REKLAMA

Kosmici oraz Myers z horroru Halloween?! Sprawdzamy najnowsze DLC do Call of Duty: Ghosts - Onslaught

Niezależnie, czy mówimy o serii wydawanej przez Activision czy EA, dwie najpopularniejsze sieciowe strzelaniny prezentują podobny model biznesowy – po debiucie podstawowej gry jej żywotność przedłuża się płatnymi dodatkami, które wprowadzają nowe bronie i mapy. I obcych. Zwłaszcza obcych, jeżeli jesteście miłośnikami serii Call of Duty. Postanowiliśmy sprawdzić, czy ikona filmowego horroru oraz zamiana żywych trupów na najeźdźców z kosmosu dodała Ghosts połysku, którego tytułowi zdecydowanie brakuje.

Sprawdzamy najnowsze DLC do Call of Duty: Ghosts - Onslaught
REKLAMA
REKLAMA

Oczywiście kosmici byli już w podstawowej wersji gry. Poza kampanią dla jednego gracza, klasycznymi zmaganiami wieloosobowymi i trybem „squads” posiadacze najnowszego Call of Duty mogli wziąć udział w zupełnie świeżym „Extinction”. Tam zadaniem maksymalnie czteroosobowej drużyny wojaków było wypełnianie kolejnych zadań, walcząc jednocześnie z hordami kosmicznych kreatur. Misje sprowadzały się do niszczenia następnych „gniazd” maszkar, natomiast rosnący poziom trudności dawał się we znaki całej grupie, nie tylko niedoświadczonym żółtodziobom.

onslaught 2

Pomimo powiewu świeżości prosto z kosmosu, Call of Duty: Ghosts było jedną z najgorszych, o ile nie najgorszą odsłoną serii. Tworzony w pośpiechu tytuł next-genowy był jedynie z nazwy.

Activision zjednało przeciwko sobie komputerowych graczy, sztucznie zawyżając wymagania sprzętowe. Posiadaczom minionej generacji konsol wydawca zaszedł za skórę okrojonym trybem wieloosobowym, natomiast posiadaczy PlayStation 4 oraz Xboksa One odstraszył niezwykle nierówną stroną wizualną. Zziajane, zmęczone wydawaniem nowego tytułu co dwa lata Infinity Ward nie podobało zadaniu, natomiast Call of Duty: Ghosts można było uważać za jedną z największych personalnych porażek Boba Koticka, mimo świetnego wyniku finansowego. „Można było”, ponieważ DLC Onslaught, ku mojemu ogromnemu zaskoczeniu, reperuje naprawdę wiele błędów podstawowej edycji.

onslaught 3

Fatalnej kampanii dla jednego gracza już nic nie naprawi, lecz wraz z najnowszym, płatnym rozszerzeniem walka w sieci w końcu nabiera rumieńców, natomiast kosmici stali się właśnie znacznie bardziej interesujący.

Fog! Ta mapa to najlepsze, co mogło się przydarzyć najnowszemu Call of Duty. Pal licho, że zupełnie nie przystaje do całej reszty. Twórcy nabrali oddechu i zaczęli bawić się konwersją, co wyszło im jedynie na dobre. Fog to arena stylizowana na horror, niezwykle klimatyczna oraz nacechowana ogromną ilością detali. Czaszki, bagna, ślady krwi na ziemi, ukryte tunele, pajęczyny czy tytułowa mgła – lokacja diametralnie różni się od pozostałych. Pewnie właśnie dlatego tak kapitalnie się na niej gra. Fog to zaskakująco duża arena, na której coś dla siebie znajdą zarówno snajperzy, jak również osoby preferującą walkę na bliskie odległości i charakterystyczne dla Call of Duty bieganie w koło. Najlepsze jednak na koniec! Unikalnym „perkiem” mapy Fog jest możliwość zamiany gracza w autentycznego Michaela Myersa z horroru Halloween. How cool is that?

onslaught 6

Pośród uzbrojonych po zęby żołnierzy biega maniak z siekierą, którego nie jest w stanie niemal nic powstrzymać. To w ogóle nie pasuje do serii, lecz z drugiej strony, Myers jak i Fog sprawiają, że walka w sieci w końcu ponownie staje się ciekawa i daje frajdę.

Pozostałe trzy mapy również stanęły na wysokości zadania. Nie jest to co prawda ten sam poziom, co Fog, lecz Bayview, Containment oraz Ignition są teraz najczęściej wybieranymi arenami przez graczy. Zupełnie im się nie dziwię. Areny z podstawowego Call of Duty: Ghosts były przerażająco szare, nudne, ciasne i nijakie. Od początku zabawy z Onslaught miałem wrażenie, że za nowe lokacje nie odpowiada Inifnity Ward, lecz znacznie bardziej elastyczne oraz pomysłowe studio Treyach, które wraz ze Sledgehammer Games również pracuje nad kolejnymi odsłonami Call of Duty.

onslaught 1

A co z kosmitami? Ci po raz pierwszy stali się interesujący. Nagie Extinction z podstawowej wersji gry faktycznie było powiewem świeżości, to prawda. Co mi jednak po miłym zapachu, kiedy kosmici, w przeciwieństwie do zombie, byli nudni jak flaki z olejem oraz monotonni. To się zmieniło. Wraz z DLC Onslaught walka z najeźdźcami przestaje być mechanicznie rozgrywanym urozmaiceniem, zyskując własną fabułę i scenariusz. Oczywiście nie jest to narracja na miarę Oscara, a jedynie imitacja prawdziwej historii, lecz lepsze to, niż nic. Tym razem gracze mają jakąkolwiek motywację, aby niszczyć kolejne gniazda, w przeciwieństwie do poprzedniej misji.

Nowa lokacja to zupełnie inne otoczenie – z miasta przeskakujemy do mroźnej bazy na Alasce, w której badani obcy wymknęli się spod kontroli. Po raz pierwszy w trybie Extinction graczom przyjdzie zmierzyć się z tak zwanymi „bossami”.

Breeder to duże (dosłownie) wyzwanie, które na wczesnym etapie misji oddziela twardzieli od mięczaków. Nowy typ obcego – Phantom, również daje się we znaki, posiadając wyjątkowo wredną zdolność do teleportacji. Niestety, powracają znane w poprzedniej misji umiejętności, za każdym razem zdobywane od zera. Na tym polu Extinction wciąż zniechęca do dalszej gry, zostawiając bardziej doświadczonych graczy z niemal pustymi rękoma. Pomimo nowej, świeżej misji, zamiana żywych trupów na kosmitów wciąż jest co najmniej dyskusyjna. Dzięki Onslaught jest znacznie lepiej, ale to nie znaczy, że jest dobrze.

onslaught 4
REKLAMA

Żebyśmy mieli jasność – jestem przeciwnikiem płatnej zawartości dodatkowej, która kosztuje tyle, co samodzielny tytuł w najwyższej półki w rok od premiery. Nie podoba mi się zarówno działanie Activision, jak również Electronic Arts. Trzeba jednak oddać, że w obu przypadkach miłośnicy serii dostają całkiem sensownie zapchane pakiety danych, kierowane właśnie do fanów danej gry. Dla mnie prawdziwe Call of Duty zakończyło się wraz z podziałem w strukturach Inifinity Ward oraz wydaniem rozczarowującego Modern Warfare 2. Wiem jednak, że wielu z Was wciąż kocha tę serię, rokrocznie katując myszki i kontrolery. Dla takich osób Onslaught będzie strzałem w dziesiątkę. Co zaskakujące, DLC stoi o poziom wyżej od podstawowej wersji gry i kto wie, być może gdyby Ghosts od początku zostało wykonane z taką pomysłowością i starannością, nie byłaby to wcale tak tragiczna gra.

onslaught 5
REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA