REKLAMA
  1. Spider's Web
  2. Technologie
  3. Media

Znacie już nowy portal Roberta Lewandowskiego? Wasza przyszła żona pewnie już zna...

Nawet jeśli nie jesteście przesadnymi fanami Weszlo.com, to książki Krzysztofa Stanowskiego stanowią prawdziwą kopalnię ciekawostek i anegdot dla miłośników futbolu. I jedną z tez forsowanych przez autora jest to, że byli piłkarze są zazwyczaj biedni. 

08.05.2017
13:11
lewandowski
REKLAMA
REKLAMA

Albo nawet bardzo biedni. Nie jest to oczywiście reguła, ponieważ niektórzy z nich zdołali się w trakcie swojej kariery dorobić umiejętnie inwestując, ewentualnie znaleźli sobie nowe, atrakcyjne finansowo prace w branży najczęściej związanej ze sportem.

Nie każdy miał jednak tyle zaradności życiowej i w rezultacie wielu polskich ligowców podziwianych jeszcze w latach 90., dziś klepie biedę. Było zresztą kilka medialnych przykładów takich upadków. Stanowski diagnozuje to w bardzo prosty sposób - często nieszczególnie bystrzy jegomoście nagle dostawali gigantyczne pieniądze. I zaczynali wydawać, wydawać, wydawać, nagle piłka magicznie przestawała znajdować bramkę, kończyły się przelewy od prezesa i piłkarz odkrywał, że w wieku 32 lat nagle zostawał z niczym. Z dobrym samochodem, zegarkiem, może mieszkaniem (jeśli szczęście dopisało) i absolutnym brakiem pomysłu na to, co dalej.

Mam wrażenie, że o ile w tamtych czasach taki scenariusz był dość często spotykany, dziś ta tendencja trochę się odwraca.

Oczywiście, mamy dziś najlepszych piłkarzy od pokoleń, oni zarabiają miliony euro i są gwiazdami światowej piłki. Ale też prowadzą się lepiej, przywiązują dużą wagę do diety, trybu życia, a w rezultacie - również do finansów. Być może częściowo wynika to z ich profesjonalnej, współczesnej mentalności, częściowo z faktu posiadania dobrych doradców. Nie dziwi zatem, że o inwestycjach naszego najlepszego obecnie piłkarza, który na piłce i kontraktach reklamowych zarabia znakomicie, mówi się od dawna.

Robert Lewandowski kojarzy nam się przede wszystkim z murawą i seryjnie zbieranymi golami, ale okazuje się, że jeśli zapomnimy na chwilę o piłce, to jest to też "pan z internetu" i to w stopniu o wiele większym, niż bycie gwiazdą mediów społecznościowych. Najnowszym zakupem popularnego "Lewego" jest serwis internetowy wedding.pl, za udziały w którym, działając przez swój fundusz inwestycyjny, piłkarz zapłacił - jak donosi (ekhm) Pudelek - 3,5 mln zł. Funkcję "szefowej" serwisu powierzono dziennikarce Agnieszce Hyży (skojarzyłem postać po połączeniu z panieńskim nazwiskiem - Popielewicz).

REKLAMA

Prawników, architektów, dostawców pizzy, powoli zaczną zastępować maszyny, a śluby ludzie będą brali zawsze. Dlatego serwis łączący internautki ze sklepami sprzedającymi suknie ślubne wydaje się mieć przyszłość. 3,5 mln zł to z jednej strony mało, kiedy spojrzy się, ile na skupowanie serwisów internetowych wydawała swego czasu Wirtualna Polska.

Z drugiej strony to całkiem sporo, biorąc pod uwagę, że serwis wystartował w zasadzie dopiero w tym roku i miesięcznie ma (na moje oko) jakieś 100 000 uu. Wydaje się więc, że serwis od samego początku był "szyty" pod małżeństwo Lewandowskich. W przypadkach takich serwisów nie tyle istotny jest sam ruch, co jego konwersja na sprzedane gadżety. A tutaj może być to całkiem niezły wynik, zwłaszcza że przy zaangażowaniu Anny i Roberta Lewandowskich w promocję, szybko zrobi się z tego wiodąca, krajowa marka ślubna.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA