REKLAMA

Ten film wywołał wiele wspomnień. Miałem wielkie nadzieje względem następcy Windowsa XP

Następcą Windows XP wcale nie miał być Windows Vista. Microsoft pracował nad czymś znacznie ambitniejszym. Nad piękną wizją, która niestety nie miała happy endu. Znaliśmy ją pod nazwą tymczasową Longhorn.

microsoft longhorn
REKLAMA
REKLAMA

Na YouTube’a trafił fragment zapisu dość mało znanej i rzadkiej prezentacji pewnego szczególnego oprogramowania. Obejrzałem go ze szczególną uwagą i przyjemnością. To były bowiem – przynajmniej dla mnie – bardzo ważne czasy dla informatyki. Premiera Windowsa XP zbiega się bowiem z rozszerzeniem moich zainteresowań względem komputerów.

Do późnych czasów Windows Me moja wiedza o PC była pochodną wiedzy na temat gier wideo – mojego jedynego zainteresowania związanego ze ślęczeniem przed monitorem. Dowiadywałem się jak działa system operacyjny, procesor czy karta graficzna głównie po to, by móc jeszcze więcej wycisnąć ze swojego peceta względem gier i multimediów. Jednak wraz z rozwojem i upowszechnianiem się Internetu moja fascynacja elektroniką zaczęła znacząco wykraczać poza elektroniczną rozrywkę.

Składając komputer pod jeszcze świeżutkiego Windows XP budowałem go już nie tylko z myślą o nowoczesnych shooterach, ale również mając na uwadze systemy serwerowe, bazy danych i tym podobne, których istotę działania chciałem poznać. Pilnie śledziłem dalszy rozwój „Ikspeka”, a także pierwsze wieści o jego zaiste rewolucyjnym następcy.

Windows przyszłości został ochrzczony tymczasowo jako Longhorn.

XP był również rewolucyjnym Windowsem, ale głównie dla rynku konsumenckiego. Bazował on na linii systemów Windows NT, od lat odnoszących sukcesy na rynku firmowym. Tylko nieznacznie krzywdzącym uproszczeniem byłoby stwierdzenie, że Windows XP był Windowsem 2000 – poprzednim reprezentantem linii Windows NT – wzbogaconym o atrakcyjny wizualnie interfejs, szerszą zgodność ze sprzętem oraz z multimediami i grami wideo. Longhorn za to miał być czymś zupełnie innym.

Prace nad nim rozpoczęły się jeszcze przed premierą Windows XP: w maju 2001 r. z przewidywaną datą wydania dwa lata później. Z początku miał być relatywnie małym usprawnieniem, „wersją pomostową” pomiędzy XP a planowanym na późniejszy czas systemem o nazwie tymczasowej „Blackcomb”. Z czasem zdecydowano, że „Blackcomb” zostanie wchłonięty przez „Longhorna”. To była bardzo zła decyzja biznesowa.

Bo oznaczała wiele lat pracy. Słabo dla firmy, która żyje ze sprzedaży licencji na oprogramowanie.

W tamtych czasach to właśnie Windows stanowił fundament Microsoftu i najważniejszą część jego przychodów. Firma co dwa-trzy lata zgarniała kolejne miliony dolarów za sprawą aktualizacji do kolejnych wersji swojego systemu operacyjnego. Skupienie się na pracy nad tak ambitnym projektem oznaczało, że Windows XP nie doczeka się prędko następcy – a więc w przyszłości przychody zaczną maleć.

Rozwojowi wydarzeń nie pomógł fakt, że premiera Windows XP okazała się katastrofą. Bynajmniej komercyjną, system sprzedawał się lepiej niż świeże bułeczki. Powszechność Internetu ujawniła jednak, że system ten był dziurawy jak ser szwajcarski. W pewnym momencie, gdy sytuacja zaczęła się wymykać spod kontroli, Microsoft ogłosił wewnętrzny alarm. Niemal wszyscy programiści pracujący w firmie zostali wezwani do pracy nad łataniem XP. Efektem była darmowa aktualizacja Service Pack 2, która o kolejne miesiące (a może i lata?) opóźniła planowaną premierę Longhorna.

microsoft longhorn class="wp-image-855707"

Skala projektu i kolejne opóźnienia spowodowały, że prace nad Longornem po wielu latach… porzucono. Tylko nieznaczna jego część trafiła do budowanego na fundamentach „Ikspeka” Windows Vista, zaoferowanego użytkownikom aż sześć lat po premierze Windows XP. Vista co prawda jest również formalnie efektem projektu „Longhorn”, ale wszyscy śledzący jego rozwój wiedzieli, że zupełnie nie to było w planach.

Czym miał być Longhorn – Microsoft Windows przyszłości?

Najbardziej fundamentalną zmianą jest ta związana z zarządzaniem danymi. Longhorn miał porzucić „przestarzałe” systemy plików FAT i NTFS na rzecz WinFS (choć, gwoli ścisłości, NTFS miał być jednym z jego fundamentów). Miał się on opierać na języku XML oraz relacyjnej bazie danych Microsoft SQL. To umożliwiło całkowitą przebudowę koncepcji pracy na plikach. Zamiast drzewiastej struktury folderów, WinFS miał układać dane w strukturze przypominającą relacyjną bazę danych.

Poszczególne obiekty w pamięci masowej komputera miały być wiązane w stosowne relacje, co znacząco poszerza możliwości ich indeksowania. To oznaczało, że dostęp do konkretnych danych byłby bardzo łatwy. Dziś – w czasach, w których wyręczamy się chmurami obliczeniowymi – zapytanie „pokaż mi maile z listopada zawierające zdjęcia wykonane Canonem” i skuteczna na nie odpowiedź nie robi żadnego wrażenia. W tamtych czasach była to jednak rewolucja. WinFS niestety umarł, wraz z całym Longhornem.

Ta odmienna filozofia podejścia do danych pociągnęła za sobą konsekwentnie istotne zmiany, nie tylko w kwestii estetyki. Pojawiły się menu boczne wyświetlające kontekstowo istotne informacje o danych, które aktualnie przetwarzamy oraz dynamicznie generowane menu pod paskami tytułowymi okien z kontekstowo oferowanymi funkcjami. Duży nacisk został też położony na wszechdostępność wyszukiwarki, która rozumiała polecenia w tak zwanym języku naturalnym – to coś, czym od relatywnie niedawna chwalą się wirtualni asystenci głosowi.

Microsoft chciał osiągnąć zbyt wiele za jednym razem.

Przedstawiciele firmy zapewne słusznie ocenili swoją dominację software’ową na rynku w tamtych czasach i doszli do wniosku, że nic dla nich nie jest niemożliwe. Miliony dolarów stałych i przewidywalnych zysków oraz armia zdolnych i doświadczonych programistów przecież prędzej czy później zrealizują wyznaczony cel. Otrzeźwienie zapewnił dopiero Apple.

W 2005 r. ukazał się system operacyjny OS X Tiger. Był znacznie mniej funkcjonalny od planowanego Longhorna, ale też poważnie zagrażający zaczynającemu trącić myszką Windowsowi XP. Apple miało gotowy produkt, gotowy do sprzedaży na pokładzie nowych komputerów Mac. Microsoft miał mało wydajny, wypełniony usterkami i problemami ze zgodnością wsteczną prototyp, którego wydanie można było planować nie na przyszłe miesiące, a lata.

Firma musiała zareagować. Longhorna w dotychczasowej formie niemal z dnia na dzień wyrzucono na śmietnik. Równoległe prace nad nowym rdzeniem systemu, modelem sterowników sprzętowych, systemem plików i interfejsem okazały się zbyt wywrotowym pomysłem nawet dla takiego giganta software’owego, jakim był Microsoft. Niektóre drobne elementy „pierwszego Longhorna” co prawda trafiły do „drugiego Longorna”, jakim był Windows Vista – a także do innych produktów, jak SQL Server – większość prac skończyła jednak na śmietniku historii.

Longhorn mógł potencjalnie zmienić kierunek rozwoju informatyki.

REKLAMA

Powstawał w czasach, kiedy zapewniająca w ułamki sekund odpowiedź przetwarzana w chmurze i indeksująca w niej gigabajty naszych danych sztuczna inteligencja była wciąż wizją science-fiction. Longhorn rozwiązywał wiele problemów na długo zanim upowszechniły się inteligentne i cyfrowe usługi online oraz szerokopasmowy dostęp do Internetu. Niewykluczone, że jego wszechobecność na domowych i firmowych PC zmieniłyby w jakiś sposób rozwój usług chmurowych.

Lekcja pokory dla Microsoftu uzupełniona została przez negatywne przyjęcie Windows Vista przez rynek. Konsumenci mieli przez lata mniej powodów do modernizacji swoich PC – bo przecież Windows XP nadal działał na nich jak złoto. To oznaczało, że pisana z myślą o wielordzeniowych procesorach i sterownikach nowej generacji Vista działała na tych urządzeniach dość topornie. Ale do tej historii wrócimy już przy innej okazji.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA