Huawei Mate 10 Pro to smartfon, który chciałbym znaleźć pod choinką
Gdybym miał wybrać wymarzony smartfon, który chciałbym znaleźć pod choinką, zdecydowanie poprosiłbym o Huawei Mate 10 Pro. Nie poproszę Świętego Mikołaja o jego przyniesienie wyłącznie z jednego powodu - bo już go mam.
Nie ma tu cienia przesady. Huawei Mate 10 Pro jest zdecydowanie najlepszym smartfonem, jakiego miałem okazji używać i jestem przekonany, że przez co najmniej najbliższy rok nie będę chciał go wymienić na inny model. Jest to zasługa świetnej jakości wykonania, podzespołów z najwyższej półki oraz bardzo dobrego aparatu. Ale po kolei.
Do tej pory miałem problem ze smartfonami z serii Mate.
Jasne, miały ogromne wyświetlacze, które idealnie nadawały się do konsumpcji treści oraz pracy, jednak były to telefony nieco za duże do wygodnego użytkowania. Huawei Mate 10 Pro nie ma takiego problemu. Zastosowanie dużego wyświetlacza o proporcjach 18:9 oraz bezramkowego wzornictwa sprawiły, że telefon nadal ma ogromne możliwości, ale nie wyślizguje się z dłoni. A nawet gdy się wyślizgnie i wyląduje… chociażby w wannie, to nic mu się nie stanie, bo spełnia normę IP67.
Sam ekran też jest świetny. Jest to 6-calowy OLED o rozdzielczości 2160 x 1080 pikseli. Nie zużywa wiele energii, pięknie odwzorowuje barwy, a oglądanie na nim filmów i seriali to czysta przyjemność. Robię to w pociągach, samolotach, a nawet na rowerku w siłowni. Mogę powiedzieć, że Huawei Mate 10 Pro stał się najczęściej używanym przeze mnie telewizorem. Co więcej, wyświetla on nie tylko ładny obraz, ale też bardzo dobrze gra, zarówno na wbudowanych głośnikach stereo, jak też na słuchawkach.
Kolejna istotna cecha Huawei Mate 10 Pro to podzespoły.
Procesor Kirin 970 z chipem, który wykorzystuje rozwiązania sztucznej inteligencji, 6 GB RAM, 128 GB pamięci flash. Tego smartfona po prostu nie da się zapchać. Od dnia premiery działa jak rakieta i nic nie wskazuje na to, że kiedykolwiek to się zmieni. Równie szybki jest czytnik linii papilarnych na pleckach smartfona.
Standardy łączności? Tutaj także nic nie zabrakło. Najszybsze WiFi 802.11ac? Jest. Bluetooth 4.2? Jest. Lokalizacja obsługująca GPS, GLONASS i Beidou. Jest. Tak samo jak obsługa dwóch kart SIM oraz najszybszego LTE Advanced, czyli łączenia ze sobą kilku pasm LTE jednocześnie. Mate 10 Pro ma też NFC, więc można go wykorzystać jako zbliżeniową kartę płatniczą.
Największa bolączka zdecydowanej większości smartfonów obecnie dostępnych na rynku to akumulator, który ledwo wytrzymuje jeden dzień pracy lub nie osiąga nawet takiego wyniku. Huawei Mate 10 Pro zadaje kłam temu stwierdzeniu dzięki ogniwom o pojemności 4000 mAh, które starczają na dwa dni pracy. Mimo ogromnego rozmiaru można je błyskawicznie naładować przy pomocy portu USB-C i technologii Supercharge.
Niemniej istotny jest aparat.
A konkretnie podwójny aparat, który robi zarówno piękne zdjęcia kolorowe, jak też czarno-białe. Najbardziej podoba mi się jednak funkcja rozmywania tła. Pozwala ona na wybranie ostrego miejsca już po wykonaniu fotografii i wybrania stopnia rozmycia tła za pomocą suwaka. Działa ona fenomenalnie i nie potrafię zrozumieć, czemu jest dostępna wyłącznie w smartfonach Huaweia. Inne podwójny aparaty działają od nich znacznie, znacznie gorzej.
Huawei Mate 10 Pro oczywiście nie jest urządzeniem tanim, bo kosztuje 3499 zł, ale na tle innych sztandarowych sprzętów nie wygląda źle. Na rynku mamy bowiem smartfony wycenione na 4000-5000 zł. Dlatego, choć dwa lata temu uważałbym, że Mate 10 Pro jest zwyczajnie za drogi, to teraz myślę, że jest w pełni wart swojej ceny i warto rozważyć jego kupno. Jest niemal pozbawiony i pokazuje, jak powinien wyglądać smartfon z najwyższej półki.
Pssst… szukasz innych prezentów pod choinkę? Zatem zajrzyj do naszego Poradnika Świątecznego. Blogerzy Spider’s Web przygotowali w nim listę polecanych przez siebie gadżetów, które warto podarować najbliższym.