To koniec. Porzucam Windows Phone'a dla Androida i nie wierzę już w Windows 10 Mobile
W momencie swojej premiery Windows Phone wydawał się powiewem świeżości na rynku smartfonów, systemem zupełnie innym niż trzęsące rynkiem iOS oraz Android. Sam uwierzyłem w zapowiadaną przez Microsoft rewolucję tak bardzo, że przez blisko trzy lata używałem nie iPhone’ów czy flagowych sprzętów z Androidem, a właśnie Lumii. Dzisiaj zdaję sobie sprawę z tego, że to był błąd.
Windows Phone od momentu swojej premiery nie był systemem idealnym. Ograniczone możliwości personalizacji, brak wielu funkcji i pusty sklep z aplikacjami sprawiały, że już na początku odrzucał zdecydowaną większość użytkowników. Do pozostałych osób należały najwięksi miłośnicy firmy z Redmond oraz ludzie, którzy wierzyli w kolejne zapowiedzi Microsoftu, według których lada dzień sytuacja miała się zmienić, a Windows Phone powinien zmieść z rynku całą konkurencję.
Muszę przyznać, początkowo korzystanie z Windows Phone’a było doświadczeniem problematycznym. Kilka dużych kafelków zamiast wielu ikon aplikacji może było rozwiązaniem nowatorskim i czytelnym, ale osoba biegle korzystająca z nowych technologii nie mogła uznać go za wygodne. Duży rozmiar kafelków sprawiał, że tych na ekranie startowym nie mieściło się zbyt dużo, a dostęp do wielu aplikacji był utrudniony. Do tego dochodził brak jakichkolwiek opcji personalizacji, wielozadaniowości, a nawet tak podstawowych funkcji jak kopiowanie tekstu oraz zarządzenie zaawansowanymi ustawieniami dźwięki
Dlaczego mimo to korzystałem z tego systemu?
Było ku temu dwa powodu. Przede wszystkim najważniejsza wada Windows Phone, czyli brak wielu aplikacji, zupełnie mi nie przeszkadzał. Moja kultura pracy wyglądała wówczas zupełnie inaczej, a mianowicie przewidywała wykorzystywanie komputera do zdecydowanej większości zadań. Teraz również głównie korzystam z laptopa, ale absolutnie nie mam oporów przed używaniem smartfonu do poprawiania dokumentów, wysyłania przelewów oraz pisania krótkich tekstów. Drugim powodem były obietnice Microsoftu, według których Windows Phone lada dzień miał się stać o wiele lepszym kawałkiem oprogramowania.
Co więcej, początkowo Microsoft wywiązywał się z tych obietnic. Dlatego w 2012 roku zaprezentował Windows Phone 8, który wprowadzał wiele interesujących i przydatnych nowości i rozwiązał niemal wszystkie wymienione wyżej problemy. Nowe rozmiary kafelków, większe możliwości personalizacji i dodatkowe funkcje sprawiały, że system ten był o niebo lepszy od Windows Phone 7. Następnie użytkownicy znajdowali kolejne braki systemu, a Microsoft konsekwentnie je naprawiał.
Właśnie tak powstała kolejna odsłona systemu, czyli Windows Phone 8.1. Znalazło się w niej między innymi centrum powiadomień ułatwiające zarządzenie telefonem, bardzo wygodna klawiatura WordFlow, możliwość dodania tapety na ekranie głównym oraz dodanie wspomnianej wcześniej kontroli dźwięków. Dodano też obsługę standardu Miracast oraz znacznie rozbudowano przeglądarkę Internet Explorer 11, w której pojawiły się m.in. tryb prywatny, zapamiętywanie haseł oraz nowy tryb czytania.
Mimo że system był wybrakowany, czułem, że Microsoftowi na nim zależy.
Teraz jest zupełnie inaczej. Mimo że Microsoft naprawił zdecydowaną większość bolączek swojego oprogramowania, a korzystanie z niego to sama przyjemność, to nie udało się zlikwidować jego największego problemu - braku aplikacji. Microsoft stosuje najróżniejsze metody, by przekonać do siebie deweloperów. Próbuje namawiać ich do tworzenia aplikacji uniwersalnych, które będą działać na wszystkich urządzeniach z Windows 10. To ciekawy plan, ale mam wątpliwości, czy się powiedzie.
Dzisiejszy świat jest bowiem skoncentrowany dookoła urządzeń mobilnych. Dla deweloperów tworzących programy stricte mobilne możliwość uruchomiania programu na komputerze z Windows 10 nie jest znaczącą wartością. Sprawę zdaje sobie z tego chyba nawet sam Microsoft, który swoje nowe aplikacje wydaje w pierwszej kolejności na iOS oraz Androida. Oczywiście, rozumiem, że Windows Phone niebawem zostanie zastąpiony przez Windows 10 Mobile, ale prowadzenie takiej polityk względem swoich produktów mimo wszystko jest zastanawiające.
Dlatego Microsoft zdecydował się też na wprowadzenie rozwiązania Windows Bridge, dzięki któremu można łatwo portować aplikacje z Androida na Windows 10 Mobile, następcę Windows Phone’a. To ciekawe rozwiązanie, które zupełnie burzy filozofię Microsoftu. Mobilne Windowsy zawsze były systemami innymi, w których aplikacje były idealnie dopasowane do systemu i stanowiły jedną całość. Dorzucenie do tego systemu programów stworzonych w zupełnie innej stylistyce będzie absolutną katastrofą.
Strategia “Kiedyś będzie lepiej” zaczęła mnie irytować.
Microsoft przez bardzo długi czas stosował strategię “jutro będzie lepiej”. Dowiadywałem się, że co prawda Windows Phone odstaje od konkurencji, ale już jutro ją dogoni, a może nawet przegoni. Firma z Redmond jednak cały czas zapominała, że konkurencja również nie stoi w miejscu, wskutek czego Windows Phone cały czas gonił konkurencję. Obawiam się, że sytuacja ta nie zmieni się po premierze Windows 10 Mobile, system ten będzie wybrakowany, a my cały czas będziemy słyszeć od Microsoftu “już za chwilkę, już za momencik”.
Moja cierpliwość była bardzo duża, ale w końcu i ona się skończyła. Wtedy porzuciłem Lumię 920 i przesiadłem się na LG G3, a następnie na LG G4. Powodem tego była zbyt duża liczba potrzebnych mi programów niedostępnych na Windows Phone. Gdy już się pojawiały, ich jakość i stabilność pozostawiała sporo do życzenia. Niemniej jednak jeszcze przez długi czas stare przyzwyczajenia dawały mi znać i zastanawiałem się nad powrotem do Lumii. Punktem zwrotnym było przejście redakcji Spider’s Web na Slacka, który wtedy na Windows Phone był niedostępny. Musiałem być w stałym kontakcie z redakcją, więc nie powróciłem do systemu Microsoftu.
Nie oznacza to jednak, że nigdy tego nie zrobię. Powiem więcej, mam nadzieję, że Lumia znowu będzie moim głównym smartfonem. Stanie się jednak tak dopiero, gdy Microsoft wypełni wszystkie swoje obietnice, dopracuje mobilnego Windowsa i zapewni mu odpowiednio zaopatrzony sklep z aplikacjami. Dopóki się to nie stanie, zostaję na Androidzie, ew. przechodzę na iOS. Nie dam się więcej mamić i wodzić za nos. Powrócę do ekosystemu Microsoftu dopiero, gdy da mi do tego powody. Na pewno nie wcześniej.