REKLAMA

W cyfrowej Brazylii nie ma zimnej wody i dopingu - recenzja Mario & Sonic at the Rio 2016 Olympic Games

Ależ brakowało mi gry tego typu! Brakowało mi „olimpiady”, w jaką zagrywało się lata temu na konsolach NES oraz SNES, naparzając w fizyczne przyciski i niszcząc kontrolery. Mario & Sonic at the Rio 2016 Olympic Games to bardzo sentymentalny powrót do przeszłości.

Recenzja gry Mario & Sonic at the Rio 2016 Olympic Games
REKLAMA
REKLAMA

Większość czytelników Spider’s Weba na pewno kojarzy gry wideo lat 90-tych, przedstawiające sportowe zmagania mężczyzn i kobiet złożonych z kilkuset pikseli. Szczególnie ciepło rozpamiętywanym przeze mnie „wgniataczem przycisków” jest Olympic Summer Games z 1996 roku, poświęcone igrzyskom w Atlancie. Pamiętam również kultowe Olympic Gold z 1992 roku dla Segi Genesis, a także Nagano Winter Olympics z 1998 roku, ogrywane już na konsoli PlayStation. Cóż to były za czasy!

Gra Olympic Gold z 1992 roku class="wp-image-514701"
Gra Olympic Gold z 1992 roku

„Wgniatacze przycisków” nie grzeszyły rozbudowaną mechaniką, nadrabiały za to zawartością.

Bogactwo dyscyplin sportowych sprawiało, że gry na licencjach igrzysk olimpijskich zawsze były bardzo zróżnicowane. Jasne, ostatecznie wszystko sprowadzało się do jak najszybszego wciskania przycisków lub kręcenia gałkami analogowymi, ale ileż przy tym było emocji! Walka o każdy centymetr prowadzenia podczas biegu na 600 metrów, walka o każdą pięść przewagi nad pływakiem w torze obok - aż rozbolały mnie palce na te wspomnienia.

Magię dawnych lat postawania odświeżyć jedyna firma, która ma do tego wzorowe kwalifikacje - Nintendo. Mobilne Mario & Sonic at the Rio 2016 Olympic Games dla konsoli Nintendo 3DS to właśnie nic innego, jak wzięcie kultowych gier olimpijskich z lat 90-tych, a następnie „umagicznienie” ich o kolorowe postaci ze świata hydraulika Mario oraz jeża Sonica.

Mario & Sonic at the Rio 2016 Olympic Games 3 class="wp-image-514707"

Na samym początku Mario & Sonic at the Rio 2016 Olympic Games gracz staje przed gigantycznym wyborem - Mario czy Sonic?

Wioskę olimpijską opanowały dwie szkoły sportowe. Jedna należy do wąsatego hydraulika, druga do szybkiego jeża. Sportowcy Mario są lepsi w dyscyplinach siłowych oraz wytrzymałościowych, z kolei sportowców pod skrzydłami Sonica wyróżnia większa szybkość i prędkość maksymalna.

To dopiero dylemat. Wybór szkoły jest nieodwracalny i warunkuje wszystkie dalsze posunięcia. Opowiadając się po stronie Sonica, będziemy rywalizować z przyjaciółmi Mario. Wybierając Mario, staniemy w szranki z postaciami z uniwersum Sonica. Tak źle, tak niedobrze. Dla gracza z lat 90-tych, gdy obie ikony gier wideo były na topie, wcale nie jest to łatwy wybór.

Mario & Sonic at the Rio 2016 Olympic Games 1 class="wp-image-514710"

Co świetne, Mario & Sonic at the Rio 2016 Olympic Games posiada pełną licencję Międzynarodowego Komitetu Olimpijskiego.

Oznacza to, że w grze znajdują się rozgrywane w Brazylii dyscypliny, z kolei gracz może swobodnie poruszać się po cyfrowym odpowiedniku Rio.

Oczywiście wirtualna Brazylia została odpowiednio „podrasowana”. Nikt tutaj nie ukradnie ci portfela ani nie wpuści do dzielnicy faweli. Jest czysto, jest kolorowo, jest słonecznie i pogodnie. Piękna Copacabana została zaludniona szczęśliwymi sportowcami i kibicami. Zarówno humanoidalnymi, jak i tymi ze światów Nintendo oraz Segi.

Mario & Sonic at the Rio 2016 Olympic Games 2 class="wp-image-514708"

Bardzo pozytywna wizytówka dla Rio, przygotowana przez Nintendo i Segę, zabawnie kontrastuje z prawdziwymi doświadczeniami. Z wioską olimpijską, w której część sportowców miała zimną wodę, w której pojawiało się robactwo, w której brudne szyby straszyły Polaków. Z oczywistym powodów sportowego mycia szyb na czas w Mario & Sonic at the Rio 2016 Olympic Games nie uświadczymy. Komitetowi mogłoby się to nie spodobać.

Dyscyplin sportowych w Mario & Sonic at the Rio 2016 Olympic Games jest naprawdę sporo. Część - zaskakująco rozbudowanych.

Dobre wrażenie robi zwłaszcza golf, powracający na Igrzyska po aż 112 latach nieobecności! Wiele frajdy daje również plażowa siatkówka, wymagająca zgrania z drugą połówką w zespole. Z bardziej rozbudowanych dyscyplin znajdziecie również piłkę nożną, udającą Sensible Soccer.

Oczywiście nie mogło zabraknąć dyscyplin wymagającego „zażynania przycisków”. Biegi, kolarstwo, pływanie, skoki przez płotki - tego typu aktywności sprawią, że będziecie współczuć własnemu 3DS-owi. Niezmienna od lat 90-tych mechanika wymaga, abyśmy katowali fizyczne przyciski oraz wbudowanego analoga, w pogodni za olimpijskimi medalami.

Mario & Sonic at the Rio 2016 Olympic Games 4 class="wp-image-514706"

Bardzo spodobało mi się wykorzystanie dotykowego ekranu w 3DS-ie. Przykładowo, wykręcamy na nim precyzyjne półkola za pomocą rysika, jak gdybyśmy sami ruszali rękoma podczas płynięcia kraulem. Żadna rewolucja, ale zawsze ciekawe urozmaicenie względem gier z lat 90-tych.

Co ciekawe, Mario & Sonic at the Rio 2016 Olympic Games dzieli dyscypliny na uczciwe i sportowe, oraz „na dopalaczach”.

Większość dyscyplin, o ile nie każda, ma swoje odpowiedniki z super mocami i szalonymi zasadami. To właśnie ta wcześniej wspomniana magia, którą do wioski olimpijskiej wprowadzają Sonic i Mario.

Przykładowo, grając w „ulepszoną” siatkówkę możemy wykonywać ataki specjalne, z kolei trafianie w konkretne obszary na polu przeciwnika daje dodatkowe punkty. Każda dyscyplina staje się znacznie bardziej efektowna oraz rozbudowana.

Producenci Mario & Sonic at the Rio 2016 Olympic Games zachowali przy tym zdrowe podejście do zasady fair-play w sporcie. O ile dyscypliny „na dopalaczach” są dostępne w grze, te idą obok podstawowych, sprawiedliwych form rywalizacji. Tylko w tych drugich dostajemy medale oraz posuwamy scenariusz gry do przodu.

Mario & Sonic at the Rio 2016 Olympic Games 7 class="wp-image-514702"

Mario & Sonic at the Rio 2016 Olympic Games zdecydowanie nie jest produkcją dla każdego.

Gra znajduje się w potężnym rozkroku. Z jednej strony, cechuje się archaiczną rozgrywką, którą docenią jedynie starsi gracze, pamiętający gry olimpijskie w dwóch wymiarach. Z drugiej, kolorowa oprawa zdaje się celować w młodszych odbiorców, dla których Mario & Sonic at the Rio 2016 Olympic Games może wydać się nudne, powtarzalne i monotonne.

Sam z grą bawiłem się naprawdę dobrze. Jedna z tych produkcji, która nie wymaga koncentracji i zapamiętania „gdzie to ja skończyłem ostatnim razem”. W sam raz na jazdę autobusem miejskim albo pociągiem. Nigdy jednak nie poleciłbym tego tytułu prawdziwemu amatorowi Igrzysk Olimpijskich, oglądającego sportowe zmagania od rana do wieczora.

Co mi się spodobało:

  • Gameplayowa wycieczka do lat 90-tych
  • Powrót kultowego "męczenia przycisków" początkowo cieszy
  • Siatkówka, boks, golf, piłka nożna
  • Dwie ścieżki fabularne w jednej grze
  • Wykorzystanie dotykowego ekranu
  • Gra idealna na jazdę autobusem czy pocągiem
  • Dyscypliny "na dopalaczach" ze świata Mario i Sonica
  • Licencja Międzynarodowego Komitetu Olimpijskiego

Co mi się nie podobało:

  • Zbyt kolorowa dla starszych, zbyt monotonna dla młodszych graczy
  • Sztuczne blokowanie progresu wymogiem rozwoju postaci
  • Piękne, czyste, doskonałe Rio mocno kontrastuje z prawdziwym miejscem
  • Podobne mechanizmy rozgrywki dla wielu dyscyplin
  • Mario to kawał dupka
  • Po kilku godzinach gry widziałeś już wszystko
  • W dzisiejszych czasach wiele sportowych, mobilnych gier na smartfony "robi to lepiej"

Mario & Sonic at the Rio 2016 Olympic Games zdecydowanie nie potrafi znaleźć sobie miejsca we współczesnej branży gier. Jednak dla takich dinozaurów jak ja, będzie to miła wycieczka.

REKLAMA

Wcale nie do Brazylii, ale do cudownych, beztroskich lat 90-tych.

PS Właśnie rozpoczęły się igrzyska paraolimpijskie w Rio. Proszę, nie zapominajmy o naszych cudownych, zdeterminowanych, polskich sportowcach z niepełnosprawnością.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA