Modern Combat 5 na smartfonie wciąga tak, że nie uruchomiłem dzisiaj PlayStation – recenzja Spider’s Web
Świadomość tego, że gry na smartfony to w głównej mierze ułomne kuzynostwo tytułów na stacjonarne platformy – jest. Wiedza o tym, że granie w produkcje FPS za pomocą dotykowego ekranu to jak lizanie loda przez szybę – obecna. Postrzeganie mobilnych produkcji jako niezobowiązującej zabawy na kilka, maksymalnie kilkanaście minut nudy – załadowane. Mimo tego, od najnowszego Modern Combat 5 nie potrafię się oderwać. Na tyle, że dzisiaj nawet nie uruchamiałem stacjonarnej konsoli.
Tak, tak, oczywiście – wszyscy wiemy, że gry na smartfony i tablety to (nie licząc pewnych kapitalnych wyjątków) zaledwie cień oferty i jakości oferowanej za pomocą stacjonarnych konsol oraz komputerów osobistych. Mimo wszystko, jestem pod ogromnym wrażeniem tego, jak satysfakcjonująca, pełna, a jednocześnie typowo casualowa jest rozgrywka w Modern Combat 5. Mam wrażenie, że akurat tym razem Gameloft trafił prosto w dziesiątkę.
Orgia dla oczu
Pod względem warstwy wizualnej, Modern Combat 5 zdecydowanie należy do tych produkcji, które wyznaczają standardy. Tytuł Gameloftu bez cienia wstydu mógłby się ukazać również na konsoli PlayStation Vita, zawstydzając na tym handheldzie takie produkcje jak Call of Duty: Black Ops Declassified. Cieszą zwłaszcza tekstury w wysokich rozdzielczościach oraz typowo filmowe, przesadzone efekty świetlne.
Dla równowagi Modern Combat 5 posiada niezwykle małe i wąskie lokacje, co charakterystyczne dla zaawansowanych graficznie produkcji na smartfony i tablety. Siląc się jednak na drobną złośliwość, areny nie są wcale wiele mniejsze od tych, jakie w trybie wieloosobowym dostają stacjonarni miłośnicy Call of Duty, skacząc i biegając między sobą w ogromnym ścisku.
Mimo ograniczeń sprzętowych, na Galaxy Note 3 tytuł wygląda obłędnie. Woda chlapiąca postaci w twarz, promienie słoneczne wpadające przez okno, odłamki nadających się do zniszczenia elementów latających w powietrzu, efektowne rozmazanie czy naprawdę, naprawdę solidnie wykonane modele postaci – od samego początku rozgrywki czuć, że Gameloft chciał pokazać zupełnie nową jakość, zawieszając poprzeczkę naprawdę wysoko. Szkoda tylko, że na tym tle wszelkie wybuchy, płomienie i jęzory ognia wyglądająco najwyżej przeciętnie. Nie spotkałem się jednak dotychczas z mobilnym tytułem, który okiełznałby ten żywioł w zadowalającym mnie stopniu.
Zrób sobie żołnierza
Nigdy nie byłem zwolennikiem rozgrywki wieloosobowej na smartfonie z dotykowym ekranem. O ile poprzednie odsłony Modern Combat w trybie multi były zjadliwe przy wsparciu z fizycznymi kontrolerami (MOGA!), tak w podróży rywalizacja z innymi żywymi graczami była dla mnie nie do zniesienia. Z tego powodu musiał wystarczać mi tryb fabularny, który był do przejścia w 2, może 4 godziny.
Na całe szczęście Modern Combat 5 wprowadza na tym polu gruntowne przemeblowanie. Kampania dla jednego gracza wciąż istnieje, lecz została podzielona na konkretne, zamknięte i powtarzalne misje, do przejścia w podobny sposób, co na przykład Angry Birds. Każde wyzwanie to trzy cele (gwiazdki) do wykonania przez gracza. Zwyczajne pokonanie lokacji to jedno odznaczenie, lecz aby dostać drugie i trzecie, trzeba spełnić specjalne wymogi. Czy to określona ilość „headshotów”, zadanych ciosów wręcz czy pokonanie tak zwanego „bossa” w określony sposób – znacząco wydłuża to czas rozgrywki oraz wartość ponownego ogrania.
Ponownie ogrywać z kolei naprawdę warto. Najbardziej narkotycznym i uzależniającym elementem Modern Combat 5 jest awansowanie z poziomu na poziom, co za tym idzie, zdobywanie nowych umiejętności oraz elementów wyposażenia. Wszyscy, którzy grali w Battlefielda bądź Call of Duty doskonale zdają sobie sprawę, jak wciągający może być rozwój własnego, wirtualnego wojaka. Zwłaszcza, że przenośne Modern Combat 5 to naprawdę spora ilość broni i akcesoriów im dedykowanych oraz cztery klasy postaci – szturmowiec, snajper, wsparcie, a także zwiadowca.
Bogactwo trybów i możliwości
Poza główną, poszarpaną i szczątkową kampanią, gracz może wciąć udział w wielu niepowtarzalnych, organizowanych przez twórców eventach. Na przykład dzisiaj wszyscy posiadacze Modern Combat 5 rywalizują o to, kto zaliczy jak największą pulę „headshotów”. Za dwa dni rusza kolejny konkurs, potem następny i następny. Każdy z nich to cenne punkty doświadczenia, które przekładają się na narzędzia, bronie i akcesoria.
Co więcej, Modern Combat 5 pozwala na wykonywanie wielu „mini-misji”. Osobiście najbardziej przypadły mi do gustu te, które polegają na szybkim zdejmowaniu celów zaraz po wejściu do pomieszczenia, z ponownie modnym w grach FPS spowolnieniem czasu. Nie mogło również zabraknąć strzelania z potężnego działa zamontowanego na pokładzie jakiegoś pojazdu do dziesiątek ruchomych celów.
Jest oczywiście również rozgrywka wieloosobowa, lecz o tej nie mogę napisać za wiele. Mając zainstalowanego na dysku twardym Battlefielda 4, naprawdę ciężko mi uczestniczyć w rywalizacji z pozostałymi graczami przy użyciu dotykowego ekranu. Po stoczeniu kilku rund czuć, że twórcy naprawdę starali się zaoferować coś niezwykle zróżnicowanego i grywalnego. Jednak nawet tym Gameloft nie jest w stanie mnie przekonać. Znam osoby, dla których seria Modern Combat to przede wszystkim zmagania w trybie multi. Sam jednak prędzej połamię sobie palce, niż do nich dołączę. Nawet mimo tego bogactwo trybów wzbudziło moje uznanie.
Jak się w to gra?
No dobrze, czas odpowiedzieć sobie na najważniejsze pytanie. Jak właściwie gra się w Modern Combat 5? Wciskam klawisze na klawiaturze z niemałym przerażeniem, lecz muszę napisać – doskonale. Oczywiście nawet nie mam zamiaru porównywać tego tytułu do stacjonarnych produkcji FPS. Kiedy jednak jesteśmy przy przenośnych grach, tutaj Modern Combat po prostu nie ma sobie równych. Może z wyjątkiem kapitalnego, niemal równie pięknego Dead Trigger 2. Od zawsze jednak miałem słabość do gier z zombie, wiec na pewno nie jestem w tym przypadku obiektywny.
Każdy pokonany przeciwnik, każda odblokowana broń, każda wysadzona beczka z paliwem i każda kolejna odznaka po prostu dają frajdę. Z najnowszym, głośnym ponad miarę tytułem Gameloftu bawię się lepiej, niż z grami FPS dedykowanymi PlayStation Vicie. Wiem, ze gdy podłączę smartfona do pada, moje wrażenia staną się jeszcze bogatsze. Modern Combat 5 jest po prostu doszlifowany. Mechanika strzelania ma w sobie to *coś*, co każe pociągać za spust, co zachęca do rozegrania jeszcze jednej misji.
Oczywiście nie oznacza to, że dzieło Gameloftu jest czymś wybitnym i niepowtarzalnym. Na pewno nie. To wręcz zaskakujące, jak odtwórcza i nieoryginalna jest to aplikacja. Rozwój postaci zaprezentowany w Battlefield 2, wysadzanie drzwi ze spowolnieniem czasu wyciągnięty z Call of Duty, elementy quick time events, misje pod wodą czy na pokładzie pojazdu – Modern Combat 5 to esencja współczesnych, zjadających własny ogon shooterów, wciśnięta do smartfona bądź tableta na tyle, na ile było to możliwe zdaniem twórców.
Oczywiście pewne fundamentalne obostrzenia charakterystyczne dla mobilnych, multimedialnych urządzeń nie ominęły również tego tytułu. Po raz kolejny mamy do czynienia z ciasnymi, wąskimi i liniowymi lokacjami. Ze względu na trzewia naszych smartfonów i tabletów, na ekranie nigdy nie uświadczymy więcej niż 4 przeciwników jednocześnie. Granaty przypominają bardziej petardy, z kolei strzelanie bez auto-aim oraz auto-fire to prawdziwa droga przez mękę.
Tytuł skrojony na 22 złote?
Poza charakterystycznymi dla wszystkich przenośnych FPSów mankamentami, Modern Combat 5 posiada jeszcze jedną, niezwykle irytującą wadę. Nie obejdzie się bez połączenia z Internetem. Co prawda sieć jest najczęściej potrzebna aplikacji do zweryfikowania legalności licencji i później jej obecność nie jest wymaga, ale nie daj Boże, żeby na mieście spotkała nas jakaś obowiązkowa aktualizacja.
Szkoda również, że twórcy nie oddali w ręce graczy większej możliwości dostosowania szablonów sterowania do własnych potrzeb. Tutaj Gameloft może się uczyć od Rockstara i ich przenośnego San Andreas. Bez włączonego auto-fire nie raz i nie dwa naciskałem nie ten przycisk, miotając na lewo i prawo przypadkowymi granatami bądź wysyłając sondę aby zbadała nagą ścianę zaraz na wprost mnie. Strach pomyśleć, co musi się dziać na ekranach mniejszych niż ten od Note 3.
Z drugiej strony, jak wspomniałem wcześniej, ciężko wskazać na drugą równie atrakcyjną wizualnie i dopracowaną grę FPS na smartfony. Chociaż Modern Combat 5 ma się nijak do powtarzalnych serii na stacjonarnych platformach, w obszarze mobile zdecydowanie wyznacza nową jakość, zwłaszcza w zakresie warstwy wizualnej. Producentom należą się również brawa za jednoczesną premierę swojego hitu na wszystkich wiodących platformach – Windows Phone, Androidzie oraz iOS.
Portfel płacze, dusza się raduje. Nie żałuję ani jednej złotówki wydanej na ten tytuł, chociaż naprawdę nic się nie stanie, jeżeli poczekacie, aż Modern Combat 5 trafi do jednej z wielu akcji promocyjnych. Jeżeli uważacie, że w gry tego pokroju nie da się grać na smartfonie, produkcja Gameloftu raczej nie zmieni waszego nastawienia. Jeżeli jednak poprzednie odsłony przypadły wam do gustu i lubicie od czasu do czasu uruchomić na przenośnym urządzeniu coś rozbudowanego i kompleksowego – na pewno będziecie zadowoleni. Ja jestem, mimo lizania loda przez szybę.
Modern Combat 5 w sklepie Windows Phone, Google Play oraz iTunes App Store