Temat tygodnia: Nowy przedmiot w szkole? Tak, przygotowanie do życia w Internecie
Właśnie obserwujemy następstwa kolejnego wycieku rozbieranych zdjęć i filmów. To wskazuje, że ludzie nie ogarniają Sieci, nie wiedza że wszystko ci tu się wrzuca należy traktować jak udostępnienie publiczne.
Co może zmienić ten stan? Czy potrzebna jest edukacja? Coś w stylu przygotowania do życia w social mediach i Internecie? Może macie inne pomysły? A może nie da się tego uniknąć, bo ludzie byli, są i będą nieodpowiedzialni?
Maciej Gajewski: Teza tematu tygodnia jest fundamentalnie błędna. Częste i skuteczne napady na bank oznaczają, że ludzie nie ogarniają finansów?
Mateusz Nowak: Pytanie czy są równie częste, jak w czasach, gdy nie było zaawansowanych systemów alarmowych.
Internet to nowe możliwości ale też nowe problemy. Pytanie czy jesteśmy w stanie je rozwiązać, czy też musimy je zaakceptować?
Maciej Gajewski: Są częstsze. Najprawdopodobniej dlatego, że kiedyś bandytów wieszano. Ale to już nieco nie na temat Nie, nie wolno nam akceptować. Apple i Snapchat nie udowodnili, że chmura jest zła a ludzie nieogarnięci. Udowodnili, że nie radzą sobie z zabezpieczeniami swojej chmury.
Mateusz Nowak: Snapchat to inna bajka. Tutaj zawiniła aplikacja trzecia. Ludzie zainstalowali niezaufany program i robili nim nagie foty.
Joanna Tracewicz: Nie żebym się czepiała, ale stwierdzenie - "nie wiedza że wszystko co tu się wrzuca należy traktować jak udostępnienie publiczne" jest mocno ryzykowne, jeśli chcemy pamiętać o tym, że te zdjęcia, ktoś wykradł. One były zabezpieczone hasłem. To tak jakby trzeba było mieć pretensje do siebie, bo ktoś nam wyczyści konto internetowe zabezpieczone hasłem. Albo - analogicznie - że ktoś nam ukradł telewizor z zamkniętego mieszkania.
Mateusz Nowak: Ok. Może uprościłem trochę. Chodzi o ogólne podejście ludzi do Internetu i zachowania w Sieci. Niektórzy potrafią pisać niezłe bzdury, wulgaryzmy, chamskie wypowiedzi itp. z kont podpisanych z imienia i nazwiska. Nie zdają sobie sprawy z tego co później może ktoś z tym zrobić, np. pracodawca.
I tu pojawiają się pytania. Jak edukować? Jak uczyć? Jak zapobiegać kolejnym takim przypadkom?
Joanna Tracewicz: No to od razu się umówmy, że wolności nie ma. Czy jak sobie rzucę soczystą "kurwą" to pracodawca ma prawo mnie zwolnić? To jest zbyt szeroka kwestia etyczna, żeby ją spłycać. Bo z jednej strony ma, a z drugiej to jest jego bezczelne wchodzenie z butami w mój czas po pracy. Oh wait, zapomniałam, że w dobie Internetu i permanentnej inwigilacji nie ma "po pracy".
Mateusz Nowak: Z drugiej strony ktoś kto pracuje np. w obsłudze klienta jest wizytówką firmy. Jak robi syf w necie i ktoś to znajdzie to może być niezła wtopa dla marki, którą reprezentuje.
Joanna Tracewicz: Ale on jest wizytówką firmy przez 40 godzin tygodniowo. Jeśli za ladą jest profesjonalny, to po pracy nie może oficjalnie należeć do klubu swingersów i mówić, że lubi czerwone stringi (nosić albo oglądać na pupie swojej partnerki)?
Mateusz Nowak: Ogólnie chodzi o odpowiedzialność za słowa i czyny w Sieci.
Joanna Tracewicz: Jest zbyt mała. Ale to jest dużo szersze zagadnienie niż cycki gwiazd w Sieci. Pół biedy jak ładne.
Mateusz Nowak: Ludzie wrzucając swoje nagie zdjęcia do usług internetowych stąpają po cienkim lodzie. Robiąc syf w social mediach też. I tu pytanie: czy jest szansa to zmienić? Wyedukować? Czy będziemy z tym żyć dalej?
Maciej Gajewski: Nie stąpają. To tak jakby stąpali wglądając pieniądze do banku zamiast w materac. Winni są nie ludzie, a bandyci i usługodawcy. A że ktoś jest tak ogólnie kretynem, niezależnie w jakiej kwestii, to ja preferuję naturalne prawa Darwina.
Joanna Tracewicz: Nie, nie da się tego zmienić, bo wystarczy jeden błąd we wspaniałym algorytmie jakim jest społeczeństwo, żeby wszystko poleciało na łeb, na szyję. Nigdy nie będziemy wolni do tego typu zachowań, braku odpowiedzialności. Nigdy nie będziemy wolni od kradzieży. Jedyny krok to edukować i pokazywać od najmłodszych lat czym jest Internet. Niestety, jeśli weźmiemy pod uwagę, że instytucje publiczne to często miejsca zastane, których podstawy potrafią nie zmieniać się na przestrzeni kilkudziesięciu lat, to nie możemy liczyć na spektakularny efekt. Ba, nie możemy liczyć na to, że w ogóle ktoś zastanowi się nad poważną edukacją w sprawie Internetu, jego zagrożeń, możliwości.
Mateusz Nowak: Czyli podsumowując... idioci byli i będą zawsze, więc nie ma się czym przejmować?
Przyznam, że dla mnie wizja wychowania do życia w internecie (np. w szkołach) wydaje się kusząca. Nie wiem czy są szanse na jej rychłe wdrożenie. Niemniej jednak takie wytłumaczenie mechanizmów jakimi rządzi się sieć może być pomocne dla młodych ludzi.
Piotr Grabiec: A masz przygotowanie do życia analogowego w szkole - Jak złożyć PIT, jak wziąć kredyt, jak założyć konto bankowe? tym bardziej na przygotowanie do życia w sieci szans nie widzę.
Mateusz Nowak: Smutłem.
Hubert Taler: Ludzki mózg jest tak skonstruowany, że potrafimy rozpoznać ograniczoną liczbę twarzy, i ograniczoną liczbę ludzi uważać za swój krąg społeczny. Kiedyś nie było z tym problemu - człowiek, nawet podróżujący, nigdy nie miał kontaktu ze zbyt dużą liczbą innych osób. Z kolei opublikowanie czegoś dla większej ilości ludzi wymagało wysiłku i czasu. Teraz to jedno kliknięcie, lub "tapnięcie".
W erze bezpośredniego kontaktu i natychmiastowej komunikacji, nie wiemy jak się zachować w sytuacji gdy to to co piszemy lub publikujemy, jest publicznie i powszechnie dostępne. Po prostu nasze mózgi tego nie ogarniają. Nie jesteśmy w stanie naraz o wszystkich pamiętać, i tym sposobem nasze wypowiedzi trafiają do kogoś, do kogo nie powinny. Naszym kręgiem społecznym po prostu nigdy nie było np. milion osób i w tym kierunku nie wyewoluowaliśmy.
Ja na początku mojej internetowej aktywności postanowiłem występować pod własnym nazwiskiem, i każdą wypowiedź traktować tak, jakbym za nią musiał odpowiadać. Myślę, że podniosło to poziom moich wypowiedzi, i zaoszczędziło mi kłopotów.
Czy edukować? Oczywiście. Zarówno dorosłych (niech nie pokazują kompromitujących za kilka lat zdjęć i filmów z dziećmi), jak i dzieci. Myślę, że taka edukacja już się zaczyna - podręczniki szkolne moich dzieci (klasa III) zawierają porady, przykłady, testy itp. dotyczące informacji, jakie możemy przekazać w Internecie, z kim nie powinniśmy się kontaktować, na jakie strony nie wchodzić.
Jeśli chodzi o osobników niereformowalnych: prawdopodobnie obserwujemy coś w rodzaju darwinizmu społecznego, niektórzy potrafią sobie zniszczyć reputację i szanse na pracę, wykształcenie, szacunek rodziny i przyjaciół etc w zamian za coś ulotnego, i w sumie nic nie wartego...
*Zdjęcia pochodzą z serwisu Shutterstock.