Tylko u nas - fragmenty książki “E-wangeliści. Ucz się od najlepszych twórców polskiego internetu”. Mamy dla Was 5 e-booków!
Dzisiaj ma miejsce premiera wyjątkowej książki, którą powinien przeczytać każdy kto interesuje się polską częścią globalnej Sieci. “Ewangeliści. Ucz się od najlepszych twórców polskiego internetu” to nie tylko zbiór wywiadów z najważniejszymi postaciami w historii polskiego internetu, ale także kopalnia wiedzy, której nie znajdziemy w żadnym podręczniku do zarządzania czy marketingu. Jesteśmy zaszczyceni, że Spider’s Web jak pierwszy serwis w Polsce ma możliwość publikacji fragmentów tej - o czym jesteśmy przekonani - hitowej pozycji na rynku wydawniczym.
“Ewangeliści. Ucz się od najlepszych twórców polskiego internetu” to zbiór wywiadów z największymi postaciami w historii polskiej Sieci, którzy mieli i wciąż mają niebagatelny wpływ na to, jak wygląda internet w Polsce . W książce znajdziemy szczere rozmowy z: Jackiem Kawalcem, Arkadiuszem Osiakiem, Zbigniewem Sykulskim, Łukaszem Wejchertem, Arturem Gortychem, Krzysztofem Golonką, twórcami Grupy O2, Arjanem Bakkerem, Piotrem Ejdysem, Piotrem Pokrzywą i Krzysztofem Salwą, Markiem Rusieckim, Marcinek Woźniakiem, Rafałem Agnieszczakiem, Marcinem Pery i Arturem Zawadzkim.
Książka ukazuje się nakładem Wydawnictwa Helion w marce Onepress. Jej autorami są Tomasz Cisek oraz Paweł Nowacki. Książka jest dostępna w księgarni onepress.pl oraz helion.pl w cenie 39,90 zł. Spider’s Web ma natomiast kolejną gratkę dla swoich Czytelników. Obok nigdzie nie publikowanych fragmentów książki mamy dla Was pięć e-bookowych wydań Ewangelistów. Aby go zdobyć należy zamieścić komentarz pod niniejszym wpisem, w którym przedstawicie najważniejszą Waszym zdaniem postać w historii polskiego internetu wraz z krótkim uzasadnieniem. Najlepsze komentarze, które pojawią się do godziny 20:00 nagrodzimy kodami na darmowe e-booki z książką.
Dla Czytelników Spider’s Web mamy fragment wywiadu z twórcą legendarnego portalu Filmweb (i nie tylko) - Arturem Gortychem. Dodam, że miałem okazję poznać Artura, który zrobił na mnie ogromne wrażenie. Oprócz tego, że naprawdę rzadko spotykam osoby, które mogą mnie ‘przegadać’ - a takim kimś okazał się Artur Gortych - to na dodatek poraził mnie swoją wiedzą nie tylko na temat polskiego i światowego internetu, ale również rynku mobilnego. Mogę też zdradzić, że Gortych i jego Filmweb mają w zanadrzu produkt, który - o czym jestem przekonany - stanie się globalnym benchmarkiem dla przyszłych podobnych produkcji. No, ale o tym innym razem... Dziś rozkoszujmy się tym, co Artur miał do powiedzenia Tomaszowi Ciskowi i Pawłowi Nowackiemu.
► ARTUR GORTYCH — absolwent Politechniki Krakowskiej im. Tadeusza Kościuszki (kierunek: architektura), założyciel i prezes agencji Artegence — działającej od 1995 roku najpierw pod nazwą 3DArt Multimedia, potem 3dart.com. W 2001 roku inicjator i współzałożyciel Omnigence, czyli grupy przedsiębiorstw działających w obszarze nowej gospodarki, mediów i handlu elektronicznego. Przez wiele lat dyrektor kreatywny Artegence. W sierpniu 1999 roku współtworzył polski oddział Interactive Advertising Bureau — stowarzyszenia skupiającego branżę internetu komercyjnego — którym kierował jako prezes do października 2003 roku. Juror wielu festiwali reklamy i marketingu. Obecnie w Artegence prezes zarządu odpowiedzialny za rozwój i planowanie strategiczne. Współautor kluczowych sukcesów Artegence/3dart.com; to między innymi dzięki niemu agencja zdobyła ponad 50 nagród najbardziej prestiżowych konkursów reklamowych, w tym Grand Prix Cyber Kreatury. W listopadzie 2008 roku wyróżniony nagrodą
MIXX Awards przez Interactive Advertising Bureau za życiowe dokonania.
Artur Gortych: Nie chodzi o to, byśmy osiągnęli nasze najwyższe cele, lecz o to, aby były one naprawdę wysokie
(…)
Ile masz nagród?
O Boże, nagrody są dla zespołu, nie dla mnie. Nie wiem, ile, od dawna nie liczę — Artegence ma ich chyba teraz ponad 50 w najbardziej prestiżowych konkursach, nie licząc kilkudziesięciu nominacji i wyróżnień. Ciągle też dochodzą nowe, co jest dowodem, że wciąż mamy power (śmiech).
A te najbardziej cenne?
Niewątpliwie jedną z najbardziej cennych nagród było Grand Prix Cyber Kreatury za Frugo. Ktoś mi wtedy powiedział: „Stary, ale Ty masz szczęście, przejdziesz do historii, ponieważ jesteście pierwszą agencją, która zdobyła pierwszą w Polsce najważniejszą nagrodę interaktywną”. Mówiłem: „No, nie wiem” i drżało mi serce. Wiesz, co w realizacji pomysłów reklamowych jest najlepsze? Najwspanialsze jest to, kiedy klient mówi: „Robimy”, bo największym problemem w reklamie jest to, by przekonać drugiego człowieka do idei, która jest niezwykła. Ludzie obawiają się rzeczy nowych, innowacyjnych. Wolą robić rzeczy, które już przynajmniej raz zrobili, i śmiać się z dowcipów, które przynajmniej raz słyszeli. A nam się udawało — i wciąż się udaje — zrobić tyle rzeczy po raz pierwszy, że… szok.
Jeszcze jakieś nagrody?
Każda nagroda jest jak dziecko: wszystkie dzieci kochasz, każdą nagrodę kochasz. Ale szczególny sentyment mam właśnie do nagród za Frugo. Frugo zdobyło jako pojedyncza kreacja chyba największą liczbę nagród w historii. Wiedziałem, że to będzie coś tak niesamowitego. To był 1999 rok, a pomysł był holistyczny.
To był komiks, telenowela?
Komiks, telenowela, epizod… Robiliśmy krótkie epizody filmowe we Flashu. Co miesiąc ludzie odwiedzali stronę, by sprawdzić, by zobaczyć, co jest dalej. I zrobiliśmy tego kilkanaście odcinków. Co miesiąc serwis odwiedzało kilkadziesiąt tysięcy ludzi, by ściągnąć kolejną wersję i dalej rozsyłać to wirusowo. To była jedna z największych kampanii przełomu lat 1999/2000, w zasadzie pierwsza na rynku tak masowa i udana kampania wirusowa.
I co, było wspaniale i przyszedł kryzys…
No wiesz, nikt nie mógł uwierzyć, że słupki będą tak leciały.
Ale w górę?
W górę, oczywiście, one szły w górę. Mieliśmy ambitne plany, a tu okazało się, że jednak musimy przyjąć taką lekcję ekonomii. Z jednej strony bańka internetowa, z drugiej — spowolnienie gospodarcze na świecie. Wtedy na rynku zaczęło pojawiać się wiele firm, które robiły niezwykle proste rzeczy, bez aspiracji kreatywnych. Była taka krakowska agencja, która dla jednej z największych sieci restauracji zrobiła stronę ze spisem restauracji, informacjami o firmie i kontaktem. Mówię: „Jak można tak zrobić, przecież to nie reklama”. Bo gdy masz takiego klienta, to mógłbyś zrobić coś naprawdę kreatywnego. Wtedy jednak wiele firm przestało inwestować w innowacje. My musieliśmy ograniczyć nasze apetyty na czas kryzysu. Bardzo ważne było to, że mieliśmy już wtedy odłożony niezbędny kapitał, który dał nam tak bardzo potrzebną stabilizację. Zresztą trochę tego kapitału wówczas spaliliśmy.
Kiedy nastąpiło to tąpnięcie, które miałeś myśli?
Trzeba było mocno ciąć koszty. Musiałem rozstać się ze sporą grupą ludzi. Budujesz zespół, jesteś dumny z tego, a kiedy musisz zrobić ostrą redukcję, powinieneś być twardy. To bardzo cenne menedżerskie doświadczenie. Trzeba pamiętać, że w tych czasach udział internetu w wydatkach marketingowych firm był jeszcze bardzo skromny, więc to on był ograniczany w pierwszej kolejności. Teraz ta sytuacja się całkowicie odwróciła.
Pamiętasz, ile zatrudnialiście wtedy osób?
W 2000 roku to było mniej więcej 30 osób.
Ile zostało?
Myślę, że połowa. Wtedy wierzyłem, że musimy utrzymać tych ludzi, który są szczególnie cenni.
Ilu ludzi od tamtego czasu pracuje do dzisiaj?
Oprócz Izy, Bartka, Marcina i Fernando, którzy są wspólnikami, jest z nami jeszcze kilka osób, na przykład: Wojtek, Storo, Beata czy Kasia. Udało nam się budować zgrany i trwały zespół menedżerski, z którym pracujemy już długie lata.
Arte, Filmweb, Kontomierz
Czyim pomysłem był Filmweb?
Ten pomysł powstał w mojej głowie w 1997 roku. Chcieliśmy po prostu zrobić coś fajnego. Wtedy zupełnie nie myśleliśmy o tym tak, jak teraz modnie się to nazywa — start-up. Chodziło o coś, co dawałoby osobistą przyjemność i satysfakcję. Nikt też nie myślał o tym, żeby sprzedawać tam jakąś reklamę. Po prostu lubiłem bardzo Jamesa Bonda, tych Bondów było wtedy około piętnastu, zrobiłem bazę Bondów (śmiech). Razem z Izą dodaliśmy pierwsze kilkaset ulubionych filmów.
Jakie dziś działają spółki poza Artegence?
Czasem śmiejemy się z Bartkiem Wyszyńskim i Marcinem Truszlem, że kiedy rano wchodzimy do biura, to liczymy, ile mamy spółek. To oczywiście żart. Ciągle coś rozwijamy, ostatnim naszym dzieckiem jest Kontomierz. Filmweb jest wielkim poligonem doświadczalnym zarówno pod względem technologicznym, jak i oczywiście społecznościowym. Rozwijamy też Instytut Badawczy YUUX, a w głowach mamy jeszcze wiele różnych pomysłów.
No pewnie. A co byś zrobił inaczej? Czy jesteś zadowolony z tego, co stworzyłeś, ze zbudowanej firmy?
Bardzo… Byłem człowiekiem, który zaczynał od wiary w siebie. Więc to, co udało nam się stworzyć, zawdzięczam ciężkiej pracy, wytrwałości i zaufaniu ludzi, których spotkałem na swojej drodze. Nadal lubię pracować ciężko, staram się być zawsze solidarny z tymi, z którymi pracuję. Gdy widzę, jak bardzo oni się angażują, zawsze chcę dotrzymać im kroku. Wciąż się zdarza, że jestem jedną z ostatnich osób, które wychodzą z firmy (śmiech).
Czy spotkałeś wielu ludzi, którzy pomogli Ci zrealizować marzenia?
Spotkałem na swojej drodze wiele takich osób, wśród nich są i współpracownicy, i klienci. Udało mi się zarazić ich swoim entuzjazmem. W pewnym sensie czuję się ewangelistą. To, czym się zajmuję, to tak naprawdę dzielenie się z innymi szczęściem. Wystarczy zaufanie.
(…)
Jak sobie wyobrażasz świat za kilka lat: czym będzie wtedy internet, interaktywność, jak będzie wyglądała komunikacja?
Tak naprawdę internet, moim zdaniem, stał się właśnie teraz pierwszym medium komunikacyjnym. To jest trochę jak kula śnieżna. W tym momencie stary świat się rozpada. Rozpada się stara wizja komunikacji. Jej już nie ma. Oczywiście ludzie, którzy mają 50 – 60 lat, którzy oglądają telenowele, sitkomy — oni będą dalej żyli w swoim świecie. Internet stał się jądrem innowacji mediowych i komunikacyjnych na dziesięciolecia. Przyszłość komunikacji to mobile.
[Rozmowa z dnia 29 lutego 2008 roku]