DualShock 4 - nowy kontroler dla PlayStation 4 - recenzja Spider's Web
W przeciwieństwie do nowego pada Microsoftu, Sony nie udoskonala raz objętej wizji. DualShock 4 to największa rewolucja, jaka spotkała świat kontrolerów PlayStation. Zmiany są gigantyczne, nawet dla posiadaczy urządzeń poprzednich generacji. Czy Japończycy obrali odpowiedni kierunek, rezygnując z konstrukcji, która towarzyszyła graczom od niemal 20 lat?
Sony zrywa z dotychczasowymi rozwiązaniami
Pamiętam, jakie zamieszanie wywołał nowy kontroler Sony, kiedy firma po raz pierwszy pokazała go światu. Tutaj niemal wszystko różni się od poprzednich rozwiązań. Triggery, analogi, d-pad oraz przyciski funkcyjne oznaczone nieśmiertelnymi, geometrycznymi figurami – to w zasadzie jedyne, co ostało się z poprzednich padów Sony. DualShock 4 wprowadza wiele zmian. Do części z nich wciąż ciężko mi się przyzwyczaić, kiedy inne okazały się strzałem w dziesiątkę. Doskonale rozumiem zmiany, które po prostu musiały nadejść. Nie jest tajemnicą, że to pad Microsoftu cieszy się większym poważaniem wśród graczy. Sam jestem jego zadeklarowanym zwolennikiem, ze względu na rozmieszczenie analogów, kształt oraz rewelacyjne „spusty”, czyli L2 i R2. Kontroler PlayStation potrzebował wyraźnych zmian. Inżynierowie Sony testowali różne rozwiązania, w tym nawet umieszczenie analogów na podobieństwo swojego konkurenta. Ostatecznie analogi pozostały na swoim miejscu, lecz cała reszta to już niesamowicie śmiały krok w nową generację. Udany?
Gdzie jest start?! Gdzie jest select?!
Już na samym wstępie Sony przywitało mnie uderzeniem prosto w twarz. „Start”? „Select”? Zapomnijcie o nich. To miejsce zajmuje teraz panel dotykowy, natomiast fizyczne przyciski przekształciły się w „share” oraz „options”. To ogromna zmiana, która daje się wyczuć od samego początku. Nieobecność klasycznego rozwiązania była dla mnie naprawdę trudna do przezwyciężenia. Umieszczone wysoko w centralnej części kontrolera przyciski są bardzo ciężkie do intuicyjnego wciśnięcia. Jeżeli chcemy wejść w opcje bądź podzielić się fragmentem rozgrywki – Wasze oczy będą musiały oderwać się od ekranu telewizora w stronę urządzenia, nie ma na to mocnych. Okres adaptacji trwał u mnie kilka godzin, natomiast nowych przycisków używałem nad wyraz rzadko. Dlaczego? Ponieważ większość opcji konfigurowałem jeszcze podczas obecności w głównym menu gry, natomiast na testowanie „share” przyjdzie dopiero czas, podczas naszej recenzji systemu oraz funkcji społecznościowych. Kiedy chciałem zatrzymać rozgrywkę, o wiele bardziej intuicyjnym rozwiązaniem okazał się okrągły przycisk „PlayStation”. Po jego wciśnięciu w jednym momencie wracamy do interfejsu samej konsoli, widząc przy okazji poczynania naszych znajomych, nowe informacje dotyczące ogrywanej produkcji i wiele więcej. Cieszy, że podczas przerwy i eksploracji innych funkcji PlayStation 4 nie zamkniemy przez przypadek gry. To oczywiste? Okazuje się, że nie. W konkurencyjnym Xbox One podczas uruchamiania nowej produkcji, stara zostaje zamknięta, bez żadnego wyraźnego ostrzeżenia. Wystarczy, że do pokoju wpadnie kolega i krzyknie: „Xbox, launch Ryse: Son of Rome”, abyście na stałe pożegnali się z rozgrywaną od kilkunastu minut sesją w Battlefield 4. W przypadku PlayStation 4 konsola informuje, która aplikacja zostanie zamknięta, nim rozpoczniemy zabawę z następną. Proste, intuicyjne i bezpieczne. Duży plus.
Panel dotykowy – jak sprawdza się największa rewolucja w nowym DualShocku?
Napiszę to z pełnym przekonaniem, podtrzymują wcześniejsze stanowisko. Panel dotykowy to moim zdaniem najbrzydszy element nowego kontrolera. Oczywiście zdaję sobie sprawę, że wielu z Was nie zgodzi się ze mną, zdania w tym aspekcie są niesamowicie podzielone. Dla mnie wygląd panelu jest zbyt nijaki, zwłaszcza porównując go do innych rozwiązań Sony. Wystarczy spojrzeć na tył PS Vity, aby zobaczyć, jak śliczne i atrakcyjne wizualnie może być tego typu rozwiązanie. W nowym DualShocku panel nie wyróżnia się niczym na tle reszty obudowy, natomiast jego faktura jest całkowicie płaska. Trzeba jednak oddać, że konstruktorzy urządzenia umieścili go w najlepszym możliwym miejscu. Korzystanie z panelu dotykowego za pomocą kciuków jest łatwe, proste i przyjemne. Przesunięcie palców z analogów w kierunku panelu jest błyskawicznie. Kciuki się nie męczą, natomiast korzystanie z nowego elementu jest bardzo proste i intuicyjne. Chociaż mała powierzchnia panelu nie pozwala na takie czynności jak przesunięcie mapy w grze za jednym ruchem, po chwili praktyki moja precyzja podczas czynności z panelem dotykowym niewiele odbiegała od tej, kiedy używałem analogów. Nie oznacza to oczywiście, że pad może stanowić odpowiednie rozwiązanie dla takich czynności w grach, jak celowanie. Ze względu na jego rozmieszczenie względem pozostałych przycisków, tego typu praktyka wydaje się niemożliwa. Panel świetnie spisuje się za to w roli przycisku pomocniczego, za pomocą którego wędrujemy palcem po mapie (Assassin’s Creed: Black Flag), wybieramy element ekwipunku czy wydajemy proste komendy towarzyszom (Killzone: Shadow Fall). Niestety, na ten moment użycie panelu w grach zewnętrznych producentów jest minimalne. Wielka szkoda, ponieważ nie licząc samego wyglądu, jestem bardzo pozytywnie nastawiony do nowego rozwiązania. Wciąż mam co do niego lekkie obawy, lecz podczas zabawy nie zawiódł mnie ani razu. Panel dotykowy w nowym DualShocku to nowość, która wcale nie musiała znaleźć się w kontrolerze. Naprawdę, jego brak nie byłby wielką stratą, lecz skoro już jest, chciałbym wykorzystać go maksymalnie. To ciekawe rozwiązanie, którego z chęcią będę używał, kosztem analogów. Tak samo jak one, panel można dodatkowo wciskać, zamieniając go w kolejny fizyczny przycisk. No właśnie, analogi.
Ruszaj nami, ruszaj
Te pozostały na swoim miejscu. Mając w pamięci doświadczenia z układem gałek Microsoftu, trochę szkoda. Mimo tego, muszę zdecydowanie przeciąć plotki o tym, jakoby wykonanie analogów pozostawiało wiele do życzenia. Nie, nie pozostawia. Chociaż nie miałbym nic przeciwko temu, aby ich faktura była nieco bardziej chropowata, to szkopuł, który wynika z bardzo indywidualnych preferencji. Analogi ani nie trzeszczą, ani tym bardziej nie zacinają się, wbrew niektórym opiniom, jakie możecie znaleźć w sieci. Ogromnym plusem jest to, że gałki są teraz wklęsłe. To kolejna zmiana względem poprzednika oraz kolejny ukłon w stronę rozwiązań konkurencji. Dzięki ich kształtowi, wciskanie analogów jako przyciski L3 oraz R3 jest prostsze i znacznie bardziej przyjemne. Niestety, bieganie za pomocą wciśniętego L3 dalej pozostawia wiele do życzenia i do sprintów w grach po raz kolejny najlepiej sprawdza się inny przycisk, wzorem klawisza „shift” na klawiaturze.
Słuchaj mnie, na dwa sposoby
Jednym z bardziej krytykowanych rozwiązań jest głośnik, który został wbudowany w kontroler. Wielu testerów pisało, że równie dobrze mogłoby go nie być – ot, zbędny bajer. Zupełnie się nie zgadzam. Wewnętrzny głośnik to jedno z najciekawszych rozwiązań, z jakimi się spotkałem. Chociaż jego zastosowanie w grach jest póki co minimalne, już teraz widzę oczami wyobraźni, jak kapitalne może być zastosowanie nowego elementu w kontrolerze Sony. Wyobraźcie sobie tylko jakiś klimatyczny horror, równie udany, co wciąż świeże Outlast. Postać gracza przemierza obskurne korytarze, kiedy nagle zaczyna słyszeć głosy w swojej głowie. Te płyną nie z telewizora, lecz prosto spod naszych palców, coraz głośniej i głośniej, w połączeniu z narastającą wibracją. Możliwości na wykorzystanie głośniczka są ogromne i tylko od twórców zależy, czy zostaną odpowiednio wykorzystane. Sam jestem jak najbardziej na tak i obecność nowego elementu w czwartym DualShocku uznaję za niezaprzeczalny plus. Bardzo często pomijaną możliwością jest możliwość podpięcia zestawu słuchawkowego do kontrolera, za pomocą gniazda mini-jack. Chociaż to żadna rewolucja, rozwiązanie jest świetne i doskonale sprawdza się w praktyce. Zamiast gimnastykowania się z podłączaniem słuchawek, po prostu wsadzamy je do bezprzewodowego pada – w końcu po co komplikować sobie życie w czasie szybkiej sesji z grą, kiedy reszta domowników ucina sobie drzemkę.
DualShock 4 – jak się to trzyma w dłoniach?
Bardzo dobrze. Kontroler jest znacznie bardziej smukły od swojego poprzednika. Przy tym od razu daje się poczuć jego lepiej wyprofilowane zakończenia, które dają odpocząć palcom po dłuższej sesji z grami. Pomimo nowych elementów, takich jak głośnik i panel dotykowy, pad Sony jest zaskakująco lekki (chociaż i tak cięższy od swojego poprzednika). Dla większości będzie do duży plus, chociaż osobiście lubię czuć, kiedy trzymam coś w dłoniach. W parze z nowym kształtem idą nowe triggery. Zapomnijcie o „klocach” z poprzedniej generacji. Tym razem tylne przyciski kontrolera Sony są kapitalnie wyprofilowane, rozkochując w sobie palce wskazujące. Do ważna i wymagana zmiana, która przybliża przyciski L2 i R2 do świetnych „spustów” Microsoftu. PlayStation w końcu dorobiło się swoich własnych, które idealnie sprawdzają się podczas takich czynności jak strzelanie z karabinu czy wciskanie gazu w samochodzie. Odpowiedni krok w odpowiednim kierunku. Na uznanie zasługuje również gumowe wykonanie z tyłu kontrolera. Początkowo martwiłem się o liczne przetarcia, które mogą pojawić się w tej części DualShocka. Na ten moment nic takiego nie ma miejsca, natomiast miła, lekko chropowata faktura to przyjemność dla palców. W końcu można zapomnieć o zimnym, nijakim plastiku z tyłu obudowy.
Ile pograsz? Niedługo
Najwyższy czas przejść do wad. Największą z nich jest bez wątpienia czas pracy baterii. DualShock 4 pracuje około 10 godzin, po czym musimy podłączyć go do konsoli. To zdecydowanie gorszy wynik, niż ten poprzednika. Z drugiej strony, po wyczerpaniu baterii wystarczy podpiąć pad do PS4, aby cieszyć się dalszą rozgrywką. Nawet, jeśli nie mamy pod ręką kabla mini-usb, 10 godzin jest wynikiem wystarczającym, aby spędzić kilka długich sesji z grą. Z kolei kiedy ładujemy urządzenie, wciąż możemy cieszyć się rozgrywką. Z jednej strony mamy więc krok wstecz, chociaż z drugiej ten nie jest przesadnie dotkliwy. Największy problem polega na wyrobieniu sobie nawyku, aby po sesji z grą podłączyć urządzenie do konsoli, o ile nie chcecie czuć się zniewoleni połączeniem za pomocą kabla. Niezaprzeczalnym plusem jest także możliwość ładowania pada za pomocą komputera.
Dla wielu wadą będzie również precyzyjność panelu dotykowego. Chociaż na tym polu wiedziałem mniej więcej, czego mam się spodziewać, za sprawą doświadczeń z PS Vita, część graczy może być rozczarowana. Jak wspomniałem wcześniej, panel zdecydowanie nie jest snajperem, przez co jego zastosowanie ulega ograniczeniu. Na siłę do minusów można również zaliczyć zestaw słuchawkowy dołączony do konsoli – ten nie jest powalającej jakości, lecz z drugiej strony, od razu możemy go zamienić na własny, ulubiony sprzęt, ponadto jego obecność w każdym z zestawów, tak samo jak kabla HDMI, cieszy. Mnie do szewskiej pasji doprowadza miłość nowego DualShocka do kurzu, co zresztą możecie zobaczyć na obrazkach. To prawdziwy magnes na pyłki i odciski palców, zarówno na analogach, jak i tarczach wokół przycisków fizycznych.
DualShock 4 – jaki jest?
Bardzo dobry. DualShock 4 to moim zdaniem najlepszy pad, jakim może pochwalić się Sony i cała rodzina PlayStation. Urządzenie deklasuje swoich poprzedników, znacznie pewniej leży w dłoniach i w końcu przestaje sprawiać wrażenia nieforemnego. Świetnie spisuje się również nowy „krzyżak”, na całkowicie płaskim tle obudowy. Pod względem doznań wizualnych, rewelacyjnie sprawuje się panel świetlny umieszczony nad tym dotykowym. Jego zastosowanie przybliżymy Wam podczas testów PlayStation Camera, ponieważ podczas samej rozgrywki jego znaczenie jest póki co minimalne. Kontroler zmienia swoją barwę w niektórych produkcjach, przypominając otoczenie, w jakim znajduje się gracz, lecz na ten moment ciężko o panelu świetlnym napisać więcej. Póki co najczęściej zwrócicie na niego uwagę dopiero podczas ładowania, ewentualnie bawiąc się w środowisku PlayRoom. Nowe elementy DualShocka 4, takie jak panel dotykowy czy wbudowany głośnik to dobre, ale niesamowicie ryzykowne posunięcia. Wykorzystanie rewolucyjnych składowych jest teraz w rękach twórców gier i to oni w praktyce zadecydują o powodzeniu bądź porażce nowości zawartych w tym urządzeniu. To otwarta furtka dla deweloperów i mam ogromne nadzieje, że zostanie odpowiednio wykorzystana. Niestety, samo Sony nie daje póki co wzoru do naśladowania. Na ten moment za pomocą panelu dotykowego nie możemy podróżować po interfejsie konsoli, co jest sporym potknięciem. W końcu jak inaczej Japończycy chcą „wtoczyć” nowy panel do krwiobiegu graczy? Ważnym pytaniem jest te, czy DualShock 4 jest lepszy od kontrolera Microsoftu. W moim odczuciu – nie jest. "Czwórka" to ogromny skok jakościowy, lecz na tym polu możemy co najwyżej mówić o równoprawnej walce, nie zwycięstwie. DualShock 4 to najbardziej udane dziecko w rodzinie, lecz wciąż trochę mu brakuje do konkurencji. Mam nadzieję, że za pomocą nowych składowych ten dystans ulegnie zmniejszeniu, lecz to już zależy nie tylko od Sony, ale również samych twórców gier. Podsumowując – ryzykowna operacja zakończyła się powodzeniem. Pacjent jest nie tylko cały i zdrowy, ale wygląda i sprawuje się lepiej, niż kiedykolwiek wcześniej. Uwierzcie, tym naprawdę aż chce się grać.