REKLAMA

Znacie już nowy portal Roberta Lewandowskiego? Wasza przyszła żona pewnie już zna...

Nawet jeśli nie jesteście przesadnymi fanami Weszlo.com, to książki Krzysztofa Stanowskiego stanowią prawdziwą kopalnię ciekawostek i anegdot dla miłośników futbolu. I jedną z tez forsowanych przez autora jest to, że byli piłkarze są zazwyczaj biedni. 

lewandowski
REKLAMA
REKLAMA

Albo nawet bardzo biedni. Nie jest to oczywiście reguła, ponieważ niektórzy z nich zdołali się w trakcie swojej kariery dorobić umiejętnie inwestując, ewentualnie znaleźli sobie nowe, atrakcyjne finansowo prace w branży najczęściej związanej ze sportem.

Nie każdy miał jednak tyle zaradności życiowej i w rezultacie wielu polskich ligowców podziwianych jeszcze w latach 90., dziś klepie biedę. Było zresztą kilka medialnych przykładów takich upadków. Stanowski diagnozuje to w bardzo prosty sposób - często nieszczególnie bystrzy jegomoście nagle dostawali gigantyczne pieniądze. I zaczynali wydawać, wydawać, wydawać, nagle piłka magicznie przestawała znajdować bramkę, kończyły się przelewy od prezesa i piłkarz odkrywał, że w wieku 32 lat nagle zostawał z niczym. Z dobrym samochodem, zegarkiem, może mieszkaniem (jeśli szczęście dopisało) i absolutnym brakiem pomysłu na to, co dalej.

Mam wrażenie, że o ile w tamtych czasach taki scenariusz był dość często spotykany, dziś ta tendencja trochę się odwraca.

Oczywiście, mamy dziś najlepszych piłkarzy od pokoleń, oni zarabiają miliony euro i są gwiazdami światowej piłki. Ale też prowadzą się lepiej, przywiązują dużą wagę do diety, trybu życia, a w rezultacie - również do finansów. Być może częściowo wynika to z ich profesjonalnej, współczesnej mentalności, częściowo z faktu posiadania dobrych doradców. Nie dziwi zatem, że o inwestycjach naszego najlepszego obecnie piłkarza, który na piłce i kontraktach reklamowych zarabia znakomicie, mówi się od dawna.

Robert Lewandowski kojarzy nam się przede wszystkim z murawą i seryjnie zbieranymi golami, ale okazuje się, że jeśli zapomnimy na chwilę o piłce, to jest to też "pan z internetu" i to w stopniu o wiele większym, niż bycie gwiazdą mediów społecznościowych. Najnowszym zakupem popularnego "Lewego" jest serwis internetowy wedding.pl, za udziały w którym, działając przez swój fundusz inwestycyjny, piłkarz zapłacił - jak donosi (ekhm) Pudelek - 3,5 mln zł. Funkcję "szefowej" serwisu powierzono dziennikarce Agnieszce Hyży (skojarzyłem postać po połączeniu z panieńskim nazwiskiem - Popielewicz).

REKLAMA

Prawników, architektów, dostawców pizzy, powoli zaczną zastępować maszyny, a śluby ludzie będą brali zawsze. Dlatego serwis łączący internautki ze sklepami sprzedającymi suknie ślubne wydaje się mieć przyszłość. 3,5 mln zł to z jednej strony mało, kiedy spojrzy się, ile na skupowanie serwisów internetowych wydawała swego czasu Wirtualna Polska.

Z drugiej strony to całkiem sporo, biorąc pod uwagę, że serwis wystartował w zasadzie dopiero w tym roku i miesięcznie ma (na moje oko) jakieś 100 000 uu. Wydaje się więc, że serwis od samego początku był "szyty" pod małżeństwo Lewandowskich. W przypadkach takich serwisów nie tyle istotny jest sam ruch, co jego konwersja na sprzedane gadżety. A tutaj może być to całkiem niezły wynik, zwłaszcza że przy zaangażowaniu Anny i Roberta Lewandowskich w promocję, szybko zrobi się z tego wiodąca, krajowa marka ślubna.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA