Kosztuje 59 zł i od dzisiaj można ją kupić w Biedronce. Sprawdziliśmy tanią opaskę fitness
Do Biedronki znów trafia opaska fitness w rewelacyjnie niskiej cenie. Za Hykkera SmartyFit zapłacimy zaledwie 59 zł. Tylko... czy warto?
SmartyFit trafił do mnie kilka dni wcześniej, niż zawitał na sklepowych półkach Biedronki. Miałem więc trochę czasu, żeby sprawdzić, czy - o ile szukamy właśnie tego typu sprzętu - warto się skusić, czy może lepiej dozbierać trochę więcej do sprzętu z wyższej półki.
Z jakich powodów opłaca się więc wydać prawie 60 zł, a z jakich nie? Zacznijmy od zalet.
Konkurencja? Jaka konkurencja?
59 zł. Za tyle nie można nawet pójść w dwie osoby do kina. O jakiejś nowej, markowej opasce fitness też nie ma mowy. Ba, jeśli będziemy chcieli dokonać zakupu w Polsce, kupno w zasadzie jakiegokolwiek podobnego sprzętu w tej cenie będzie niemożliwe.
Tak, są opaski fitness, które można kupić w podobnej cenie albo o kilka złotych taniej, ale przeważnie są w jakiejś kwestii od SmartyFita gorsze - np. nie mają ekranu. Tak, można kupić takie, które mają wszystko to, co SmartyFit, ale wtedy przeważnie przekraczamy poziom 100 zł.
Nie jest to więc zakup, do którego trzeba się tygodniami przygotowywać, ani też taki, którego będziemy później długo żałować, jeśli coś nam nie będzie pasować.
Mierzy kroki? Mierzy
Dawno minęły już czasy, kiedy tylko naprawdę drogie opaski poprawnie mierzyły liczbę kroków, które pokonaliśmy danego dnia.
Jak sprawuje się w tej kwestii Hykker SmartyFit? Dobrze, po prostu dobrze. Większość mojej dziennej aktywności rejestrował z precyzją podobną do mojej prywatnej, wielokrotnie droższej opaski. Rozbieżność pod koniec dnia wynosiła wprawdzie kilkaset kroków, ale że nie liczyłem każdego z nich, trudno stwierdzić, która miała rację.
Za to nie można zaprzeczyć, że SmartyFitowi zdarza się podliczyć trochę kroków przy intensywnym pisaniu na klawiaturze. Tak, całkowicie nie da się chyba tego wyeliminować, ale też spokojnie - nawet najwięksi fani Messengera nie nabiją w ten sposób 10 tys. kroków dziennie.
Zresztą powtórzę to po raz kolejny - nie ma absolutnie żadnego znaczenia, czy liczbę kroków mamy pod koniec dnia podaną z dokładnością do 1 kroku, czy zawyżoną albo zaniżoną o kilkaset. Nikt przecież nie powiedział, że te magiczne 10 000 kroków wystarczy idealnie każdemu i 10 001 kroków jest lekarstwem na każde zło.
Liczba kroków wskazuje raczej poziom naszej aktywności. Jeśli mamy 3 czy 4 tys. to raczej wiadomo, że ruszamy się kiepsko. Jeśli 6-7 tys. - jest ok, ale powinniśmy zrobić trochę więcej. Jeśli 10 tys. i więcej - zrobiliśmy dobrą robotę. Tutaj nawet różnica na poziomie 1000 kroków nie ma większego znaczenia. Poważnie.
Mierzy sen? Mierzy.
I to zresztą całkiem skutecznie, choć po kilku latach noszenia opasek dalej nie jestem w stanie wyciągnąć z tych danych żadnych ciekawych wniosków.
Jeśli jednak wierzysz, że tobie się uda, sprzęt Hykkera dostarczy ci niezbędne dane. Tryb nocny trzeba wprawdzie aktywować i dezaktywować ręcznie, ale potem automatycznie wyliczony zostanie m.in. czas potrzebny nam na zaśnięcie (i jest zaskakująco dokładny), a w statystykach będziemy mieć godziny zasypiania i budzenia się, średnią i sumaryczną długość snu i tak dalej. W zasadzie wszystko to, co mogłoby być istotne.
Czyli, w skrócie, dwie najważniejsze funkcje opaski fitness działają. W sprzęcie za 59 zł.
Ma ekranik
I to nie taki jak w starszych Fitbitach, z kilkoma diodami-kropkami. Mamy tutaj normalny ekran, który po podniesieniu opaski do góry pokazuje nam datę i godzinę, a po kliknięciu umieszczonym z boku przyciskiem pokazuje także kroki, spalone kalorie i przebyty dystans.
Brak konieczności każdorazowego sięgania po telefon w przypadku, kiedy chcemy zapoznać się z tymi danymi to naprawdę spory plus.
No i możemy nim zastąpić zegarek.
Powiadomi o... powiadomieniach
I choć niewiele z nimi zrobimy z poziomu opaski, przynajmniej będziemy wiedzieć, co trafiło na nasz telefon.
Zadziała z większością smartfonów z Androidem
Hykker SmartyFit ma tylko dwa wymagania, jeśli chodzi o połączenie ze smartfonem. Ten drugi musi mieć Androida w wersji co najmniej 4.3, a także - co robi już chyba każdy względnie nowy sprzęt - obsługiwać Bluetooth 4.0 LE.
To tyle.
Niestety z iOS czy Windows Phone/Mobile go nie połączymy.
Synchronizuje się z Google Fit
Najgorsze co może być? Zamknięcie naszych danych w jednej aplikacji, bez możliwości ich sensownego eksportu. Ma to znaczenie szczególnie wtedy, kiedy sprzęt jest raczej sprzętem pod względem ceny i funkcjonalności startowym.
Tutaj na szczęście tego problemu nie ma. SmartyFita możemy połączyć z Google Fit. Jeśli za jakiś czas kupimy sobie droższą opaskę albo zegarek sportowy, nie stracimy ciągłości danych.
Nie jest 10x gorszy od konkurencji
Mam opaskę fitness, która kosztuje mniej więcej 10x tyle, co Hykker SmartyFit. Mam zegarek sportowy, który kosztuje... sięga po kalkulator... 42,37 razy więcej niż SmartyFit. Ale jeśli chodzi o podstawowe funkcje monitorowania dziennej aktywności to nie powiedziałbym, że Hykker robi to wszystko 10 albo 42,37 razy gorzej.
Tak, nie ma tu żadnych cudów, nie ma żadnych fikuśnych opcji dodatkowych, ale takie absolutnie podstawowe parametry - kroki i sen, mierzone są po prostu w porządku.
Nie trzeba go codziennie ładować
Według producenta akumulator SmartyFita powinien wystarczyć na cały tydzień bez ładowania. W teorii, przy niezbyt intensywnym użytkowaniu, może być to prawda.
Patrząc jednak na to, jak zachowuje się u mnie, obstawiałbym raczej jako bardziej realny czas pracy około 5 dni. I tak wystarczająco dużo.
Nie spada, nie wypada
Może i SmartyFit nie jest konstrukcją najbardziej premium na rynku, ale też nie ma szans, żeby całość natychmiast się rozpadła albo żeby moduł główny wkładany do gumowej opaski wypadł. Całość trzyma się na miejscu stabilnie i solidnie.
Możesz ją kupić w sklepie obok domu
Jasne, można zaoszczędzić jeszcze kilka złotych i zamówić podobną opaskę z Chin. Tyle tylko, że... to zabawa dla zdeterminowanych. Czekamy nie wiadomo ile, ewentualna gwarancja (a pamiętajmy, to jest sprzęt za kilkadziesiąt złotych, tu może pójść coś nie tak) rozpatrywana i realizowana jest nie wiadomo ile, i tak dalej, i tak dalej.
A tutaj? Idziemy do sklepu, który pewnie mamy koło domu, zostawiamy niecałe 60 zł, wychodzimy z gotowym do pracy sprzętem. Warto się ścierać, żeby zaoszczędzić dodatkowe 5-10? Na to już odpowiedzieć musicie sobie sami.
Możesz ustawić setki alarmów
Śmieszna sprawa, ale w mojej wielokrotnie droższej opasce mogę ustawić... cały jeden budzik. Dlaczego? Nikt tego nie wie.
W Hykkerze natomiast tych budzików można ustawić ile się chce - klikałem w opcję dodania kolejnego przez dłuższy czas i nigdzie nie pojawiła się informacja, że przekroczyłem jakikolwiek limit.
Małe, ale miłe.
Przypomni, żeby się ruszyć
Aplikacja do obsługi opaski pozwoli ustawić czas, po którym - o ile nie poruszamy się - opaska przypomni nam o tym, żeby jednak wykonać kilka kroków.
Co ciekawe, czas ten ustalamy sam - minimalny okres bezczynności to 15 minut. Co jeszcze ciekawsze, możemy ustawić go według dni tygodnia - czyli np. w sobotę i niedzielę możemy poleżeć przed telewizorem, ale już w ciągu tygodnia na taki bezruch nie będziemy sobie pozwalać.
A wady?
Nie oznacza to oczywiście, żę Hykker SmartyFit nie ma wad. Choć w przypadku urządzenia za takie pieniądze większość z nich jest czepianiem się na siłę. Ale niech będzie, oto one:
Proszę zatrudnić własnych stylistów
Można powiedzieć, że nie da się wymyślić oryginalnie wyglądającej opaski fitness, że jest jeden słuszny kształt i po prostu wszyscy go naśladują.
Tyle tylko, że jeśli chodzi o sprzęty o markowych producentów, odróżnienie ich od siebie nie stanowi większego problemu. Fitbit wygląda po swojemu, Garmin wygląda po swojemu, TomTom wygląda po swojemu, półmartwy Jawbone też ma własne wzornictwo.
A SmartyFit? Cóż, jeśli widzieliście Fitbita Charge, to widzieliście i SmartyFita.
Do tego dochodzi jeszcze fakt, że niespecjalnie przepadam za ogólną konstrukcją tej opaski. Nie, nie uciska ręki. Nie, nie powoduje podrażnień. Nie jest też przesadnie duża i ciężka (moja opaska jest cięższa i podobnych wymiarów). Ale jakość gumy obudowy niespecjalnie do mnie przemawia, tak samo jako to, że moduł główny niezbyt dobrze w nim leży (nie wypada, ale miejscami pojawiają się brzydkie zniekształcenia). To jednak głównie kwestie estetyczne.
Nie mogę natomiast stać się fanem zastosowanego typu zapięcia - na dwa klipsy, zamiast typowego zapięcia zegarkowego. Żeby założyć opaskę trzeba te dwa bolce wciskać mocno w otwory, tym samym uciskając mocno wewnętrzną część ręki. Może zrobiłem się przez te lata za komputerem delikatny, ale cóż - nie podoba mi się to zbytnio.
Ten ekranik jest mały
Tak, ekran jest w przypadku sprzętu Hykkera zaletą, bo jest i wyświetla informacje. Ale też jest po prostu mały, wręcz malutki, a do tego dane prezentowane są czcionką o niezbyt pięknym kroju.
Na szczęście niewielki ekran jest problemem tylko w przypadku jednej zakładki - daty i godziny, gdzie jest po prostu napchane zbyt wiele elementów. Kiedy prezentowane są tylko kroki albo tylko kalorie, nawet z daleka widać wyświetlane wartości.
Problemy z ekranikiem mogą być także na dworze, przy mocniejszym słońcu. Wyświetlacz ma zbyt słabe podświetlenie i jest zbyt błyszczący, żeby można było komfortowo odczytywać informacje bez wspomagania się drugą ręką, robiącą za daszek przeciwsłoneczny.
Zasięg Bluetooth jest taki sobie
Hykker SmartyFit ma kilka ciekawych funkcji, w tym m.in. opcję informowania o powiadomieniach na telefonie czy o tym, że połączyliśmy/rozłączyliśmy się ze smartfonem (przydatne jeśli np. zgubimy go gdzieś na spacerze). Tyle tylko, że zasięg Bluetooth tej opaski należy raczej do kategorii tych kiepskich.
Informacja o rozłączeniu potrafi pojawić się już w momencie, kiedy wyjdziemy z pokoju, gdzie został telefon. Zejście piętro niżej (i to niezbyt wysokie piętro, z drewnianą podłogą) to już niema gwarancja zobaczenia komunikatu o zerwaniu połączenia.
Ostatecznie... dość szybko funkcję informowania o połączeniu/rozłączeniu po prostu wyłączyłem.
Wodowstręt
Hykker SmartyFit nie jest wodoodporny. Jeśli więc chcecie z nim biegać, a obficie się pocicie - uważajcie. Na czas kąpieli też lepiej zostawić opaskę na szafce.
Brak pulsometru
Ale w takiej cenie to może nawet lepiej. Lepiej nie mieć takich informacji niż mieć absurdalne, losowe dane, które lubią podawać tanie sprzęty.
Nie spodziewajmy się ideału
Ten sprzęt kosztuje 59 zł - nie liczmy na to, że będzie łączył w sobie zalety Fitbitów, Garminów i TomTomów, jednocześnie podgryzając je 10-krotnie niższą ceną.
To zdecydowanie nie jest sprzęt doskonały - oprócz wymienionych powyżej wad da się znaleźć jeszcze sporo mniejszych i większych niedoróbek.
Już samo pierwsze łączenie ze smartfonem - a z tego co widziałem, to nie tylko mój problem - może się udać dopiero za którymś razem. W aplikacji nie zadbano o to, żeby w kółku aktywności mieściła się większa liczba kroków bez wychodzenia poza obrys koła. Nie wszystkie opcje w aplikacji są przetłumaczone, a niektóre przetłumaczone są w sposób nielogiczny, przez co nie wiadomo do czego służą. Inne z kolei nie są w ogóle opisane i trzeba sięgać po instrukcję, żeby rozszyfrować ich przeznaczenie. W nocy natomiast będzie denerwować to, że mimo włączenia trybu nocnego opaska i tak podświetla ekran przy ruchu nadgarstka. Po co? A kto to wie...
Nie udało mi się też za nic sprowokować opaski do tego, żeby wyświetlała informacje o połączeniach przychodzących, czy chociażby wibrowała z tej okazji. Tak, tak, spróbowałem do siebie zadzwonić z innego telefonu - nic nie pomogło.
Opaska lubi też (może tylko mi) płatać figle. Przykładowo zarejestrowała liczbę kroków podczas spaceru niemal 1:1 z dużo droższą opaską, ale po powrocie do domu, przy próbie synchronizacji z telefonem... uznała, że ten spacer jednak nie miał miejsca. I tak zamiast 4500 kroków znów miałem 500. Dlaczego? Nie mam pojęcia.
To brać czy nie?
Jeśli zastanawiasz się, czy takie opaski w ogóle mają sens, a nie chcesz ryzykować zbyt wysokiej kwoty - jasne, dlaczego nie. 59 zł pozwoli ci przekonać się, czy ta cała zabawa w liczenie do 10 tys. kroków ma jakikolwiek sens, czy w jakikolwiek sposób motywuje cię do większej aktywności, czy może w ogóle to do ciebie nie przemówi.
To nie jest sprzęt idealny, zdecydowanie. To nie jest najbardziej zaawansowany sprzęt na rynku. To nie jest najpiękniejszy ani najlepiej wykonany sprzęt tego typu. Ale jest - w tym co ma robić - zaskakująco poprawny jak na swoją cenę.
I o ile często warto jest nie kupować najtańszych produktów, dozbierać trochę więcej, dołożyć i mieć sprzęt z wyższej już półki, o tyle tutaj ta zasada nie ma zbytnio zastosowania. Bo ile trzeba dołożyć, żeby wejść na półkę wyżej? Wielokrotność ceny SmartyFita.