Nie miałem pojęcia, jak szpieguje mnie Facebook, do czasu aż... znalazłem bezdomnego psa
Do tej pory uważałem, że problem mnie nie dotyczy ponieważ na co dzień staram się dbać o swoje dane i bezpieczeństwo w sieci. Różnym aplikacjom nie pozwalam na śledzenie mojego położenia i pobierania danych, ale…
Pewnego dnia znalazłem psa, a właściwie przygarnąłem do siebie psiaka, który błąkał się po osiedlu. Było już za późno, by jechać do weterynarza i sprawdzić jego chip, więc pies został z nami na noc. Okazał się bardzo grzecznym psem rasy Husky i gdy na drugi dzień po odczytaniu danych z chipa oddałem go właścicielowi, poczułem to wspaniałe uczucie, które zwykle towarzyszy nam po spełnieniu dobrego uczynku
Niestety, kilka chwil później byłem przerażony.
Z Facebooka korzystam rzadko i głównie do celów zawodowych, dlatego strasznie irytują mnie pseudo zabawne posty znajomych, kolejne zaproszenia do gier, czy polubienia nowych stron. Albo polecanie znajomych… Tak, to jest najgorsze. Gdy kogoś nie widziałem od kilku lat to pewnie miałem ku temu powód i Facebook nie musi mi co pół roku przypominać o znajomości, której nie chcę pielęgnować. Prawda?
Problem w tym, że Facebook polecił mi kogoś, kogo po raz pierwszy spotkałem oddając psa znalezionego na ulicy.
Polecił mi osobę, z którą rozmawiałem przez kilka minut. Nie mieliśmy wspólnych znajomych. Ja sam nie miałem w tamtej chwili zainstalowanej aplikacji Facebooka w smartfonie. Jakim więc cudem Facebook polecił mi, abym dodał do znajomych opiekuna psa, którego znalazłem na ulicy dzień wcześniej?
Mając w perspektywie posiadanie dziecka zastanawia mnie coraz mocniej, co wydarzy się, gdy mój dzieciak przyjdzie na świat.
Młody najpierw przetrwa lata młodzieńcze, a później przyjdzie mu zmierzyć się z brutalną internetową rzeczywistością. Przeraża mnie to, bo coraz więcej dzieci korzysta z urządzeń mobilnych podłączonych do Internetu. Własny smartfon czy tablet to już praktycznie norma, także pośród niższych kategorii wiekowych. Odsetek maluchów oraz młodzieży korzystających z tych urządzeń stale rośnie, a co za tym idzie - zwiększa się także grupa potencjalnie zagrożona nieodpowiednimi treściami. W konsekwencji ciężko jest kontrolować, co tak naprawdę dzieje się z naszym potomkiem w internecie, co ogląda dziecko, albo jaki człowiek napotka naszego malucha w internecie.
Wielu z moich znajomych to już rodzice i widzę, jak niełatwo jest powstrzymać ciekawość ich maluchów.
Jak zatem bronić nasze pociechy przed nieodpowiednimi treściami, skoro nawet samemu Facebookowi nie można zaufać? Na szczęście są na to aplikacje. Jedną z takich aplikacji jest aplikacja od ESET. Aplikacja na Androida, której zadaniem jest ochrona dziecka przed niewłaściwymi treściami oraz przed nieodpowiednimi dla ich wieku aplikacjami znajdującymi się w sieci.
Aplikacja pozwala na kontrolę dostępu do programów jakie na swoim telefonie będzie miało dostępne nasze dziecko. Pozwala blokować wybrane aplikacje po podaniu wieku dziecka, a każda próba jakiegokolwiek włączenia nieodpowiednich aplikacji powoduje, że na ekranie wyświetla się komunikat mówiący o tym, że ta zawartość nie jest odpowiednia dla dziecka. Dodatkowo mamy możliwość blokowania dostępu do określonych stron internetowych, a lokalizator pozwala na sprawdzenie aktualnego miejsca pobytu dziecka.
Z innych usług, które warto byłoby rozwijać jest sporo takich, które na pierwszy rzut oka nie wyglądają dobrze. Patrząc na ich strony internetowe można odnieść wrażenie, że stoją w miejscu. Tak czy inaczej warto zwrócić uwagę np. na takie usługi jak Opiekun.com. Roczny abonament pozwala kontrolować to co ogląda nasze dziecko na komputerze.
Inni producenci oprogramowanie antywirusowego też robią swoje narzędzia.
Szkoda tylko, że aplikacji i programów tego rodzaju jest tak mało i tak naprawdę nie ma w czym wybierać. Poza tym brakuje nagłośnienia szkoleń i warsztatów dla rodziców z zakresu opieki nad najmłodszymi i ich bezpieczeństwa w internecei. Kiedyś w sieci było tego więcej. Aktywna w tym temacie jest wciąż Fundacja Orange, ale co ponad to?
W sumie nie wiele więcej…
Z jednej strony przeraża mnie to jak mocno media społecznościowe ingerują w nasze życie. Z drugiej strony jestem w jakiś sposób spokojny o to, że dzięki rozwoju technologii mój potomek będzie w jakiś sposób bezpieczny (ale czy na pewno?). Gdy moje pokolenie dorastało, jedynym zagrożeniem było dla nas opuszczenie podwórka.
Dzisiaj, na zamkniętych osiedlach nawet o to trudno, ale internet ze swoim zasięgiem jest nieograniczony i tutaj pozostaje problem, na rozwiązanie którego nie mam żadnego pomysłu.