REKLAMA

13 cali bezsensu od Toshiby

10.04.2012 16.01
13 cali bezsensu od Toshiby
REKLAMA
REKLAMA

Mania wielkości to jakieś wyjątkowe zboczenie rodzaju ludzkiego. Dawno już skończyło się na porównywaniu długości przyrodzenia. Dziś każdy musi mieć największy silnik, największy dom, największe felgi i… największy ekran. Jeśli chodzi o to ostatnie, z całą pewnością palma pierwszeństwa od dziś należy do Toshiby. To kto następny zechce mi wpakować dotykowy telewizor do plecaka?

Rynek tabletów to dla mnie niesamowita… ciekawostka. Jedynym sensownym urządzeniem z punktu widzenia producenta, nie konsumenta, jest iPad. Konkurencja tak jak się nie sprzedawała, tak sprzedawać się nie chce. Mamy Galaxy Note z rysikiem, mamy Transformera ze stacją dokującą, mamy Galaxy Taba 7.7 z ekranem generującym czerń od czerni czarniejszą. No i mamy Toshibę Excite 13. Panowie (i panie?) postawili na rozmiar. Bo każdy zjadacz hamburgerów musi mieć największego. Tak po prostu.

Toshiba Excite 13 wyposażony jest w 13,3-calowy ekran IPS o rozdzielczości 1600 x 900 pikseli. Urządzeniem zarządza system Android Ice Cream Sandwich. Nie zamierzam się tutaj kłócić o to, że większa przestrzeń robocza jest gorsza. To, rzecz jasna, bzdura. Ale przypomnijmy sobie do czego służy tablet. Z całą pewnością nie do pracy, a przynajmniej nie tej bardziej zaawansowanej. Pozostaje więc rozrywka. iPad…tfu, znaczy się, tablet służy do tego, by na nim wygodnie czytać poranną gazetę, pograć w jakąś grę lub obejrzeć film w podróży. I nawet wyjątkowo dobrze wyważony iPad potrafi szybko zmęczyć i szybko trzeba go oprzeć o stolik, udo, kolano czy co tam jest pod ręką. Trzymanie 13,3-calowej, kilogramowej Toshiby w podróży musi być jeszcze bardziej męczące.

Z drugiej jednak strony, przyznaję, że tak duży ekran aż prosi się o zabawę. Gry planszowe? Super. Nawet Mapy Google mogą być dużo ciekawsze. Tyle że, według mnie, do dużego ekranu szybko się przyzwyczaimy. A nowy Excite ani trochę nie zyska na poręczności w miarę używania. No chyba, że ktoś trenuje mięśnie rąk, wtedy Toshiba ma sens.

Mam co do tego sprzętu bardzo mieszane uczucia. Pod „maską” wszystko wygląda w porządku: procesor Tegra 3 powinien zapewnić nawet Androidowi względnie płynne działanie. Jest też slot micro USB, micro HDMI, gigabajt RAM-u i czytnik kart pamięci SD. Nie zabrakło też 5-megapikselowego aparatu (już widzę pstrykanie zdjęć tym potworkiem…) i 2-megapikselowej kamery internetowej. Bateria ma starczyć na 13 godzin pracy.

O sukcesie Excite 13 w moich oczach zadecyduje jej wyważenie. Jeżeli ten kilogram elektroniki jest na tyle dobrze skonstruowany, że da się tego używać w rękach chociaż w trzech czwartych tak wygodnie, jak iPada, to ma to jakiś sens. Dodatkowo, cena nie może być wygórowana. W przeciwnym razie wolę jednak małego laptopa. Poręczność ta sama, a możliwości dużo większe. A z tego, co czytałem, Excite 13, w zależności od ilości wbudowanej pamięci, ma kosztować od 650 do 750 dolarów.

Czy chęć na „mam większego od twojego” wystarczy, by toto się sprzedało? Obawiam się, że nie. W smartfonach to, o dziwo, przechodzi, natomiast w przypadku tabletów to jednak, w mojej ocenie, bezsens. Niecierpliwie jednak czekam na egzemplarz testowy.

Maciek Gajewski jest dziennikarzem, współprowadzi dział aktualności na Chip.pl, gdzie również prowadzi swojego autorskiego bloga.

REKLAMA
REKLAMA
Najnowsze
Aktualizacja: tydzień temu
Aktualizacja: tydzień temu
Aktualizacja: tydzień temu
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA