REKLAMA

Ministerstwo cieszy się z najbardziej cyfrowych wyborów w historii, ale milczy na temat ich jakości

Minister cyfryzacji cieszy się, a na korytarzach jego biura słuchać regularne plaśnięcia przybijanych sobie piątek. Pal sześć kto wygrał (choć to pewnie też nie zasmuca ministra), ważne, że można ogłosić najbardziej cyfrowe wybory w historii naszej państwowości. 

E-wybory w Polsce
REKLAMA
REKLAMA

Z aplikacji mObywatel korzysta ponad 239 tys. osób. Dzięki precyzyjnym wyliczeniom ministerstwa, które przecież chce nadzorować swój projekt i wiedzieć, jak jest wykorzystywany w praktyce, wiemy że w czasie wyborów korzystało z niego sporo osób.

Pozostanie na zawsze tajemnicą ministerialnych statystyków, ile to jest sporo i jak ta precyzyjna wartość została obliczona. A szkoda, bo w kontekście kontrowersji wokół sprawdzania eTożsamości nieco bardziej precyzyjne wyliczenia mogłyby się przydać.

Do sprawdzania eTożsamości nie korzystano z QR kodów.

Minister Zagórkski chwali się, że z korzystaniem z aplikacji mObywatel w lokalach wyborczych nikt nie miał problemów. Przeszkolonym członkom komisji smartfony nie były straszne, a wyświetlone w aplikacji dokumenty szybko i sprawnie sprawdzano. Może nawet nieco zbyt szybko.

Członkowie komisji często sprawdzali eTożsamość na oko, przyglądając się pilnie ekranowi i próbując ocenić, czy flaga ładnie pulsuje. Tymczasem, jak zaleca samo ministerstwo, żeby potwierdzić dane obywatela, trzeba zeskanować QR kod mObywatela przy użyciu odpowiedniej aplikacji.

Powiedzmy to sobie od razu - takie sprawdzanie mTożsamości nie otwiera furtki do masowego fałszowania wyborów. Normalne dowody też nie są analizowane przesadnie dogłębnie, a listy wyborcze są chyba najskuteczniejszym sposobem wykrycia, że coś jest nie tak z procesem. Problemem jest raczej to, że znów tworzone są zalecenia, których niekoniecznie przestrzegają sami urzędnicy.

Nawet za Mieszka nie korzystano tak intensywnie ze smartfonów.

Ministerstwo zdecydowało się przed wyborami na poprawienie usługi umożliwiającej dopisanie się do spisu wyborców w danym urzędzie przez internet. Między 6 a 21 maja skorzystano z niej 45 tys. razy. Oczywiście większość z nas czekała z wysłaniem wniosku do ostatniego momentu i dlatego w sam wtorek (to był ostatni dzień, który gwarantował pozytywne załatwienie sprawy) wpłynęło ponad 15 tys. wniosków.

REKLAMA

Przyznaję, że niepokojące byłoby dopiero to, gdyby każde kolejne wybory nie były coraz bardziej cyfrowe. To oznaczałoby, że ludzie mając coraz lepsze telefony i będąc coraz bardziej przyzwyczajeni do robienia wszystkiego przez internet, kontestują wygodne rozwiązania wprowadzone przez rząd.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA