Te słuchawki zmiażdżyły mnie basem. Monster N-Tune HD - recenzja Spider's Web
Poszukując dla siebie słuchawek skupiam się zazwyczaj na tym, aby charakterystyka ich brzmienia była jak najbardziej płaska. Zdaję sobie jednak sprawę, że jestem w zdecydowanej mniejszości, a znacznie więcej ludzi preferuje odsłuch, który jest podkoloryzowany, zagwarantuje mocny bas. Monster ma dla takiego klienta bardzo ciekawą propozycję.
Jeszcze do niedawna tę firmę kojarzyłem wyłącznie z niezwykle dobrej jakości, ale absurdalnie drogimi kablami do gitary i studia. Tymczasem okazuje się, że od kilku lat Monster coraz śmielej poczyna sobie na rynku słuchawek hi-fi, plasując się na tej samej półce co Beatsy i SMS Audio.
Oznacza to, że nader wszystko kładą one nacisk na styl, jakość wykonania, a ich walory brzmieniowe dostosowane są do preferencji profilu klienta, w który celują wszystkimi innymi aspektami.
Model, który trafił w moje ręce, nauszne słuchawki N-Tune HD, są tego idealnym przykładem.
Styl nie dla każdego
Przyznam, że wzornictwo produktów Monstera nieszczególnie trafia w moje gusta. Rozumiem jednak, że są ludzie, którzy noszą na co dzień bardziej żywe barwy niż ja, nie mówiąc już o stylu ubioru.
Dlatego odpakowując słuchawki w żarówiastym, żółto-zielonkawym kolorze uśmiechnąłem się tylko pod nosem - to nie jest wzornictwo dla każdego. Na szczęście kupujący mają do wyboru przeszło 20 wersji kolorystycznych, więc z pewnością można znaleźć coś dla siebie
Każdego jednak zadowoli jakość wykonania tych słuchawek, która stoi na bardzo wysokim poziomie. Choć producent postawił na plastiki, miał ku temu powód - pałąk jest niebywale giętki, a przez to nie ma obaw o jego pęknięcie czy odkształcenie przy upadku.
Muszle słuchawek są odrobinę za głębokie jak na mój gust, lecz ma to uzasadnienie konstrukcyjne - w końcu membrana musi mieć odpowiednio dużo miejsca na pchanie powietrza, aby dostarczyć ten mięsisty bas. O czym za chwilę.
Pianki wykonane zostały z przyjemnego w kontakcie ze skórą, mięciutkiego materiału i nie męczą ani nie odparzają uszu przy dłuższym kontakcie.
Słuchawki mogą też służyć do prowadzenia rozmów telefonicznych, aczkolwiek rozczarowała mnie obecność tylko jednego przycisku na dedykowanym elemencie z mikrofonem. Możemy z jego pomocą pauzować/odtwarzać piosenki oraz odbierać połączenia, ale nie zmienimy już głośności w czasie rozmowy, ani nie przerzucimy playlisty.
Na szczęście nie mogę powiedzieć złego słowa o jakości mikrofonu, bo ten świetnie zbiera głos, rozmówcy słyszeli mnie głośno i wyraźnie, podobnie jak ja ich - głównie za sprawą mechanizmu redukcji dźwięków otoczenia, który sprawdza się zarówno w czasie rozmów, jak i słuchania muzyki.
Ergonomia budzi mieszane uczucia
Z jednej strony mamy bardzo elastyczny, pokryty od wewnętrznej strony gumowanym materiałem pałąk. Guma odrobinę zbyt łatwo zbiera pyłki i brud, ale wystarczy przetrzeć ją wilgotną szmatką. Jest za to bardzo komfortowa i pomimo tego, że pałąk świetnie trzyma słuchawki na głowie, uciska na tyle delikatnie, żeby nie rozbolała nas głowa po godzinie słuchania.
Do tego dochodzi ciekawe rozwiązanie w postaci odłączanego kabla, który możemy wpiąć w dowolną słuchawkę, bo w każdej z nich jest wejście 3,5 mm. Kabel też zasługuje na słowo uwagi, bo jako jeden z nielicznych przypadków spełnia zapewnienie producenta o "nie plątaniu się". I faktycznie tego nie robi.
Z drugiej strony słuchawek nie sposób złożyć, ani obrócić, co jest poważną wadą w moim odczuciu. Nie tylko utrudnia to transport w dołączonym do zestawu, materiałowym etui (a przecież modele nauszne domyślnie są słuchawkami podróżnymi), ale z powodu braku obracanych muszli, słuchawki przeszkadzają, gdy spoczywają nieużywane na szyi.
To duży minus na tle podobnie wycenionej konkurencji. Oczywiście, nie każdemu będzie przeszkadzał tak samo, ale dla mnie pozostaje największym punktem ujemnym produktu Monstera.
Masaż mózgu all-inclusive
Nie ma w tym ani krztyny przesady - w kategorii słuchawek nausznych Monster N-Tune HD to prawdziwa, basowa waga ciężka.
To nie jest tak, że są przebasowione. Że niskie częstotliwości dominują. One po prostu pożerają wszystko inne, a szczególnie średnicę, której słuchawki są praktycznie pozbawione.
Spodziewałem się mocnego basu, ale to co dostałem było po prostu przytłaczające i kompletnie niezależne od słuchanego materiału, czy typu plików.
Prowadząc odsłuch poprzez Tidala (FLAC i AAC 320 kbps) początkowo próbowałem ocenić te słuchawki na podstawie mojej własnej biblioteki. Tam królują utwory hard-rockowe, heavy-metalowe, dużo playlist OST i wykonawców fingerstyle. Gdybym ocenił Monstery przez ten pryzmat, byłaby to mierna ocena.
Gdy tylko zorientowałem się, że niekoniecznie jestem w stanie skompensować wszechobecny bas korektorem, zmieniłem playlisty. Wpuściłem w słuchawki trochę rapu i muzyki elektronicznej, czyli gatunki, gdzie bas jest królem.
I jeśli wcześniej mogłem mówić o masażu mózgu, to po włączeniu utworów zmiksowanych pod niskie tąpnięcie miałem pod czaszką dosłownie trzęsienie ziemi. Co jednak mnie bardzo zaskoczyło, nie był to zalew mułu i nieczytelnych dźwięków lecz... bardzo klarowny, choć obezwładniający bas.
Z czystej ciekawości odpaliłem jeden z albumów Red Hot Chilli Peppers, by sprawdzić jak N-Tune HD poradzą sobie z separacją gitar i basowych zagrywek Flea, i co tu dużo mówić - poradziły sobie świetnie. Równie dobrze
W pozostałych gatunkach muzycznych bywa różnie. Przez brak średnicy męskie wokale są bardzo stłumione, za to kobiece soprany już całkiem nieźle przebijają się w miksie. Zaskoczyła mnie też stosunkowo szeroka scena słuchawek, aczkolwiek i tak nie polecam słuchać w nich muzyki klasycznej.
Zresztą, to jest produkt dedykowany do tej samej grupy odbiorców, która w autach montuje tak potężne subwoofery, że od samej ich mocy zużywa się zawieszenie. Nie sądzę więc, żeby kiepskie wrażenia z odsłuchu klasyki miały tu jakiekolwiek znaczenie.
Czy Monster N-Tune HD to alternatywa dla Beatsów?
Jeśli ktoś się zastanawia nad wydaniem blisko 500 zł na słuchawki nauszne i ma na swojej liście życzeń Beatsy czy SMS Audio - powinien poważnie wziąć Monstery N-Tune HD pod uwagę.
Nie są one znacząco tańsze od konkurentów, a pod względem transportowania zdecydowanie z nimi przegrywają, odznaczają się jednak o wiele wyższym komfortem użytkowania i sposobem grania który najlepiej oddają słowa piosenki: "it's all 'bout that bass, no treble".
Powtórzę się, ale trzeba to podkreślić - te słuchawki po prostu miażdżą basem. Zjadają na śniadanie praktycznie całą kategorię nauszną i sporą część wokół-usznych modeli.
Dlatego też nie są słuchawkami dla każdego. Jeśli ktoś szuka zrównoważonego dźwięku, niech szuka gdzie indziej. Jeśli ktoś lubi słuchać muzyki rockowej, klasycznej czy gitarowej - również omijać z daleka.
Jeśli jednak ktoś lubi, jak trzewia wyrywają mu potężne, niskie tony, a na jego playlistach króluje rap, muzyka elektroniczna czy Drum 'n' Bass - nic tylko brać.
Słuchawki te pozwolą cieszyć się muzyką w odcięciu od świata, a świat nie będzie słyszał, co też nam w nich gra. Idąc nawet najbardziej ruchliwą ulicą szum samochodów przeradza się w ledwie zauważalny szmer, a dzięki zamkniętej konstrukcji dźwięk nie wydostaje się na zewnątrz, nawet przy dużej głośności.
A zatem najlepszym podsumowaniem mojego czasu spędzonego z Monsterami N-Tune HD jest stwierdzenie, że mogę je polecić z czystym sumieniem, ale nie każdemu. Ci jednak, których Monster obrał na celownik swoimi produktami z pewnością będą zadowoleni.