Snapchat jak Uber - trwoni miliardy dolarów kwartalnie. Gdzie jest granica tego szaleństwa?
To już zakrawa o swoistą modę - najgorętsze startupy, te podziwiane na całym świecie, trwonią miliardy dolarów w każdym kwartale. Do czego to prowadzi?
Jeśli wydawało się, że z 5,3 mld dol. stratą w dwa lata Uber pobił wszelkie granice biznesowego rozsądku, to jak skomentować 2,2 mld dol. straty Snapchata w zaledwie trzy miesiące? Powoli kończy się zasób słów, którymi można byłoby to skwitować.
No bo co by tu powiedzieć? Że katastrofa? Kompromitacja? Absurd? Biznesowy przekręt? To wszystko przecież zbyt lekkie słowa, których zresztą używaliśmy, by opisywać stan finansów Ubera. Snapchat bije jednak niechlubne rekordy startupowego zepsucia. Wypadałoby więc użyć mocniejszych słów, niż w przypadku Ubera. Problem w tym, że mocniejszych w języku polskim już nie ma.
I nie ma żadnego znaczenia, że owa dziura, wyrwa wręcz, w postaci 2,2 mld dol. to jednorazowy fenomen związany z rozliczeniem kosztów niedawnego IPO. Wygląda na to, że Snapchata po prostu na wejście na giełdę stać nie było. A już na pewno spółka Evana Spiegela na to nie zasługiwała, przynajmniej jeśli chodzi o biznesowe realia normalnego, poza-startupowego świata.
No, ale nikt w Stanach szat rozdzierał nie będzie.
2 mld dol. to kwota, którą Snapchat wydał na:
- wynagrodzenie banków inwestycyjnych,
- doradców finansowych,
- wypłaty kompensacyjne i premiowe dla pracowników przy IPO.
Fortunę zarobili też ci, którzy w Snapchata jeszcze na rynku prywatnym zainwestowali. Sam Spiegel przytulił 550 mln dol. nagrody, choć ponoć to było już rozliczone wcześniej. Ach, i Snapchat zapowiedział, że do rozdania premii w akcjach i gotówce ma jeszcze 1,1 mld dol.
A że się nie spina biznesowo? Cóż, to już nie problem founderów, angel inwestorów i menedżerów VC, czy jak tam ci spece od przelewania próżni w próżnię się nazywają.
Snapchat mówi: bez tych wypłat, nasza strata wyniosłaby zaledwie 188 mln dol. w ostatnim kwartale.
Też mi pocieszenie. W całej swojej historii, podobnie jak Uber, czy inny gigant nowej ekonomii internetowej - Twitter - Snapchat nie zarobił na czysto ani centa. Czy to normalne?
Przychody? Mizerniutkie. Zaledwie 149,6 mln dol. Nowe projekty biznesowe? Na razie słabiutko - Spectacles, czyli okulary do Snapa, które firma próbuje sprzedawać jako kultowe gadżety reglamentując ich podaż, sprzedały się zaledwie w ok. 60 tys. egzemplarzy przynosząc firmie 8 mln dol. przychodu.
I nawet podstawowy biznes, przepraszam biznesik, Snapchata zdaje się łapać zadyszkę.
Kwartalny wzrost aktywnych użytkowników wyniósł jedynie 5 proc. do 166 mln. To znacznie słabiej od Instagram Stories, który mimo iż wdrożony niedawno, ma już ponad 200 mln aktywnych użytkowników każdego dnia. Kopiowanie funkcjonalności Snapa, Markowi Zuckerbergowi wychodzi przednio.
Przedstawiciele Snapchata robią jednak dobrą minę do złej gry. Mówią: nasi użytkownicy są wyjątkowi na rynku reklamy, bo telewizja oraz prasa nie ma w ogóle do nich dostępu. Może to i prawda, tylko co z tego, jak Snapchat nie potrafi ich odpowiednio zmonetyzować.
Z jakiejkolwiek strony by nie patrzeć Snapchat nie spina się biznesowo. I nie ma widoków na przyszłość, co nawet w szczerym wyznaniu 3 miesiące temu przedstawiciele firmy mówili - może być tak, że Snapchat nigdy nie będzie dochodowy.
To jednak żaden przyczynek do zmartwień Evana Spiegela. On już swoich kilka miliardów dolarów zarobił.