Jak to Facebook chciał kupić Twittera ale wymiękł
Niesamowitą historię opowiedział jeden z założycieli Twittera - Biz Stone - w programie słynnego komika Howarda Sterna. Historię jak to Mark Zuckerberg chciał kupić Twittera, ale najzwyczajniej w świecie wymiękł (jeśli wierzyć relacji tylko jednej z zainteresowanych stron).
Włączcie wywiad od około 16 minuty. Biz Stone opowiada wtedy następującą historię: Pojawiam się w pracy pewnego dnia na jesieni 2008 r. U drzwi spotyka mnie jeden z pracowników Twittera, Jason Goldman, mówiąc, że Evan Williams (inny założyciel Twittera, kilka dni temu zrezygnował z bieżącego zarządzania firmą) czeka na mnie na dole w garażu w samochodzie. Schodzę więc na dół?
Kiedy wchodziłem do samochodu nie miałem pojęcia, że jedziemy negocjować z Markiem Zuckerbergiem ewentualną sprzedaż Twittera. Podczas podróży do siedziby Facebooka rozmawialiśmy z Evem na temat ewentualnej ceny i? oboje zgodziliśmy się, że wyjdziemy od 500 mln dol. Kiedy dotarliśmy do Facebooka, Zuckerberg wszedł do pokoju i? zajął jedyne krzesło w nim się znajdujące. My musieliśmy siedzieć wspólnie na małym taborecie.
Od początku było dziwnie - próbowałem rozluźnić co nieco atmosferę opowiadając kawały, ale żaden "nie chwycił". Zuckerberg był poważny jak grób. Powiedział nam, że nie lubi rozmawiać o cyfrach, więc prosi byśmy mu podali liczbę, a on powie "tak" lub "nie". Rzuciliśmy więc: 500 mln dolarów, a on na to: "to wysoka liczba". Zaoferował połączenie gotówki z udziałami. Wróciliśmy do naszego biura i Ev napisał wiadomość do Marka, że dziękujemy za ofertę, ale nie jesteśmy zainteresowani sprzedażą.
Fajna historia pokazująca co nieco Zuckerberga od strony znanej z filmu "The Social Network". Ta historia z brakiem krzeseł dla negocjatorów z Twittera, ten brak reakcji na kawały Biza Stone'a? dobrze oddają to jak brutalnym menedżerem jest Zuckerberg. W 2008 r. 500 mln dol. za Twittera wydawało się bardzo dużo, ale dziś mikroblogowy serwis - mimo wciąż niezbyt wyraźnego modelu komercjalizacji - jest warty 4 mld dol.
Ciekawe czy dziś Zuckerberg żałuje, że nie zdecydował się wydać pół miliarda dolarów na Twittera w 2008 r. W kilku nielicznych wywiadach z nieco późniejszego okresu często pojawia się wątek prawdziwej obawy Zucka przed rozwojem Twittera. Pewnie w 2008 r. chciał po prostu przejąć konkurencję by zdławić ją w zarodku. Cena była jednak dla niego za wysoka. Dziś wydaje się, że Twitter idzie jakby nieco inną drogą rozwoju od Facebooka. Nie jest dla niego w żadnej mierze zagrożeniem.
Dla fanów obu serwisów (ja zaliczam się do wielkich fanów Twittera) chyba dobrze się stało, że oba gorące start-upy nie połączyły się w 2008 r. Można bowiem z dużą dozą prawdopodobieństwa założyć, że dziś nie byłoby Twittera.
I z kim bym dziś prowadził ożywione dyskusje w sieci? No, z kim?