REKLAMA

Miejsce wypadku ma już ponad 200 lat, a astronomowie nadal nie wiedzą, co wywołało eksplozję Eta Carinae

Pomijając na chwilę aspekty naukowe, bardzo się cieszę, że żyjemy w czasach, w których technologia pozwala na wykonywanie spektakularnych zdjęć odległym systemom gwiezdnym. Spójrzcie tylko na ten pokaz sztucznych ogni w Eta Carinae.

eta-carinae-pokaz-kosmicznych-fajerwerkow-2
REKLAMA
REKLAMA

Nie jest to zbyt trafne określenie. No chyba, że zignorujemy fakt, że ten pokaz fajerwerków rozpoczął się ponad 2 wieki temu i od tego czasu trwa w najlepsze. W ten sposób można opisać ten podwójny system gwiezdny, znajdujący się w odległości 7500 lat świetlnych od Ziemi, w gwiazdozbiorze Kila. W 1838 r. Eta Carinae przeżyła kataklizm, nazywany Wielką Erupcją, na skutek którego, stała się drugą najjaśniejszą gwiazdą na niebie w 1844 r. Od tamtego czasu jej blask trochę przygasł, jednak widok samej reakcji gwiezdnej zachwyca nawet dziś.

Eta Carinae - pokaz kosmicznych fajerwerków

eta-carinae-pokaz-kosmicznych-fajerwerkow class="wp-image-964643"

Gwałtowne wyrzuty masy nie są rzadkością w historii Eta Carinae. System od dawien dawna boryka się z chaotycznymi erupcjami, które potrafiły zdemolować większe bądź mniejsze części lokalnego krajobrazu. Wielka Erupcja była jednak szczególnie dramatyczna. Widzicie, większa z dwóch gwiazd tworzących Eta Carinae jest masywną, niestabilną gwiazdą zbliżającą się do końca swojego życia. Ten wybuch, który nastąpił 200 lat temu można określić, jako jej ostatnie podrygi przed śmiercią.

Natężenie światła, które towarzyszyło Wielkiej Erupcji zostało przyćmione tylko przez Syriusza, który jest prawie tysiąc razy bliżej Ziemi. Kosmiczny kataklizm sprawił zresztą, że Eta Carinae była ważną gwiazdą nawigacyjną dla marynarzy na południowych morzach. Naukowcy badający dzisiejszą gwiazdę wciąż widzą ślady Wielkiej Erupcji w tamtejszej okolicy - ogromny kształt hantli składa się z pyłu, gazu i innych pozostałości, które zostały wyrzucone w przestrzeń kosmiczną. Te gorące, świecące chmury są znane jako Mgławica Homunculus i były celem teleskopu Hubble'a od czasu jego uruchomienia w 1990 r.

Przez ten okres, Eta Carinae została sfotografowana przez prawie każdy instrument na Hubble'u. Dzięki temu astronomowie mogli obserwować kosmiczny dramat w coraz wyższej rozdzielczości. Najnowszy obraz został utworzony za pomocą Wide Field Camera 3 (zamontowanej oczywiście na Hubble'u) i powstał on w celu zmapowania ciepłego gazu magnezowego świecącego w świetle ultrafioletowym (pokazanego na niebiesko).

Nowe dane pomogą naukowcom o wiele lepiej zrozumieć wydarzenia, które doprowadziły do Wielkiej Erupcji.

Inną uderzającą cechą obrazu są smugi widoczne w niebieskim obszarze poza dolną lewą bańką. Pojawiają się tam, gdzie promienie świetlne gwiazdy przebijają się przez rozproszone grudki gwiezdnego pyłu. Wszędzie tam, gdzie światło ultrafioletowe uderza w gęsty pył, pozostawia długi i cienki cień, który rozciąga się poza płatem otaczającego go gazu.

Naukowcy twierdzą, że ta technika poszukiwania ciepłego gazu w świetle ultrafioletowym może być wykorzystana do badania innych gwiazd i mgławic gazowych.

REKLAMA

Przyczyny wielkiej erupcji Eta Carinae nadal pozostają przedmiotem spekulacji i debaty. Najnowsza teoria sugeruje, że Eta Carinae, która miała kiedyś masę 150 Słońc, narodziła się jako potrójny system, a Wielka Erupcja nastąpiła, gdy główna gwiazda pochłonęła jednego ze swoich towarzyszy. Tak przynajmniej spekulują naukowcy.

Wiemy na pewno, jak zakończy się ten kosmiczny pokaz fajerwerków. Eksplozja Eta Carinae osiągnie swój wielki finał, gdy eksploduje jako supernowa, w znacznie potężniejszym wybuchu, niż Wielka Erupcja. To zresztą mogło się już wydarzyć, ale fala światła z tak oślepiającego wybuchu potrzebuje 7,5 tys lat, żeby dotrzeć do Ziemi.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA