Wybraliśmy technologiczne HITY 2018 roku
Zakończony kilka dni temu rok nie dawał łatwych odpowiedzi na pytanie o technologiczny hit.
Bez dwóch zdań tegorocznym hitem jest wsparcie dla eSIM w Orange. Pomarańczowy operator jako pierwszy zdecydował się wesprzeć nową funkcję w nowych iPhone’ach, która najbardziej odróżnia tegoroczne modele od tych poprzednich.
To spora zmiana na rynku, która w krótkoterminowej perspektywie ucieszy tylko garstkę posiadaczy najnowszych telefonów Apple’a, ale może zmienić sposób, w jaki będziemy w przyszłości podchodzić do zmiany operatora. Pozostaje trzymać kciuki, by technologię zaczęli wspierać inni operatorzy, a producenci zaczęli korzystać z eSIM w tańszych urządzeniach, czyli tzw. zetafonach za złotówkę w tanim abonamencie.
RODO… choć głównie dlatego, że trochę głupio byłoby wpisać Cambridge Analytica w zestawieniu technologicznych hitów roku.
Dzięki głośnym zmianom w prawie, aferze goniącej aferę, ciąganiu szefów Facebooka i Google'a po przesłuchaniach takie określenia jak prywatność, ochrona danych i wyciek informacji były odmieniane przez wszystkie przypadki w największych mediach świata. Przeciętnemu Europejczykowi przynajmniej kilka razy w tym roku zapaliła się w głowie czerwona lampka. Ba, nawet Amerykanie zaczynają przypuszczać, że ich system ochrony danych może nie być doskonały. Przeciętny Polak w 2019 roku będzie wiedział znacznie więcej o udostępnianiu danych i ich ochronie niż wiedział przed rokiem. A to już hit.
Tak, użytkownicy Androida już od 1994 r. płacą telefonami gdzie tylko się da, ale niestety inni musieli na to poczekać odrobinę dłużej.
Przy czym hitem nie jest tylko to, że pojawiło się Apple Pay, ale że tych sposobów płatności jest coraz więcej, co daje klientom większy wybór. Pozostaje tylko pytanie - co z Samsungiem i Huawei?
Rynek elektroniki konsumenckiej osiągnął w większości swoich kategorii dojrzałość, a w całkiem pokaźnej grupie wręcz nasycenie. To bardzo dobrze, bo to oznacza, że nie trzeba już wydawać trudnych do udźwignięcia kwot, by kupić sprzęt wysokiej klasy. Możemy bez najmniejszego problemu nabyć „wszystkomający” telefon za 1,5 tys. zł. Komputer przenośny za dwa razy więcej wystarczy ponad miarę większości użytkownikom, a będzie do tego lekki i smukły. Konsola do gier? Kilkaset złotych, plus gry na relatywnie niedrogi abonament. Nawet jeden z najlepszych telewizorów na rynku – 55-calowy OLED bieżącej generacji – już nie kosztuje fortuny, a „tylko” 6 tys. zł.
Jeszcze nie tak dawno temu by być w pełni „cyfrowym obywatelem” trzeba było być zamożną osobą. Dziś drogich sprzętów nie brakuje, ale te wyróżniają się głównie bajerami. Niezależnie od tego czy rozmawiamy o inteligentnych głośnikach, czytnikach e-booków czy opaskach fitnessowych: w końcu porządne sprzęty znalazły się w finansowym zasięgu klasy średniej. Co cieszy jeszcze mocniej, ten trend będzie wyłącznie postępował.
Prawdę mówiąc nie potrafię wskazać jednego konkretnego urządzenia, usługi czy zjawiska, które jakoś by mnie powaliło w tym roku. 2018 był za to bez wątpienia kapitalnym rokiem dla rynku smartfonów, na którym w końcu coś się zaczęło dziać po pełnym stagnacji 2017 r. Szczególnie wysyp październikowych premier pokazał, że producenci nabrali wiatru w żagle, ścigając się na innowacje i dopracowanie swoich urządzeń.
Jeśli jednak miałbym wskazać pojedynczy hit, to mówiąc szczerze, brawa należą się HTC. To naprawdę hit, że firma, która według wszelkiej miary powinna była utonąć już kilka lat temu, nadal kurczowo trzyma się rynku i wypuszcza całkiem niezłe sprzęty. Kto wie, może w 2019 roku HTC znów będzie producentem, na którego warto zwracać uwagę.
Nie potrafię wskazać globalnego hitu. Za to prywatnie uważam za hit wdrożenie Apple Pay w Polsce. Odkąd ten standard płatności został udostępniony w naszym kraju realizuję za jego pośrednictwem 90 proc. transakcji zbliżeniowych w dużych i małych sklepach. Powód jest prosty: telefon mam zawsze przy sobie, w przeciwieństwie do portfela.
Łyżką dziegciu w przypadku jest powolne upowszechnienie Apple Pay w transakcjach online. Nadal czekam na szerokie wdrożenie standardu u takich operatorów płatności jak PayU czy Przelewy24.
Możliwość zagrania w tę samą grę, na tym samym serwerze, bez znaczenia jaki posiada się sprzęt - to jest prawdziwa przyszłość. To jest prawdziwy rozwój. Współczesna technologia udowadnia, że nie ma żadnych przeciwwskazań aby komputerowi, konsolowi i smartfonowi gracze bawili się wspólnie, o ile pozwala na to mechanika gry wideo. Jeśli istnieją podziały, to tylko ze względu na archaiczne, centralistyczne, monopolistyczne wręcz podejście producentów platform do interaktywnej rozgrywki.
W 2018 r. producenci gier Minecraft, Rocket League oraz Fortnite udowodnili, że cross-play na wysokim poziomie jest w zasięgu ręki. To naprawdę niesamowita sprawa - logować się kontem Microsoft do gry Minecraft uruchomionej na Nintendo Switchu. Jeszcze kilka lat temu takie rozwiązanie byłoby nie do pomyślenia. Liczę, że w przyszłych latach presja na wydawców i producentów jedynie wzrośnie, a cross-play stanie się standardem. To naiwne, życzeniowe myślenie. Gdy jednak wspólnie z rodzeństwem zagracie podczas świąt w Fortnite - ja na Switchu, brat na PS4, kuzyn na smartfonie a kolega na PC - zrozumiecie, że cross-play to coś więcej niż tylko hasło. To magia znosząca podziały.
Może być głupie, może być szalone, może być niezrozumiałe. To nie był rok Elona Muska w mediach, ale to dalej jest rok Elona Muska w sercach ludzi, którzy nie boją się śnić o szklanych domach… na Marsie. Nie jest trudno być wizjonerem w branży nastawionej na konsumpcję: produkującej smartfon czy, sprzedającej książki. Tacy ludzie jak Musk popychają ludzkość o dekady w przyszłość, zaś my szalonym wizjonerom jesteśmy winni lojalność, oddanie i przynajmniej próbę wyrozumiałości dla zakamarków ich niezrozumiałego mózgu.