REKLAMA

Wykładałem chemię... w Tesco. Teraz robię startupy

2008-05-14t075622z_01_nootr_rtridsp_2_oukbs-uk-tesco-stores
Wykładałem chemię… w Tesco. Teraz robię startupy
REKLAMA

Tak jak przewidywaliśmy druga edycja warszawskiego Startup Weekendu się odbyła. (???) Z relacji naocznych świadków wiemy, że kilkanaście zespołów przedstawiło swoje prezentacje w ciągu 3 minut na scenie przygotowanej przez organizatorów. Przez bite kilkanaście godzin śledziliśmy postępy prac uczestników obserwując relację live prowadzoną na bardzo wysokim poziomie przez Popler.tv. Z informacji jakie otrzymaliśmy od anonimowego uczestnika imprezy wiemy też, że organizatorzy zadbali o relaks uczestników udostępniając im ku rozrywce konsole Xbox, a płyność rozmów zapewniał Browar Czarnków. Kto wygrał imprezę? Zwycięzcą drugiej edycji warszawskiego Startup Weekendu jest Edukoala. Projektu nie znamy więc nie będziemy pisać na jego temat. Zwycięzcom gratulujemy.

REKLAMA

Tyle w ramach spełnienia redaktorskich obowiązków. Przejdźmy teraz do właściwej części tekstu.

Robić firmę to znaczy być jej szefem. To znaczy zarządzać, realizować projekty, pilnować płatności, rozmawiać z ludźmi, sprzedawać swoje usługi, rozdzielać zadania, nadzorować pracę zespołu. Dróg do tego jak to robić są dwie - dobra i zła. Być dobrym szefem na pewno nie jest łatwo i wielu z was z pewnością zastanawiało się wielokrotnie czy to w jaki sposób zarządzacie swoją firmą/projektem jest ok. Ja wam tego nie powiem. Sam jestem dopiero na początku swojej drogi i sytuacja w której udzielałbym rad pozycjonując się na doświadczonego biznesmena byłaby karygodna z mojej strony. Mimo to czuję, że nauczony doświadczeniem mogę dać wskazówki. Dla niektórzych nie trafione, dla innych bardzo przydatne. W związku z czym do dzieła.

Gdy byłem jeszcze nastolatkiem w moje ręce wpadła książka pod tytułem “Bogaty Ojciec, Biedny Ojciec” autorstwa Roberta Kiyosakiego. Na początku myślałem, że jest to jakaś tandetna lektura, której nie warto poświęcać uwagi. Po przeczytaniu książki od deski do deski moja opinia na jej temat zmieniła się diametralnie. Dzięki lekturze uświadomiłem sobie, że droga mojej kariery uzależniona jest tylko i wyłącznie od tego jakie podejmę decyzje, i jaki pioniosę nakład pracy. Nauczyłem się dzięki niej kilku ważnych rzeczy.

Po pierwsze. Jeżeli czegoś nie umiesz, spróbuj się tego nauczyć.

W młodości byłem dość nieśmiały, bałem się relacji z innymi osobami, nie lubiłem/nie chciałem pracować w grupie. W związku z tym, zaispirowany książką po skończeniu liceum zacząłem pracować jako monter na linii produkcyjnej sprzętu, którego działania do dziś nie rozumiem ;).

Podejmując ten krok chciałem nauczyć się dwóch rzeczy - dyscypliny i pracy w grupie. Jako jeden z trybików w machinie zatrudniającej tysiące ludzi na całym świecie nie czułem się fenomenalnie ale wiedziałem, że zadania które wykonuję mają określony cel. Po roku spędzonym w firmie nauczyłem tego co sobie założyłem i dodatkowo wyrobiłem sobie praktycznie umiejętności obsługi narzędzi, maszyn etc. Dowiedziałem się między innymi tego jak zbudowany jest silnik elektryczny. Dziś z tej wiedzy korzystam chociażby po to, by jak najrzadziej korzystać z pomocy mechaników i specjalistów od hardware.

Inną rzeczą, na które strasznie mi zależało była umiejętność prezentacji, radzenia sobie ze stresem. Bałem się występować przed publicznością większą niż kilka osób. Czułem, że nie mam umiejetności, które pozwoliłyby mi na sprzedawanie siebie, swoich pomysłów. Mimo to nigdy nie miałem problemów w relacjach po przełamaniu lodów. Nie potrafiłem zrobić pierwszego kroku.

W książce bohater opisuje jak to przez kilka lat pracował w firmie Xerox. Po co? Chciał nabyć umiejętności sprzedażowych, umiejętności pracy ze zwykłymi ludźmi i klientami. Idąc jego śladem postanowiłem spróbować swoich sił w handlu. Pracowałem jako doradca klienta, sprzedawca i przedstawiciel handlowy. Wyniki miałem czasem lepsze, czasem gorsze ale w ogólnym rozrachunku nabyłem umiętności, których siedzenie przy biurku nie dałoby mi za milion lat. Nauczyłem się budować relacje z ludźmi, komunikować i sprzedawać. Nie było łatwo, ale było warto.

Ostatnio głośno było o tym, że prezentacje startupów na różnego rodzaju eventach stoją na niskim poziomie. Sam może nie jestem mistrzem prowadzenia prezentacji, ale mam jedną radę dla wszystkich tych, którzy kiedykolwiek będą przedstawiać swój pomysł szerszemu gronu osób. Pamiętacie swoją pierwszą rozmowę o pracę? A drugą? Trzecią? Każda wiązała się ze stresem i szeregiem wątpliwości dotyczącymi tego “Jak sobie poradzę?”, “Jak się zaprezentuję?”, “Jak mnie widzi potencjalny pracodawca?”.

Prezentacja samego siebie na rozmowie rekrutacyjnej i prezentacja swojego projektu przed grupą geeków to w praktyce jedno i to samo. Obydwu wydarzeń towarzyszy stres, po obydwóch będziemy oceniani przez różnych ludzi, w obydwu musimy się zaprezentować z jak najlepszej strony. Wniosek? Jeżeli nawet nie szukacie pracy wysyłajcie CV na wszelkie stanowiska, które choć w najmniejszym stopniu wydają się Wam interesujące. Odwiedzajcie różne firmy, bierzcie udział w procesach rekrutacyjnych. Nic tak dobrze nie przygotuje was do rozmów z potencjalnymi klientami, inwestorami, partnerami w biznesie czy mentorami na kolejnym wydarzeniu dla startupów, jak rozmowy o pracę.

Po drugie nie bój się zatrudniać ludzi mądrzejszych od siebie, ale rób to inteligentnie.

W jednej z książek Kiyosakiego jest też taki fragment.

“Mamo - Nadążaj za czasami! Rozejrzyj się wokół: najbogatsi ludzie nie stali się bogatymi dzięki swojemu wykształceniu. Spójrz na Michaela Jordana i Madonnę. Nawet Bill Gates porzucił Harvard, założył Microsoft i jest teraz najbogatszym człowiekiem w Ameryce - wciąż przed czterdziestką. Istnieje też baseballista, który zarabia 4 miliony dolarów na rok, mimo, że mówią o nim, iż nie grzeszy mądrością.”

Jaki płynie z tego wniosek? Nie jest ważne to ile wiedzy posiadasz ty jako pojedyncza jednostka. Ważne jest to komu zaufasz i jaką więdzą dysponują osoby z którymi na codzień współpracujesz.

I znów cytując książkę:

“Zatrudniając najlepszych profesjonalistów masz gwarancję, że będą oni robić dla ciebie pieniądze.”

REKLAMA

Niekoniecznie musisz ich od razu wynagradzać pensją równą tej, którą otrzymuje prezes PZPN. Na początku wystarczy, że dasz im zarobić, pozwolisz realizować ciekawe projekty, postawisz piwo i pizzę. Z czasem wymagania będą rosnąć, ale twoja firma również.

Chcesz robić startup i zarabiać miliony jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki? Trzymam kciuki. Niektórym się to udaje. Inni do sukcesu dochodzą latami, ciężką pracą po której sukces, nawet najmniejszy smakuje jeszcze lepiej. Dlatego gdy nie udaje ci się zarobić pieniędzy na swoim startupie nie wstydź się podejmować żadnej pracy. A nuż podczas wykładania chemii w Tesco wpadniesz na pomysł, który odmieni świat. I to nie tylko twój świat.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA