Jestem tak oszczędny, że zacząłem sikać pod prysznicem
Większości osób inteligentne budownictwo kojarzy się przede wszystkim z oszczędnością energii. Okazuje się jednak, że rozwiązania te w połączeniu z naszymi nawykami mogą sprawić, iż oszczędzanie wody stanie się łatwiejsze.
Oszczędzanie wody powinno szczególnie zainteresować Polaków, ponieważ Polska ma jedne z najmniejszych zasobów słodkiej wody w Europie. Na jednego mieszkańca naszego kraju przypada 1500 metrów sześciennych wody na rok. Na całym naszym kontynencie wartość ta jest trzykrotnie większa. O mądrym gospodarowaniu wodą warto jednak pamiętać nie tylko ze względu na lokalne sprawy, ale też dobro całego globu. W końcu obecnie zaledwie 0,7 proc. światowych zasobów wody nadaje się do picia i nikt nie wie, jak ten stan rzeczy zmienić.
Zdają sobie z tego sprawę firmy zajmujące się wodociągami. Według danych zebranych przez firmę Schneider Electric, aż 72 proc. operatorów obiektów infrastruktury wodno–ściekowej jako swoje najważniejsze zadanie traktuje zwiększenie efektywności. To znaczy, że chcą minimalizować straty wody, zwiększyć efektywność sieci wodociągowych oraz zmniejszać zużycie energii elektrycznej.
Pomóc w tym mogą inteligentne rozwiązania, które będą stale monitorować sieć i pomagać w zarządzaniu nią. Rozwiązania te w połączeniu z rozbudową sieci stacji uzdatniania wody, wież ciśnień, przepompowni oraz oczyszczalni ścieków mogą zwiększyć wydajność operacyjną sieci o 25 proc., zaoszczędzić 30 proc. wody w stosunku do obecnego zużycia oraz obniżyć pobór energii o 20 proc. To przełoży się na niebagatelne oszczędności.
Oszczędzanie wody będzie łatwiejsze, jeśli zainwestujesz w automatykę.
By jednak oszczędzać wodę również samemu, można skorzystać z rozwiązań z zakresu automatyki budynkowej, które jest w stanie wdrożyć między innymi firma APA Group. Takie realizacje można spotkać nie tylko w dużych inwestycjach samorządowych, lecz także w indywidualnych gospodarstwach domowych. Zaprojektowany przez APA Group system sterowania i zarządzania inteligentnym budynkiem potrafi na bieżąco monitorować nie tylko zużycie prądu, lecz także wody.
Daje to naprawdę wiele możliwości. System ten sprawia, że możliwe jest łatwe znalezienie wszelkich anomalii. Jeżeli zużycie wody powinno być małe, a nasze liczniki cały czas się kręcą, może to oznaczać, że instalacja jest nieszczelna i woda gdzieś się wylewa i marnuje. W moim domu rodzinnym takie awarie zdarzały się raz na jakiś czas, a o zbyt dużym zużyciu cennego surowca informował mnie co najwyżej rachunek.
W przypadku inteligentnego budynku do takiej sytuacji by nie doszło, ponieważ system poinformowałby użytkownika o przekroczeniu zdefiniowanych norm zużycia wody, na przykład wysyłając powiadomienie na telefon. To samo stałoby się podczas zalania. W końcu w newralgicznych miejscach można umieścić czujniki wilgoci, które nas powiadomią o niechcianym incydencie. Jak widać, system ten pozytywnie wpływa nie tylko na oszczędzanie wody, ale też nasze bezpieczeństwo.
Inne rozwiązaniem, które ma wpływ na oszczędzanie wody może być podłączona do systemu inteligentna instalacja nawadniająca lub zraszacz, który odczytuje prognozę pogody. Jeżeli ma padać, nie podlewa roślin, robi to w przypadku słonecznej pogody. A co jeśli pogoda nie okaże się łaskawa? W takiej sytuacji czujniki wilgoci wykryją, od jak dawna nie pada i uruchomią zraszacz. Ten w ostateczności będzie można też włączyć samemu, za pomocą mobilnej aplikacji.
Zmień swoje nawyki
Przenieśmy się jednak do łazienki. Chyba nikt nie ma wątpliwości, że to tam zużywamy najwięcej wody. Problemem nie są tu automatyczne sprzęty, takie jak pralka - one są odpowiednio efektywne. Najbardziej szkodliwe są tu nasze nawyki. Ile razy zdarzyło się wam nie zakręcić wody podczas mycia zębów? No właśnie.
Chociażby z tego powodu warto zmienić nawyki lub zainwestować w kran z czujnikiem ruchu, który automatycznie zapewni nam odpowiednią ilość wody. Bardzo dużo wody ucieka nam też podczas kąpieli. Podobno żeby zużyć ilość wody, która mieści się w przeciętnej wannie, konieczne jest branie prysznica przez 19 minut. Kto z was tak długo się myje? Ja nie. Między innymi dlatego zdecydowanie wolę wziąć prysznic niż pluskać się z gumową kaczką w wannie. To nie tylko szybszy, ale też bardziej ekonomiczny sposób mycia się.
Ale jak się poprawnie myć? Tutaj też mamy duże pole do popisu. Warto zmniejszyć strumień wody. Największy nie jest do niczego potrzebny, zaręczam. Wszystkie niezbędne rzeczy miej przy sobie, żeby nie biegać po łazience w poszukiwaniu tego konkretnego szamponu. Nie śpiewaj też pod prysznicem. Borykająca się z problemami suszy Australia dekadę temu poinformowała swoich obywateli, że nie powinni śpiewać pod prysznicem, ponieważ wydłuża to czas kąpieli o dodatkowe 9 minut.
Można też zainwestować w dodatkowe gadżety, takie jak Amphiro a1. Jego funkcje to kontrola przepływu wody, jej temperatury i zużycia energii. Gadżet jest zasilany przez przepływającą wodę. Po prysznicu aplikacja przeliczy dane uzyskane z gadżetu i oceni, jak ekologiczna była nasza kąpiel. Pod takim elektronicznym nadzorem można szybko nabrać odpowiednich nawyków.
Sikaj pod prysznicem!
Osoby szczególnie oszczędne powinny też zatrzymywać wodę podczas mydlenia się i… załatwiać pod prysznicem niektóre swoje potrzeby, a konkretnie sikać. Wiem, wielu osobom może się to wydawać obrzydliwe i niehigieniczne, ale mocz składa się głównie z wody (96%), mocznika (2,5%) i soli (1,5%). W dodatku mocznik wydalamy też podczas pocenia się, a przecież nie mamy oporów przed wskoczeniem pod prysznic po upalnym dniu.
Nie ma w tym nic niehigienicznego, ponieważ zazwyczaj łazienka ma jeden wspólny odpływ. Brudna woda z toalety i prysznica ląduje w tej samej rurze.
Przejdźmy jednak do konkretów. Ile wody w ten sposób da się w ten sposób zaoszczędzić? Bardzo dużo. Przeciętna toaleta zużywa na pojedyncze spłukanie ponad 5 litrów wody, a starsze modele mogę zużywać jej nawet kilkanaście lub kilkadziesiąt. Przykładowo, jeżeli macie nową toaletę i załatwiacie swoje dwa razy dziennie, możecie w ten sposób zaoszczędzić ponad 10 litrów wody dziennie i ponad 300 litrów miesięcznie - zakładając, że bierzecie prysznic dwa razy dziennie i w tym też czasie załatwicie sprawy związane z sikaniem.
Gdy wszyscy domownicy zaczną załatwiać się w ten sposób, ilość zużytej wody znacznie spadnie, zmaleją też kwoty na rachunkach. Są na to empiryczne dowody. W 2014 roku England’s University of East Anglia zainicjował kampanię, w której namawiał swoich uczniów, aby wraz z porannym prysznicem opróżniali swój pęcherz.
W ten sposób uczelnia w ciągu roku zaoszczędziła wodę, którą można wypełnić aż 26 basenów olimpijskich (jakieś 3 750 000 litrów wody). W tej beczce miodu jest jednak łyżka dziegciu. Większość osób podczas prysznica skupia się na oddawaniu moczu i nie robi nic innego, przez co marnuje wodę. W ten sposób zużywa się jednak średnio 3 litry wody, czyli mniej niż nawet w bardzo ekologicznej toalecie.
Oszczędzanie wody powoduje... wzrost jej cen. Ale to nic złego.
W Polsce bardzo aktywnie inwestujemy w sieć wodociągową. Z danych Ernst&Young wyraźnie wynika, że od daty zmiany ustroju politycznego długość sieci wodociągowej trzykrotnie się zwiększyła. Dodatkowo, od 2004 roku roczne inwestycje w wodociągi rosły średnio o 14 proc aż do 2010 roku. Później przyszedł kryzys gospodarczy i to szybkie tempo rozwoju nieco zwolniło.
Mimo wszystko sytuacja infrastruktury wodnej w Polsce wygląda całkiem nieźle. W zeszłym roku aż 88 proc. Polaków było objętych dostępem do sieci wodociągowej, zaś 64 proc. dostepem do sieci kanalizacyjnej. To całkiem niezły wynik, któremu niewiele brakuje do unijnej średniej.
Mimo tego ogromnego rozwoju sieci wodociągowych i kanalizacyjnych w Polsce w latach 1998-2012 zużycie wody spadło o niemal 20 proc. Wpływ na to ma wzrost świadomości w zakresie oszczędzania wody, liczniki, a także podwyżki cen. Okazuje się, że te ostatnie w dużej mierze wynikają właśnie ze spadku zużycia energii.
W branży wodno-kanalizacyjnej koszty stałe są wysokie. Co za tym idzie, oszczędzanie wody, a raczej spadek jej zużycia, powoduje podniesienie jej ceny jednostkowej. Czy to oznacza, że oszczędzanie strony ma swoje złe strony? Moim zdaniem nie. Jeśli zużywamy mniej wody do swoich potrzeb i przy tym znacząco się nie ograniczamy, rachunki prawdopodobnie nie wzrosną, a dodatkowo przyłożymy swoją niewielką cegiełkę do naprawy świata.