Pixela 4 odblokujesz z zamkniętymi oczami. Nie, to nie jest zaleta
Pixel 4 i Pixel 4 XL mają wbudowany radar do obsługi gestów oraz autoryzacji użytkownika poprzez skan twarzy. Google niestety się nie przyłożył przy projektowaniu tego biometrycznego systemu zabezpieczeń.
Wczoraj spadły gromy na Samsunga, gdy się okazało, że skaner odcisków palców w Galaxy S10 działa aż za dobrze. Wystarczy nakleić na niego kawałek folii i voilla! wrota do danych użytkownika stoją otworem, bo czytniki linii papilarnych rozpoznaje każdy palec jako ten właściwy.
Samsung nie jest jednak jedyną firmą, która budzi od wczoraj uśmiech politowania na twarzy, jeśli chodzi o kwestię zabezpieczeń. Gigant z Mountain View nie popisał się, jeśli chodzi o system rozpoznawania twarzy, który trafił do nowych smartfonów Google’a.
Pixel 4 i Pixel 4 XL można odblokować nawet z zamkniętymi oczami
A to bynajmniej nie jest zaleta! Konieczność otwierania oczu i kierowania ich w stronę skanera podczas skanu twarzy to dodatkowy poziom zabezpieczeń. Jeśli smartfon tego nie wspiera, to urządzenie można odblokować nawet wtedy, gdy jego posiadacz nie żyje. Lub gdy po prostu śpi.
Trzeba pamiętać, że skan twarzy odblokowuje dostęp do poczty, kont bankowych, haseł oraz systemów płatności. Możliwość dobrania się do nich poprzez skierowanie przedniej kamery w telefonie na twarz osoby, która umarła lub śpi to, łagodnie mówiąc, spore niedopatrzenie.
Google powinien brać przykład z Apple’a
Jego konkurent z Cupertino wprowadził w tym roku już trzecią generację Face ID. W dodatku od samego początku w swoim zabezpieczeniu biometrycznym wymaga „uwagi” użytkownika, czyli właśnie otwartych oczu. System zaproponowany przez Google’a nie ma tu nawet podejścia.
W zasadzie to dziwne, że w Pixelach nie działa to w ten sam sposób co w iPhone’ach. Tym bardziej że Google zdecydował się nawet nie tyle co na notcha, co na paskudną ramkę nad ekranem, żeby zmieścić swój system czujników, ale zamiast skupić się na bezpieczeństwie, woli się bawić systemem rozpoznawania gestów.
Google idzie drogą wytyczoną przez Apple’a, ale potyka się o własne nogi
To nie jest pierwszy raz, gdy Google najpierw ociąga się z innowacjami, by później naśladować konkurenta i to w gorszym niż on stylu. Fani systemu Android stawiali Pixela jako przykład na to, że nie trzeba rezygnować ze złącza minijack, a stabilizacja obrazu i dodatkowy obiektyw aparatu wcale nie są potrzebne.
Z biegiem lat telefony Google zarówno straciły minijacka, tak jak iPhone, jak i zyskały dodatkowy obiektyw - który iPhone miał od lat. Ciekawe, jak długo będziemy czekać na taki ultraszerokokątny w Pixelach, który do iPhone’ów zawitał w tym roku, a do innych smartfonów z Androidem jeszcze wcześniej.
Pixel z początku nie miał też wystającego obiektywu, ale ten się później pojawił, a teraz w najnowszym pojawiła się cała wyspa aparatu - ogromna i odcinająca się kolorem od reszty obudowy, chociaż obiektywy są tylko dwa. W porównaniu do niej nawet ta z nowego iPhone’a wygląda dużo lepiej.
Trzeba też pamiętać, że Google w telefonach Pixel 4 i Pixel 4XL pozbył się czytnika linii papilarnych i postawił wyłącznie na skaner twarzy - dokładnie tak, jak Apple dwa lata temu. W tym kontekście to, że działa on nawet z zamkniętymi oczami i nie da się przełączyć na skaner odcisków palców, jest blamażem.