Kłam, by dostać należne ci odszkodowanie. Tak wygląda ubezpieczenie smartfonu w Warcie
Kupując praktycznie dowolne urządzenie można się spotkać z ofertą dodatkowego ubezpieczenia od nieszczęśliwych wypadków. Według opinii sprzedawców sprawią one, że sprzęt zostanie wymieniony lub naprawiony niezależnie od okoliczności jego uszkodzenia. W praktyce jednak nigdy nie jest tak różowo.
Dowodem na to jest przykład pani Anity opisany na blogu Towar niezgodny z umową. Jej mąż kupując smartfon w abonamencie Orange zdecydował się też na dokupienie jego ubezpieczenia oferowanego przez firmę Warta. Nie powinno to nikogo dziwić, bo większość smartfonów to stosunkowo drogie urządzenia, zaś koszt ubezpieczenia rocznie był mniejszy niż 100 zł.
Mąż Pani Anity zapewne byłby zadowolony ze swojego wyboru, gdyby... nie musiał z niego skorzystać. Tak się jednak nie stało, gdyż podczas jednego ze spacerów telefon wyślizgnął mu się z ręki i, tak jak mają w zwyczaju wyślizgujące się telefony, wyrżnął o ziemię, po czym przestał działać. Ot, proza nowoczesnego życia.
W takiej sytuacji główny zainteresowany postanowił skontaktować się z Wartą i skorzystać ze swojego ubezpieczenia.
Firma ta jednak odmówiła mu wypłaty odszkodowania, a swoją decyzję uargumentowała w liście:
Warta uważa, że wyślizgnięcie się smartfonu z ręki to za mało nieszczęśliwy wypadek do otrzymania odszkodowania.
Co innego, gdyby ktoś popchnął, potrącił lub podstawił nogę trzymającej telefon osobie. Wówczas Warta od razu wypłaciłaby należne klientowi pieniądze. Czytelnik próbował w odpowiednim odwołaniu zmienić swoją wersję wydarzeń i przekonać Wartę, że wyślizgnięcie się smartfonu z ręki było wynikiem potknięcia się. Firma ubezpieczeniowa jednak twardo trzymała się swojego stanowiska i decyzji nie zmieniła. Piotr Mączyński, autor cytowanego przez nas bloga, pisze, że rozumie nie do końca uczciwe zachowanie klienta, jednak je potępia.
Ja z kolei tej próby przeinaczania faktów w ogóle nie potępiam, gdyż… to klient Warty na początku został wprowadzony w błąd. Pani Anita twierdzi, że sprzedawcy w Orange zapewniali ich o tym, że ubezpieczenie działa w absolutnie każdej sytuacji. Akurat nie jest mi zbyt trudno w to uwierzyć, bo sam wiele razy byłem ofiarą takiego nagabywania. I nigdy nie korzystałem z różnego rodzaju ubezpieczeń, bo w głowie miałem długotrwałe perypetie Michała Góreckiego, który zresztą też zdecydował się na ubezpieczenie swojego sprzętu w Warcie.
W tym momencie warto się zastanowić, czy Warta nie powinna może zacisnąć zębów i jednak wypłacać odszkodowania za urządzenia uszkodzone bez wyraźnego udziału czynnika zewnętrznego?
Moim zdaniem tak. Co prawda chwilowo może się to przełożyć na niższe zyski wynikające z wypłacania większej liczby świadczeń, jednak jednocześnie sprawi, że ludzie zaczną ufać ubezpieczycielom i częściej korzystać z ich usług. To z kolei przełoży się na większe zyski nie tylko samej Warty, ale też wszystkich innych firm oferujących podobne usługi. Nie mówię już o ewidentnym oczyszczeniu atmosfery, które wtedy nastąpi. Sprzedawcy nie będą wtedy musieli kłamać klientom, a klienci Warcie.
Muszę przyznać, że po zapoznaniu się z tymi wszystkimi przygodami nie zdecydowałbym się na ubezpieczenie w Warcie. A gdybym je już miał i musiał z niego skorzystać, najzwyczajniej w świecie bym kłamał i wymyślał różnego rodzaju czynniki zewnętrzne powodujące zniszczenie mojego urządzenia. Zachowałbym się nieuczciwie, tak. Ale przepraszam, gdy ktoś próbuje Cię kantować na każdym kroku, nie wygrasz z nim cywilizowanymi metodami. Najzwyczajniej w świecie to tak nie działa.
*Zdjęcia pochodzą z serwisu Shutterstock.