenia musi się zmienić, jeśli chce przetrwać kwarantannę. Firma o tym wie i otwiera dla wszystkich funkcję, która idzie pod prąd zwyczajowym potrzebom jej użytkowników. Zarezerwowany do tej pory tylko dla użytkowników premium paszport pozwala ustawić swoją lokalizację w dowolnym miejscu na świecie. W ten sposób korzystając z aplikacji, możemy poflirtować, pogadać czy umówić się na wirtualne randki nie tylko z lokalnymi użytkownikami, ale także z osobami z innych krajów – z Francji, Kanady czy Japonii. Innych szans na romantyczne podróże na razie i tak nie będziemy mieli.
Być może Tinder odarty tylko na chwilę z lokalności i pozbawiony perspektywy szybkiego spotkania się, otrząśnie się szybko po kwarantannowym szoku i natychmiast wróci do normalności. Pytanie, czy będą chcieli do niej wrócić także jego użytkownicy.
Istnieją randki poza Tinderem. Na części się, o zgrozo, rozmawia.
W niektórych miejscach sieci randkowanie nie tyle zostało odwieszone na kołek, co po prostu zaczęło się przepoczwarzać. Część aplikacji wprowadziła możliwość prowadzenia czatów wideo z interesującymi nas osobami. Idea jest taka, że podczas rozmowy, choćby wirtualnej, łatwiej można wyczuć, czy nasza nowa znajomość jest okraszona jakąkolwiek chemią i szybciej darować sobie bezsensowne spotkania.
Dodatkową zaletą tego rozwiązania jest też szybsze sprowadzenie potencjalnych randkujących ziemię z wyidealizowanych wyżyn przefiltrowanego wizerunku.
I to nowe, nieco inne doświadczenie, może dla części użytkowników okazać się bardziej kuszące niż kilka wymienionych wiadomości, także wtedy, gdy stare możliwości wrócą.
Epidemia może być szansą dla rynku erotycznych gadżetów.
Samotni, skwarantannowani, zmuszeni do życia na odległość, nie tracą z dnia na dzień popędu seksualnego. Rośnie więc nie tylko popularność Pornhuba, ale także sklepów z erotycznymi gadżetami.
Rewolucja technologiczna, która miała pozwolić łączyć zdalnie kochanków za pomocą różnego rodzaju gadżetów, nie trafia teraz na podatny grunt. Gdy kwarantanna się skończy, może się okazać, że zmieni się nie tylko świat na zewnątrz, ale także to, co robimy w zaciszach naszych własnych sypialni i jak poznaliśmy osobę, która leży obok.