REKLAMA

Myszka za 300 zł prawdopodobnie nie jest ci do niczego potrzebna. Chociaż...

Jeśli masz tak dużo pieniędzy, że chcesz sobie kupić myszkę za 300 albo 500 zł - droga wolna. 

jaką myszkę kupić
REKLAMA
REKLAMA

Przypomniał mi się taki dowcip z czasów, kiedy Pentium 4 był drogim obiektem marzeń niczym iPhone X, a ludzie jeszcze rozumieli kim jest "nowy ruski".

Albo jeśli pieniędzy masz mniej i/lub starasz się je rozsądnie wydawać, to nie jestem tak do końca przekonany, czy akurat myszka jest tym komponentem komputera, który należy mieć z górnej półki.

Innego zdania jest Łukasz Kotkowski czy Przemek Śmit, którzy na redakcyjnym Slacku potrafią godzinami perorować nad dokładnością najnowszego modelu Logi(techa). Po czym wychodzi jeszcze nowszy, jeszcze lepszy i wykrzykują zachwyceni, że w końcu powstała myszka idealna, jak gdyby nie mówili tego samego miesiąc temu o rok starszym modelu.

Otóż moi redakcyjni koledzy to myszkowi zboczeńcy - to na pewno. Ale obaj są też grafikami. Ja natomiast swoją pracę na komputerze, jak wiele czytających mnie w tej chwili osób, ograniczam do przeglądarki internetowej i edytora tekstu. Okazjonalnie jakaś gra, niestety nie strzelanka. I jako namówiony przez moich kolegów półtora roku temu posiadacz myszki z takiej już lepszej półki, chciałbym lojalnie i uczciwie zakomunikować, że nie ma aż takiej różnicy.

Myszka za 100 zł

Dziś rano oddałem moją Mx Anywhere 2 do naprawy w ramach rękojmi (akumulator od dnia zakupu trzymał 1,5 dnia, zamiast obiecanych przynajmniej 14) i przesiadłem się na starą myszkę HP x4000. Szczerze mówiąc jestem zszokowany jej ceną na Ceneo - 120 zł, bo na pewno zapłaciłem za nią mniej niż 50 zł. Taką miałem politykę przez lata, to znaczy: kupowałem myszki z przedziału cenowego 40-70 zł, one starczały na 8-9 miesięcy, potem się psuły i kupowałem nową. Po namowach Łukasza pomyślałem, że kupię coś za prawie 300 i zobaczymy co się stanie.

Otóż dziś jest najlepszy moment na takie refleksje, ponieważ właśnie zaliczyłem solidny downgrade. Czasem robiąc sprzętowy upgrade nie widzimy różnicy, ale wierzcie mi - downgrade zawsze czuć (narzekacie, że nowa generacja konsol nie robi różnicy? To odpalcie sobie coś na PlayStation 3 i powiedzcie jak grafika). I wiecie co? Nie ma większej różnicy. Myszka działa mniej więcej równie dobrze. Ciut gorzej, ale nie na tyle, by mogło powodować to jakieś poważne problemy. Jestem też niemal w stu procentach pewien, że podobnie działałyby te Logitechy czy Microsofty za 50 zł, których w życiu zaliczyłem już parę. (W tym miejscu skończyłem pisać artykuł w czwartek.)

Myszka za 15 zł

W piątek uznałem, że myszka, którą kupiłem za 5 dych, ale teraz chodzi za 120 zł, to jest za ambitne podejście do tematu. Poszedłem do hipermarketu Auchan i postanowiłem wybrać myszkę firmy "Tracer" (marka brzmi nieźle, ale moim zdaniem na tym premium feel się kończy) za 15 zł. Generalnie wybrałem sobie bardzo dobry cel, bo tam jest Polska. Tam, gdzie jako flagowce na wystawie wiszą Huawei P10 Lite i Samsung Galaxy A5 (lepiej i drożej już niczego nie ma), ludzie na co dzień dokonują wyborów konsumenckich wśród myszek Tracer, Vakoss i Omega.

Bo się nie znają, skąd mogą wiedzieć, że Logitech lepszy. I czy aby na pewno?

Tracer sprzedawany był za te 15 zł już z bateriami w zestawie. Z wyglądu "nawet, nawet" (ewidentnie inspirowana Microsoft 3500), niezbyt wygodna z dłoni, bo dość wysoka jak na takiego malucha, ale to kwestia przyzwyczajeń i preferencji.

I co? Na samym biurku - średnio, ślizgacze to nie do końca "to". Ale na dobrej podkładce Steelseries (mają je na Allegro za 15 zł) działa znakomicie, bardzo przyjemnie się porusza, wszystkie kliknięcia wchodzą jak trzeba. To prawda, że myszka HP wydaje się trochę lepsza od niej, ale nie na tyle, by w jakiś sposób rzutowało to na komfort pracy. Podobnie jak myszka Logitecha wydaje się troszkę lepsza od HP, ale też nieszczególnie jest ta różnica odczuwalna podczas codziennej pracy na komputerze.

To może jednak myszka za 300 zł?

W mojej ocenie myszka za 15 zł zupełnie wystarczy do komfortowej pracy na komputerze i posiada wszystkie niezbędne do tego celu właściwości. Komfort pracy jest dobry, jeśli nie jesteś profesjonalnym graczem, gadżeciarzem, Tutsi ani Hutu, prawdopodobnie nie ma powodu żebyś kupował drogą myszkę.

Ale jeśli masz pieniądze i chcesz je wydać na coś związanego z komputerem - możesz to zrobić i wyjaśnię teraz dlaczego.

Kupując myszkę za 300 zł płacisz za odczucia.

Myszka z tego segmentu cenowego po prostu "chodzi" lepiej od takiej za 15, 50 i 100. Nie chodzi tu już nawet o rozdzielczość czy precyzję wskazywania. Dla osób o naszej specyfice pracy jest to nieodczuwalne. Ale taka myszka lepiej leży w dłoni - nawet jeśli nie dzięki wyprofilowaniu (przy małych myszkach laptopowych, o których mowa w tym artykule, profilowanie to dość drugorzędna sprawa), to dzięki fakturze materiału z jakiego została wykonana.

Taka myszka więcej waży, jest przyjemniejsza w dotyku, z reguły wygląda lepiej i... ok, ja już wiem jakie komentarze wywoła ta uwaga, ale może część zainteresowanych zrozumie o co mi chodzi. Taka myszka po prostu się nie "klei", przez większość czasu wygląda jak wzięta prosto z salonu, podczas gdy te tańsze myszki mają tendencję do zbierania różnego rodzaju odcisków na przetartej fakturze.

Droższa myszka nie posiada baterii, a akumulator, co moim zdaniem, przy mojej intensywności pracy, generuje oszczędność na poziomie kilkudziesięciu złotych rocznie. Teoretycznie więc zakup myszki z akumulatorem zwraca się po pewnym czasie, choć tutaj jeszcze należałoby uwzględnić zużycie prądu, którego nie umiem policzyć. Zakładam, że jest jednak tańsze.

Myszka z górnej półki często posiada łączność Bluetooth, co w mojej ocenie jest nieocenionym atutem i bardzo chętnie z niego korzystam. Mój komputer ma tylko 2 porty USB i... oba są wolne. Myszka z górnej półki to także możliwość rekonfiguracji, więcej przycisków i więcej opcji. Przyznam wam jednak od razu, że nigdy z tego nie korzystam. Trzy przyciski od lat - to moje jedyne potrzeby, jeśli chodzi o myszkę.

Pewnie część z was zwróciła uwagę na moje stwierdzenie, że zmieniałem myszki co kilka miesięcy. Tak było. One mi się psuły, zużywały, rozpadały. Konstrukcja nie jest tam zbyt mocna, a ponieważ nie kosztowały wiele - nigdy nie bawiłem się w gwarancje czy rękojmie, tylko wyrzucałem i kupowałem następną. Tym razem po raz pierwszy oddałem myszkę w ramach rękojmi do sklepu i to na dodatek nie dlatego, że się popsuła, tylko ponieważ kupiłem wadliwy egzemplarz (akumulator od nowości trzymał 2 dni zamiast deklarowanych 14, dopiero niedawno ktoś mi uświadomił, że tak nie może być). Podejście do myszki będącej zauważalnym wydatkiem jest więc zgoła odmienne.

To w końcu jaką myszkę kupić?

REKLAMA

99% ludzi napotkanych na ulicy doradziłbym myszkę do 30 zł z hipermarketu. W przypadku czytelników Spider's Web te proporcje są jednak trochę odmienne. Decyzję podejmiecie oczywiście sami, bo mniej więcej wiecie, o co w tym wszystkim chodzi. Zależało mi jednak żeby nieco odczarować ten mit myszek za kilkaset złotych. Moim zdaniem myszki to taki komponent, w którym różnica pomiędzy niską a wysoką półką nie jest aż tak odczuwalna, jak w przypadku np. smartfonów.

Chciałbym też podpowiedzieć, że od czasu do czasu Amazon rzuca te "myszki za 300 zł" w promocjach za pół ceny i na pewno w takim wypadku warto taki zakup rozważyć.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA