REKLAMA

Samsung S27E370D to dużo więcej, niż tylko przepiękny monitor. To też ładowarka dla twojego smartfona - recenzja Spider's Web

Obok klawiatury i myszki monitor jest tym elementem komputera, który najbardziej wpływa na długofalowy komfort naszej pracy, a jego odpowiedni dobór w wielu przypadkach jest kluczowy. Sprawdźmy więc, dla kogo odpowiedni będzie nowy produkt tej kategorii od Samsunga - S27E370D, czyli idealny kompan dla smartfonów z funkcją bezprzewodowego ładowania.

Samsung S27E370D to dużo więcej, niż tylko przepiękny monitor. To też ładowarka dla twojego smartfona - recenzja Spider's Web
REKLAMA

Z monitorami Samsunga miałem już styczność wielokrotnie w przeszłości, pracując na hali jednego z marketów elektronicznych. Zasadniczo były to dobre sprzęty, lecz brakowało im czegoś, co wyróżni je na tle konkurentów w segmencie konsumenckim. Pierwszym, naturalnym wyborem, była znacząca zmiana stylistyki. Monitory Samsunga dawno już przestały być szarymi, czarnymi prostokątami, lecz stały się prawdziwymi ozdobami biurka.

REKLAMA

Nie inaczej wygląda Samsung S27E370D, któremu stylistycznie naprawdę nie mam nic do zarzucenia.

Prezentował się naprawdę przepięknie na moim białym biurku, ze swoją białą obudową okoloną subtelnym, niebieskim paskiem na cienkiej ramce biegnącej wokół ekranu.

Podstawa ma charakterystyczny, trójkątny wręcz kształt, z przodu wspierany przez plastikowy wspornik, który na początku wydawał mi się za długi, lecz później doceniłem to rozwiązanie - dzięki niemu sama podstawa monitora zajmuje mniej miejsca, a ja mogłem położyć dodatkowe przedmioty po obydwu jej stronach.

Samsung-S27E370D-1

To właśnie w tej podstawie znajdziemy to, co najbardziej wyróżnia monitor S27E370D na tle jakiejkolwiek konkurencji - zintegrowana ładowarka bezprzewodowa, z diodą LED sygnalizującą ładowanie. Do niej jednak wrócę za chwilę.

Spoglądając na tył monitora, znajdziemy tam pojedynczy przycisk wielokierunkowy do obsługi urządzenia, oraz złącza - D-Sub (VGA), Display Port, HDMI oraz gniazdo słuchawkowe. I w tym momencie czekam na wyjaśnienia, dlaczego w zestawie znajduje się tylko kabel D-Sub? Ja zdaję sobie sprawę, że większość producentów ignoruje fakt, że mamy 2015 rok, ale naprawdę - taka firma jak Samsung powinna dorzucać przynajmniej kabel HDMI.

Bardzo ucieszył mnie fakt, że nowy monitor Samsunga jest fizycznie wykonany znacznie lepiej, niż jego poprzednicy, których pamiętam. W końcu stawiając monitor na biurko, czy chwytając go za krawędź, by zmienić kąt nachylenia, nie miałem wrażenia, że za chwilkę coś połamię. Nie jest to może poziom monitorów Eizo czy NEC, ale w porównaniu z innymi rywalami segmentu konsumenckiego jest naprawdę dobrze, szczególnie na tej półce cenowej.

Samsung-S27E370D-9

Jak na swoją cenę, dostajemy naprawdę spory kawał monitora, który jednocześnie jest dość smukły, by nie sprawiać wrażenia ogromnego. Choć trzeba pamiętać, że wciąż mówimy o 27” panelu, więc gabaryty są słuszne:

  • Wymiary (z podstawą): 626 x 461 x 196,9 mm
  • Waga (z podstawą): 5,2 kg
  • Typowe zużycie energii: 28 W

Szkoda tylko, że przy całej tej smukłości wewnątrz obudowy nie znalazło się miejsce dla zasilacza. Ten nadal otrzymujemy w formie zewnętrznej kostki, która tylko zajmuje miejsce pod biurkiem. Szkoda też, że regulacja obudowy ogranicza się do regulacji kąta pochylenia ekranu - nie ma regulacji na wysokość, nie wspominając o tilcie. To jednak domena monitorów o nieco innym zastosowaniu, więc nie mam zamiaru się o to czepiać.

Niewiele mogę zarzucić też obrazowi.

W zasadzie większość rzeczy, które mogę powiedzieć o matrycy Samsunga S27E370D to pozytywy. Z rzeczy negatywnych - dla moich zastosowań ma on stanowczo zbyt niedokładne odwzorowanie barw, a dla hardcore’owych graczy czas reakcji na poziomie 4 ms będzie nieco za wysoki.

Ten monitor nie ma jednak pełnić roli ani profesjonalnego monitora graficznego, ani profesjonalnego monitora do gier. Zdecydowana większość populacji będzie więcej niż zadowolona z wyświetlanego obrazu.

Przede wszystkim - wyświetlacz jest bardzo, bardzo jasny. Niby 300 cd/m2 maksymalnej jasności jest wartością standardową, ale w moim użyciu, w dobrze oświetlonym pokoju, ani razu nie poczułem potrzeby, by utrzymać monitor na wyższym poziomie podświetlenia niż 50%. Również kontrast i kąty widzenia stoją na naprawdę dobrym poziomie, co nie powinno być zaskoczeniem - matryce PLS od Samsunga zdążyły już nas do tego przyzwyczaić.

Odrobinę szkoda, że przy 27” mamy tu jedynie rozdzielczość FullHD. Zrozumiałe jest jednak, że podniesienie rozdzielczości do 1440p znacząco podniosłoby cenę, a też gęstość pikseli dla większości użytkowników będzie wystarczająca. Mówiąc o rozdzielczości warto też wspomnieć o trybie „Magic Upscale”, który podnosi jakość obrazu, jeśli ten wyświetlany jest w niższej rozdzielczości niż ta natywna dla monitora. Bardzo przydatna funkcja, szczególnie w przypadku polskiego VoD, do którego FullHD jeszcze nie wszędzie dotarło.

W monitorze Samsunga znajdziemy też kilka parametrów, które spodobają się wielu osobom w codziennej pracy, oraz od święta. Na co dzień bardzo istotnymi funkcjami są Flicker-Free i Eye Saver Mode, czyli dwa tryby, za które nasze zmęczone elektroniką mózgi i oczy bardzo nam podziękują. Pierwszy z nich ogranicza rozedrganie wyświetlania (tzw. flickering), a Eye Saver Mode ogranicza jasność i temperaturę barwową wyświetlacza, redukując tym samym emisję szkodliwego światła niebieskiego. To funkcja szczególnie przydatna podczas długich wieczorów przed komputerem.

Od święta docenimy różne tryby wyświetlania, a graczom szczególnie przypadnie do gustu jeden z nich, dedykowany grom, który podnosi jasność obrazu jednocześnie podbijając kontrast - dzięki temu obszary w grze, które zazwyczaj są zacienione, staną się dobrze widoczne. Żadnemu z graczy nie muszę tłumaczyć, dlaczego jest to istotne, szczególnie w sieciowych grach FPS.

Samsung S27E370D wspiera także technologię AMD FreeSync, która eliminuje efekt „tearingu” obrazu, synchronizując go dynamicznie i minimalizując wszelkie opóźnienia. Jest to jednak funkcja, z której skorzystają wyłącznie posiadacze kart graficznych i układów APU od AMD, gdyż Samsung nie wspiera GeForce’owego G-Sync.

W grach jednak S27E370D sprawuje się bardzo dobrze, w moim odczuciu w pełni porównywalnie z Eizo Foris 2333, którego używam na co dzień. Mimo wszystko jest to monitor bardziej dla casualowego gracza, głównie ze względu na brak wsparcia G-Sync oraz częstotliwość odświeżania na poziomie 60Hz.

Bezprzewodowe ładowanie w komplecie.

Samsung-S27E370D-3

Tak jak już wspominałem, to nie wzornictwo i obraz są największymi wyróżnikami nowego monitora Samsunga, lecz ładowarka bezprzewodowa (zgodna ze standardem Qi) wbudowana w podstawkę. Testowałem ją w połączeniu z Galaxy S6 i muszę przyznać, że bardzo doceniam wygodę tego rozwiązania.

Jeśli chodzi o prędkość ładowania, to jest ona równa tej ze standardowej ładowarki bezprzewodowej Samsunga. Dla osób posiadających smartfona z funkcją bezprzewodowego ładowania to bardzo dobry sposób na to, żeby „odgracić” swoje biurko z kolejnej rzeczy. Nie ma potrzeby, żeby obok leżała dedykowana mata ładująca, skoro posiadamy taką wbudowaną w monitor.

Trzeba jednak bardzo uważać, aby nie paść ofiarą przyzwyczajenia i nie położyć np. portfela z kartą kredytową na macie ładującej, co może poskutkować uszkodzeniem chipu w karcie (o czym zresztą ostrzega nas naklejka, która zabezpiecza matę ładującą na czas transportu.

Samsung-S27E370D-6

Funkcję ładowania możemy oczywiście wyłączyć z poziomu menu monitora.

A skoro mowa o menu, to jest ono po prostu standardowe, proste w obsłudze i zawiera wszystkie funkcje, których oczekujemy od monitora. Całość obsługujemy jednym przyciskiem, który zlokalizowany jest z prawej strony (patrząc na monitor) z tyłu obudowy. Nawigacja jest prosta i bezproblemowa, a parametry bardzo czytelnie rozpisane. Z pewnością każdy użytkownik połapie się w ich ustawianiu, gdyż każdy zawiera dokładny opis.

Monitor Samsunga to bardzo ciekawa propozycja, z jednym tylko „ale”.

Tym „ale” pozostaje cena. Z mojej perspektywy około 1200 zł za 27” monitor o takim wyglądzie, z takimi parametrami i podstawką z ładowaniem bezprzewodowym to bardzo dobra cena. Z drugiej strony, zbyt dobrze znam kryteria wyboru monitora przez przeciętnego użytkownika, by nie wiedzieć, jak skończy się oglądanie propozycji Samsunga w sklepie.

A skończy się wyborem panelu, który… jest po prostu tańszy, choć pozbawiony unikalnej stylistyki i ładowarki.

REKLAMA

Jeśli jednak dla kogoś równie istotna, jak wyświetlany obraz, jest prezencja monitora na biurku, to w cenie 1200 zł trudno o sprzęt bardziej charakterystyczny, niż S27E370D. Nawet jeśli nie posiadamy telefonu z funkcją bezprzewodowego ładowania. Kto wie, może zakup takiego monitora to dobry sposób, żeby przy wyborze nowego smartfona wziąć pod uwagę także ten czynnik?

Bądź co bądź to jednak ogromna wygoda i jeden kabel w życiu mniej.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA