To, co Microsoft robi z komunikatorem Skype, zaczyna przypominać kabaret
Jeżeli kiedyś nie daj losie na Spider’s Web powstanie sekcja Humor, to będę wymuszał na wydawcach, by tam wpadały wszystkie newsy na temat Skype’a. To już przestało być smutne, a zaczyna być śmieszne.
Skype to nadal potęga na rynku komunikatorów internetowych oraz istotny gracz, o czym wielu zapomina, na rynku telefonii. Jego wpływ na rynek z kwartału na kwartał się jednak zmniejsza. Użytkownicy przesiadają się głównie na komunikatory Facebooka, takie jak Messenger czy WhatsApp, popularność zyskują też inne sieci, takie jak Telegram.
Ten powolny acz konsekwentny upadek Skype’a dzieje się nie bez przyczyny. Microsoft w drodze jego rozwoju zaliczył wiele wpadek. Jego początkowo ociężałe i kiepskie aplikacje na Androida i iOS-a zniechęcały użytkowników, a problemy z jego działaniem wynikające z wyprowadzki z sieci p2p na rzecz hostowanej w Azure usługi przedłużały się miesiącami. Podczas gdy inni rozwijali swoje usługi, Microsoft desperacko i nieudolnie walczył o to, by Skype po prostu działał.
Liczba użytkowników Skype’a, którą dalej można liczyć w setkach milionów, nieubłaganie maleje. Co gorsza, jeśli poprawnie interpretujemy ich reakcję na nową wersję aplikacji, są to w dużej mierze osoby, którym komunikatora zmieniać się nie chce.
Nie chcą też nowej wersji Skype'a
W połowie ubiegłego miesiąca Microsoft ogłosił, że Skype dla Windows w wersji 7.0 przestanie być serwisowany od września bieżącego roku. Wykorzystująca stare mechanizmy interfejsu i łączności wersja komunikatora nie będzie już otrzymywała łatek i prawdopodobnie przestanie współpracować z siecią Skype. Użytkownicy zostaną więc zmuszeni do przesiadki na napisaną od nowa wersję 8.0 lub nowszą.
Pojawiły się jednak dwa problemy. Po pierwsze, zaawansowani użytkownicy Skype’a słusznie zauważają, że ta zupełnie nowa wersja komunikatora to produkt mniej dojrzały, w tym jeżeli chodzi o funkcjonalność. Nowe aplikacje Skype’a nie oferują wszystkich funkcji, które były w starszych wersjach, w tym podawanego najczęściej za przykład wygodnego kompaktowego trybu pracy.
Po drugie, nowy Skype jest inny. Guziczki są gdzie indziej, kolorki nie te, przecież po staremu działało – po co zmieniać? Głosy protestów były najwyraźniej na tyle silne, że… Microsoft zmienił zdanie.
Nie będzie obowiązku aktualizacji Skype'a Classic do Skype'a Modern. Wersja 7.x będzie nadal serwisowana.
Podsumujmy więc sytuację. Nowy Skype z fundamentalnego punktu widzenia jest lepszy. Wykorzystuje nowoczesne rozwiązania wprowadzone w nowych wersjach Windows, jest stabilniejszy, lżejszy i łatwiejszy w serwisowaniu. Jednak ten sam nowy Skype nadal, po tak długim czasie, nie zawiera funkcji, którą część z jego użytkowników lubi i od niego wymaga. Paradne, nieprawdaż? A przecież jeszcze nie skończyliśmy.
Gdy Microsoft w końcu podejmuje męską decyzję i ukręca łeb starej aplikacji, musi się szybko z niej wycofywać. Bo jego klienci nie chcą zmian. Chcą, by było tak, jak było. Wyobrażacie sobie tempo innowacji wprowadzanych przez Apple’a, gdyby ten tak musiał słuchać się swoich klientów?
W sieci Skype nadal będą więc użytkownicy przestarzałych aplikacji, bo Microsoft nie jest w stanie wprowadzić nowej wersji swojego komunikatora jako tej obowiązującej. Aż przykro patrzeć: przecież Skype był kiedyś tak dobrą usługą. Mimo wszystko nadal go lubię, choć nie używałem od bardzo dawna. Komunikator internetowy wszak wymaga posiadania znajomych w jego sieci, a w moim przypadku na Skype nawet nie mam już z kim rozmawiać.