REKLAMA

Niemieckie portale szczują Google Unią Europejską. Być może również po to, by wykosić konkurencję ze strony blogów

W 2013 r. Fred chciał wydymać Google, ale to Google wydymało Freda. Fred, w tym wypadku niemieckie portale internetowe, ma jednak bardzo silne możliwości oddziaływania na świat - Unię Europejską. 

Niemieckie portale szczują Google Unią Europejską. Być może również po to, by wykosić konkurencję ze strony blogów
REKLAMA
REKLAMA

Akt I - Nowa nadzieja wydawców prasy

W 2013 r. ni stąd, ni zowąd, bez żadnego sensownego powodu, portale internetowe w Hiszpanii oraz Niemczech wymyśliły sobie, że Google ma im dawać pieniądze za to, że linkuje do ich treści. Linkuje, to nie jest tak, że Google sobie robił jakiś własny serwis i kradł teksty. Jedynie na news.google.com robił krótkie zajawki złożone na ogół z nagłówka i przekierowywał zainteresowanych użytkowników przeglądarki na przykład na stronę bild.de.

"O nie, to okropne Google przekierowuje ludzi na naszą stronę! Zamiast mieć 20 tys. wyświetleń tekstu/reklam, mamy 30 tys. wyświetleń tekstu/reklam!" - powiedział zapewne niejeden redaktor naczelny w Niemczech i Hiszpanii.

Może was to dziwić, mnie również, ale wydawało się dla nich logiczne, że skoro Google robi im taką w sumie wielką przysługę, to powinien dodatkowo za to płacić. I zaczęli domagać się kasy od wyszukiwarki internetowej.

Chore? Bezczelne? Tak pomyśleli w Google i zrobili dokładnie to, co ja bym zrobił na ich miejscu. "Wy nam robicie łaskę? To my wam robimy łaskę, bando mugoli"! I wywalili ich z hukiem z Google News, co momentalnie zaowocowało spadkiem ruchu na stronach portali.

Do tego stopnia, że po chwili wrócili na kolanach do wyszukiwarki, prosząc o ponowne indeksowanie ich treści. Najpierw domagali się uchwalenia prawa, potem wbrew temu prawu udzielali Google darmowych licencji na to, by jednak wykorzystywać ich treści. Nie wiem, czego się spodziewali.

Szerzej sprawę streszcza na Bezprawniku Tomek Laba - pod hasłem "podatek od linków".

Akt 2 - Imperium kontratakuje

Nie po to jednak niemieccy wydawcy prasy mają Unię Europejską, by mogli tak po prostu tkwić sobie w błędzie. Co z tego, że nie mają racji, co z tego, że moralnie przegrali spór w Google, co z tego, że są beneficjentami Google News, skoro nadal można spróbować wyciągnąć z tego pieniądze? Polobbowano, polobbowano i jak się okazuje w bardzo głośnej (ale z innego powodu) dyrektywie Parlamentu Europejskiego i Rady w sprawie praw autorskich na jednolitym rynku cyfrowym, znajdują się pomysły, by jednak przymusić nie tylko Google, ale i cały internet, do zrzucania się na wydawców dużych mediów.

Dyrektywa stała się znana za sprawą tak zwanego Artykułu 13, który wprowadza de facto obowiązek prewencyjnej moderacji treści przed naruszeniem prawa autorskiego, co tak naprawdę w praktyce mogłoby w jeden dzień wymazać z sieci Facebooka, Google, a i nam utrudnić zadanie. Marek Krzesnicki na Bezprawniku pisze, dlaczego Artykuł 13 nie musi, choć może się skończyć katastrofą. Ja dodaję od siebie, że faktycznie UE chce zniszczyć internet, a to niejako wina tego, że przez lata pobłażaliśmy stronom w stylu cda.pl.

Artykuł 11 to z kolei to nieszczęsne linkowanie, które może was akurat nie dotyczy w bezpośredni sposób, ale stawia pod bardzo dużym znakiem zapytania funkcjonowanie Google News, Wykopu czy nawet Facebooka, gdzie też przecież publikuje się linki z zajawkami. Otóż wydawca prasy są zdania, że to narusza ich prawa autorskie i domagają się, by powołać dla nich taki "ZAiKS od linków", który pobierałby abonamenty na linkowanie. Absurd.

Jak bardzo jest to absurdalne, przekonano się już w Niemczech i Hiszpanii. Wydawcy naszych zachodnich sąsiadów uznali, że skoro nie udało im się wygrać z gigantem w imieniu 80 mln ludzi, to może ponad 500 mln obywateli UE będzie dostatecznym argumentem przymusu.

Moim zdaniem nie będzie i takie na przykład Google News powie "a ja mam was w nosie", zwłaszcza że Google akurat w tym sektorze swojej działalności nie zarabia.

Problemem jest natomiast wątpliwość w zakresie tego, na ile Artykuł 11 znajdzie zastosowanie nie tylko do Google, ale do internetu jako takiego, a więc po prostu prób linkowania, na których przecież opiera się internet, rozpowszechnianie informacji między użytkownikami, przytaczanie źródeł czy wreszcie działalność Google jako wyszukiwarki internetowej, a nie tylko agregatora newsów.

Akt 3 - Atak klonów

Bezprawnik jest jednym z najszybciej rosnących serwisów merytorycznych w polskim internecie. Mamy tylko 3 lata, a mimo to w majowym Gemiusie pod względem Real Users przegoniliśmy już niemal dwukrotnie Puls Biznesu, wyprzedziliśmy też Forsal, InnPoland czy istniejącego kilkanaście lat Antyweba. Ale to nie bierze się znikąd, mamy Labę, Krześnickiego, Buchwałd-Musińską. No i nieskromnie powiem, że mamy Kralkę. Od 3 lat nad tym projektem po prostu zapie**alam, przez 7 dni w tygodniu, nierzadko po 16 godzin dziennie.

Podobnie zapie**alają w Spider's Web Połowianiuk, Gdak, Grabiec, Gajewski czy Kosiński. To jest latanie po całym świecie, jeżdżenie po całym kraju, wstawanie o dziwnych porach, czytanie zapomnianych przez Boga i historię projektów ustaw. Nie ma więc przypadku w tym, że Spider's Web jest prawie największym serwisem o technologiach w kraju, choć nie jest podpięty pod żaden duży portal. A w dużej mierze wynika to z tego, że po prostu ma kapitalne, autorskie treści.

I Google to widzi, ma mechanizmy, a może nawet i ludzi. Google taką pracę docenia, Google News taką pracę premiuje. Pozwala nam się bić z dużymi portalami, polecając nasze teksty nowym czytelnikom. O jakiś nośny temat Bezprawnik czy SW dalej muszą stoczyć wojnę z Wirtualną Polską czy Onetem. Ale w tej konfrontacji stajemy się meczem Meksyku z Niemcami. Bez wsparcia Google i jego usług bylibyśmy w roli San Marino.

Więc niemieckiemu wydawcy prasy jest w sumie wszystko jedno, czy się na Artykule 11 obłowi i Google zacznie mu płacić podatek od linkowania, czy też po prostu Google News z rynku medialnego wykosi, przy okazji pozbywając się tej całej blogowej "drobnicy". Bo na duży portal i tak wejdzie sobie każdego miesiąca kilka milionów mniej zaawansowanych użytkowników, mających ustawionych go jako stronę startową od 1999 r., podczas gdy blog dla jednego miliona musi swojego blogera wysłać swojego autora przez równik nawet kilka razy.

Pazerność mediów zniszczy wszystko, co dobre w internecie.

Niemiecka pazerność i lobbowanie szkodliwych ustaw nie łączy się z żadnym interesem społecznym. Usługa Google News publikująca praktycznie tylko nagłówki, maksymalnie nagłówki z jednozdaniowym opisem, nie stanowi naruszenia praw autorskich. Nie tylko w kontekście tak zwanego prawa cytatu, ale przede wszystkim ustawowego wyłączenia, które dopuszcza, by "proste informacje prasowe" były wyłączone spod prawnoautorskiej ochrony. Czym innym niby ma być nagłówek artykułu, jeśli nie prostą informacją prasową.

Przeforsowanie Artykułu 11 oraz jego konsekwencje, które na razie trudno jest mi sobie wyobrazić, zniszczą wszystko to, co jest dobre w internecie. Moim zdaniem spotęgują monopolizację mediów w sieci - i to tych mediów, które nie muszą się starać, nie mają żadnych ambicji, stażystom płacą grosze i wymagają dziestu tekstów dziennie. Ograniczą rozprzestrzenianie się informacji czy nawet zwykłą kulturę prasową, w której chętnie podaje się źródło oryginalnej informacji. W kontekście "podatku od linkowania" byłoby to niewskazane.

REKLAMA

Ja nie jestem fanem Google. Wielokrotnie ostrzegałem na łamach Spider's Web przed monopolistycznymi praktykami tej korporacji, która chce przejąć rynek reklamowy swoim formatem AMP. Ale w tym wypadku obserwujemy wyłącznie atak innych podmiotów pragnących monopolu na monopolistę, a wszystko to pod dyktando instrumentalnie wykorzystanej Unii Europejskiej.

W temacie nieomawianego w tekście, a równie groźnego Artykułu 13, polecam mój tekst z Bezprawnika: Akcja-reakcja. Pobłażanie przez lata stronom typu cda.pl sprawi, że dziś UE może zniszczyć wolny internet.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA