REKLAMA

Płać, graj i płać - Kickstarter opanował świat twórców gier

05.04.2012 13.58
Płać, graj i płać – Kickstarter opanował świat twórców gier
REKLAMA
REKLAMA

Kickstarter opanował internet i przy okazji świat twórców gier. Powoli boję się, że niebawem moja sąsiadka zanim ugotuje obiad, ogłaszać się będzie na kickstarterze. Producenci proszący o wsparcie graczy już przed premierą wyrastają jak grzyby po deszczu. Czy to wszystko nie skończy się jednak jedną wielką suszą i w konsekwencji wyeksploatowaniem kickstartera?

Inicjatywa, w której Tim Schaffer mówi wprost: „nie powodzi się”, a następnie dostaje wsparcie ze strony graczy to piękna historia.  Kiedy kilka dni później Brian Fargo mówi „zrobię Wasteland dokładnie tak, jak tego będziecie chcieli, ale panowie, poratujcie”, całość dalej jest piękną opowieścią o samoorganizujących się społecznościach internautów. Gdy chwilę potem kolejni producenci już nie proszą, ale powoli zaczynają wręcz żebrać, sytuacja zaczyna być poważna. Zwłaszcza, że nie mam do końca pewności czy ich sytuacja aby na pewno odpowiada idei serwisu.

Drugiego tak liberalnego jak ja, próżno szukać w okolicy. Jeśli ktoś chce naszych pieniędzy – ma do tego prawo, a my mamy prawo mu je dać, jeśli pomysł ten uznamy za słuszny. Co do tego – żeby była jasność – nie mam najmniejszych wątpliwości. I to jest fajne!

Zastanawiam się jednak czy idea kickstarter.com nie skończy się w ledwie kilka tygodni po tym jak medialnie i w publicznej świadomości się rozpoczęła. Już teraz kolejni producenci coraz wolniej magazynują niezbędne finanse (bo i liczba hojnych graczy jest ograniczona, a i wielu z nich ma przecież limitowane środki), a rozbicie pomiędzy różnymi pomysłami jest olbrzymie. Jakby tego było mało, kolejne studia na potęgę snują plany o następnych częściach wydawanych przez siebie gier, które już teraz chcieliby sfinansować dzięki pieniądzom graczy.

Dochodzi zresztą do niepokojącej i absurdalnej nieco sytuacji, że serwis, który w swoim założeniu miał promować młodych i zdolnych, zaczyna przemieniać się w machinę do finansowania korporacji albo nieudolnych, albo cwanych na tyle, by własne koszta ciąć dzięki hojności graczy. Jeszcze przed kilkoma dniami wszystko wskazywało na to, że remake pierwszej części przygód Larry’ego Laffera powstanie i ma się dobrze. Teraz wiadomo, że bez półmilionowej dotacji fanów może być z tym ciężko. O wsparcie prosi sam Al Lowe – i nie można mu odmówić, że robi to z wdziękiem – a kto odmówi mistrzowi pomocnej dłoni?

Martwi mnie, że jak wszystkie spontaniczne akcje w sieci, tak i kickstarter lada moment straci zainteresowanie internetowych społeczności na skutek pospolitego „zmęczenia materiału” i to nieodpowiednimi środkami. Niepokoi mnie przy tym ile naprawdę fajnych produkcji, które pewnego dnia mogłyby potrzebować naszej szczerzej pomocy, przeleci nam w ten sposób obok nosa. Czy twórcy gier zwietrzyli dobry biznes i powoli zaczynają go nieco nadużywać?

REKLAMA
REKLAMA
Najnowsze
Aktualizacja: tydzień temu
Aktualizacja: tydzień temu
Aktualizacja: tydzień temu
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA