REKLAMA

Wiesz kim są twoi znajomi z Facebooka? Akcja "Bliżej" Martyny Kuc to świetna inicjatywa

Z iloma znajomymi na Facebooku rzeczywiście utrzymujesz kontakt? Czy wśród kilkuset osób, przyjętych przez ciebie do grona internetowych przyjaciół, są tacy, o których nic nie wiesz, począwszy od tego, że nie pamiętasz kiedy i gdzie ich poznałeś, a skończywszy na tym, że nie wiesz, co robią na co dzień w życiu, co lubią? Trudno nie zakładać, że tak właśnie sprawa wygląda, kiedy konstatujemy, że niektórzy mają we wspomnianym medium społecznościowym ponad 1000 znajomych.

Wiesz kim są twoi znajomi z Facebooka? Akcja „Bliżej” Martyny Kuc to świetna inicjatywa
REKLAMA

W swoim kręgu przyjaciół na Facebooku mam niespełna 200 osób. Oczywiście, "przyjaciele" to słowo bardzo umowne, bo odnosząc je do tego medium mam na myśli po prostu ludzi, których znam. Z różnych miejsc: ze szkoły, z pracy, ze studiów, z wyjazdów.

REKLAMA

Wśród tej niemałej liczby osób (lecz gdzie mi tam do 1000!) prawdziwych przyjaciół jest bardzo niewielu. To tak naprawdę 3, góra 4 osoby. Z niektórymi osobami, które są moimi znajomymi na Facebooku, pewnie już nigdy się nie zobaczę. Ba, z niektórymi nigdy na żywo się nie spotkałam i pewnie tak już zostanie. Co jakiś czas dokonuję tak zwanych "czystek" w moich kręgach, ale ludzi i tak przybywa. Tak, jak przybywa nam doświadczeń.

Martyna Kuc, o której ostatnio zrobiło się głośno w mediach, postanowiła przeciwstawić się takiemu stanowi rzeczy, jaki reprezentuję ja i pewnie większość innych osób. Dziewczyna jest pomysłodawczynią akcji "Bliżej".

Owa akcja polega na jednym prostym założeniu. Martyna spotka się ze wszystkimi swoimi znajomymi z Facebooka, a tych ma aż 758. Jak mówi, te wszystkie osoby to nie są ludzie dodani do kręgu przypadkowo i bez namysłu. Każdy z jej internetowych przyjaciół jest kimś, kogo faktycznie zna, z kim spędziła jakiś czas w swoim życiu. Martyna mieszka i pracuje w Warszawie i tak też tłumaczy dużą liczbę swoich znajomych na Facebooku.

Choć plan Martyny wynika z dość oczywistych pobudek, czyli pewnej refleksji nad tym jak Internet zmienił kontakty między ludźmi, jest on wynikiem jakiegoś procesu, do którego dziewczyna dojrzewała. Autorka "Bliżej" daje sobie też całkiem realny czas na wykonanie zadania i podchodzi do niego z rozsądkiem.

W pierwszym roku chce spotkać się z około połową swoich znajomych. Na początku wybierze tych, z którymi łatwiej będzie się jej zobaczyć, jak na przykład dawno nie widziana przyjaciółka czy koleżanka ze szkolnej ławki. Nie ukrywa jednak, że w miarę postępowania projektu, chce stawiać przed sobą wyzwania i zobaczyć się z ludźmi, których nie darzyła sympatią lub z takimi, z którymi kiedyś się pokłóciła.

Postępy projektu można śledzić na - a jakże - fanpage'u akcji na Facebooku. Tam publikowane są fotografie osób, z którymi spotkała się już Martyna.

Choć nie mam takiej potrzeby, jak pomysłodawczyni "Bliżej", jej akcję należy uznać za naprawdę udaną i ciekawą. To, jak traktujemy teraz ludzi przez Internet, jak zdewaluowały się pewne znaczenia, na przykład słowa "przyjaciel" woła o pomstę do nieba. Wiem zresztą, że sama przykładam do tego cegiełkę.

Takie akcje są na pewno momentem, by na chwilę się zatrzymać i zastanowić nad tym, jacy i kim jesteśmy w mediach społecznościowych. Odrzucić choć na moment kreację swojego wizerunku i chęć bycia odbieranym za wszelką ceną jako osoba pełna sukcesów, a taka - jak wiadomo - ma mnóstwo znajomych, którzy hojnie obdarzają ją lajkami.

Może czasem warto zamiast wszystko dodawać, czasem coś odrzucić? Na przykład internetowe profile, które są tylko statystykami na naszym facebookowym koncie, bo nawet nie pamiętamy kiedy i w jakich okolicznościach dołączyliśmy je do naszego kręgu "przyjaciół".

"Bliżej" jest dowodem na coś jeszcze. Inicjatywa Martyny Kuc pokazuje, że ludzie chcą jeszcze kontaktu bezpośredniego, a nie tylko tego za pośrednictwem internetu. Do dziewczyny sami zaczęli się odzywać ludzie, z propozycją spotkania. Takie reakcje są naprawdę ujmujące i na pewno szalenie miłe dla autorki "Bliżej". Dają nadzieję, że potrzebujemy więzi i bycia ze sobą. W jednym miejscu, ale nie wirtualnym.

REKLAMA

Autorka jest redaktor prowadzącą sPlay.pl – bloga poświęconego cyfrowej rozrywce.

* Zdjęcia: Shuttestock

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA