Moto G4 i Moto G4 Plus pokazują, że żyjemy w bardzo fajnych czasach - pierwsze wrażenia
Byliśmy na polskiej premierze smartfonów Lenovo Moto. Oto nasze pierwsze wrażenia z krótkiego korzystania z Moto G i Moto G Plus.
Kiedyś kupowanie sztandarowego modelu telefonu było właściwie koniecznością, by nie kląć za każdym razem, jak wyciągniemy go z kieszeni. Reszta urządzeń zawsze okazywała się paskudnymi kompromisami. Telefony Moto po raz kolejny chcą nam pokazać, że to już dawno nieprawda.
Dziś miałem okazję po raz pierwszy pobawić się chwilę telefonami Moto G i Moto G Plus od Lenovo. I wiecie co? Nie zaskoczyło mnie właściwie nic. Miałem pewne oczekiwania wobec tych telefonów i te nie rozjechały się z rzeczywistością, poza jednym małym szczegółem. Oczywiście ów „werdykt” pochodzi z raptem parunastominutowej zabawy oboma urządzeniami i w żadnym razie nie jest definitywny. Ale Moto G to po prostu zgrabne, solidne, niedrogie i fajne telefony.
Od jakości wykonania, po wygląd i estetykę. Moto G trudno cokolwiek zarzucić. Nie męczą nadgarstków, dobrze leżą w dłoniach, są eleganckie i miłe w dotyku. Wyświetlacz nie jest może tak hiperdokładny jak w droższych telefonach, ale prezentuje ładny, czytelny, ostry obraz z odpowiednio dobranymi kolorami. Płynność Androida? Działa jak marzenie. Oczywiście wyłącznie na domyślnych aplikacjach systemowych i bez synchronizacji z Siecią, ale trudno wskazać moment, w którym ten telefon cokolwiek zatykało.
Rozczarowaniem pozostaje aparat. Co prawda warunki do zdjęć były ogólnie parszywe (co widać też po tych robionych na konferencji przez Łukasza lustrzanką Nikona), ale tak jak aparat działał szybko, tak zdjęcia jakie wykonywał pozostawiały dużo do życzenia. Będziemy oczywiście musieli to jeszcze zweryfikować.
1400 złotych za wersję z czytnikiem linii papilarnych, 1200 za wersję bez niego. Kiedyś w tej cenie kupowało się złom, a z kolei sprawnie działający telefon kosztował majątek. A teraz? Ach, piękne to czasy…