Wszyscy możemy być jak niewierny prezes. Telebimy czają się wszędzie
Nie mam zamiaru współczuć przyłapanemu na zdradzie mężowi, natomiast sposób, w jaki świat dowiedział się o romansie prezesa firmy, jest niezwykle symptomatyczny.

Filmiki z tego zdarzenia obiegły internet i stały się podstawą niejednego memu i żartu, jak np. tego o tym, że Coldplay od dawna nie wydaje nowej muzyki, a tu proszę, jeden koncert i dwa single naraz. Sprawa nie jest jednak zabawna dla żony Andy'ego Byrona, którego uściski z kochanką podczas koncertu zostały uwiecznione na telebimie. CEO firmy Astronomer próbował schować się za barierką, a kobieta – jak się szybko okazało, szefowa HR w tym samym przedsiębiorstwie – ukryła twarz w dłoniach, ale nerwowe ruchy tylko pogorszyły sytuację. Zwróciły nawet uwagę występującego na scenie muzyka. Chris Martin zapewne chciał zażartować mówiąc, że albo są tak nieśmiali, albo mają romans. Prawda okazała się brutalna, bo prawidłowa była druga odpowiedź.
Przyłapany na gorącym uczynku CEO złożył rezygnację. W znacznie gorszym położeniu znalazła się jego żona, która na skutek całego zamieszania skasowała konta w mediach społecznościowych. Trudno jej się dziwić, za to jeszcze łatwiej wyobrazić sobie, jak wiele osób mogło do niej wypisywać mało sympatyczne komentarze. Wybryk męża nie tylko doprowadził do małżeńskiego kryzysu, ale też wystawił ich związek na oczy całego świata, jakby mało było problemów.
Pewnie znajdą się tacy, którzy powiedzą, że dobrze się złożyło – im dłużej ktoś jest oszukiwany, tym gorzej. A tak mleko się rozlało, wszyscy wiedzą, na czym stoją.
Sytuacja jest skomplikowana i bardzo delikatna, bo w grę wchodzą ludzkie uczucia. Oczywiście internet nie ma zamiaru ronić łez nad losem ukrywających się zakochanych, którzy swoim romansem siłą rzeczy, jak możemy się domyślać, sprawili przykrość bliskim. Można nawet powiedzieć, że sieć wzięła w ich imieniu odwet i nagłośniła sprawę. Tym zaczął żyć internet.
Granica pomiędzy nikt mnie nie zna a wszyscy się ze mnie śmieją jest bardzo cienka. Nie zrozumcie mnie źle, wcale nie współczuję przyłapanemu na zdradzie i nie mam zamiaru go usprawiedliwiać. Ktoś powie, że może nawet sobie zasłużył i być może w takim stwierdzeniu jest sporo racji. Kusił los podwójnie: zdradzając i myśląc, że jest anonimowy.
Można sobie wyobrazić, że ktoś staje się bohaterem viralowego filmiku z zupełnie innego powodu
Nie będąc świadomym, że kamera go pokazuje, robi śmieszna minę, dziwny gest, po prostu zachowuje się tak, jak każdy, kto wie, że nie jest obserwowany. Wtedy możemy sobie pozwolić na więcej, ale gdy zdajemy sobie sprawę, że ktoś może nas widzieć, ruchy są bardziej przemyślane i świadome.
Problem w tym, że dziś w trybie czuwania powinniśmy być prawie zawsze. Ciągle pamiętam słowa jednej z kasjerek, która w komentarzu na TikToku napisała, że boi się, że pewnego razu i do jej sklepu wparuje autor śmiesznych jego zdaniem prowokacji. W stroju gnoma albo innego stworzenia będzie robił zamieszanie, a pracownicy będą musieli za nim biegać, podczas gdy cała scenka staje się hitem internetu.
Nie cierpię takich filmików, a jest ich pełno. Ktoś podchodzi na ulicy, zadaje głupie pytanie, próbuje sprowokować, liczy na jakąkolwiek reakcję. Nie masz ochoty brać w tym udziału, odmawiasz odpowiedzi, ale to nagrywający już wygrał. Ma cię, film leci na żywo, czasu nie cofniesz.
Dramaty ludzi, którzy wbrew swej woli stali się hitami internetu, były często opisywane. Tylko co z tego? Popularny streamer idzie ulicą, wygłupia się jak to on, a w tle są przechodnie, ze swoimi sprawami, problemami, troskami. Nawet mogą nie zdawać sobie sprawy, że właśnie oglądają ich setki tysięcy ludzi na świecie. Nie są na głównym planie, niewykluczone, że nikt nie zauważy ich przejścia, ale jednak znaleźli się w kadrze bez własnej woli. Chcielibyście być na widoku, pogrążeni we własnych myślach, nie zdając sobie sprawy, że oglądają was inni?
Być może ujawnienie romansu to jedna z niewielu chwil, kiedy to ciągłe nagrywanie wszystkiego, co dzieje się dookoła, do czegoś się jednak przydało. Skrywana prawda wyszła na jaw. Wydaje się, że to ślepy traf, bo znacznie częściej bohaterami internetowych filmików zostają ci, którzy na to sobie nie zasłużyli. I nawet jeżeli mowa tylko o drugo czy trzecioplanowych rolach, to i tak niczego to nie usprawiedliwia. W końcu nikt ich nie pytał o zdanie.
Zdjęcie główne: shutterstock / TheRightFrameMedia