REKLAMA

Będzie łatwiej o wycinkę drzewa. Pracował w gminie i mówi, czym może się to skończyć

Wystarczy pokazać, że na drzewie znajduje się gniazdo, a właściciel rezygnuje z wycinki – mówią obrońcy przyrody. Czasu na sprawdzenie i przekonywanie urzędnicy mogą mieć jednak mniej. Zespół Rafała Brzoski ds. regulacji chce uproszczenia procedur.

Będzie łatwiej o wycinkę drzewa. Pracował w gminie i mówi, czym może się to skończyć
REKLAMA

Chociaż na posesjach prywatnych bez pozwolenia można ścinać drzewa, których obwód pnia na wysokości 5 cm nie przekracza określonej wartości - np. 80 cm w przypadku topoli, wierzb, klonu jesionolistnego oraz klonu srebrzystego, ale już 65 cm w przypadku kasztanowca zwyczajnego, robinii akacjowej oraz platanu klonolistnego oraz 50 cm w przypadku pozostałych gatunków drzew – to zespół Rafała Brzoski uważa, że w przypadku większych drzew obecna "procedura uzyskania zgody na wycinkę przez osoby fizyczne na własnej posesji jest czasochłonna". Co ciekawe, źródłem propozycji jest… PiS.

Procedura usunięcia drzewa przez osoby fizyczne na cele niezwiązane z działalnością gospodarczą jest czasochłonna, z terminami 21 dni na oględziny i 14 dni na ewentualny sprzeciw organu – czytamy na stronie sprawdzamy.com.

REKLAMA

Taki czas oczekiwania na decyzję może być „uciążliwy” dla właścicieli, szczególnie „w sytuacjach wymagających szybkiej interwencji”

Deregulacyjna drużyna Rafała Brzoski na swojej stronie podaje przykład konieczności usunięcia spróchniałego drzewa. Będąca w złej kondycji roślina może runąć na budynek mieszkalny. Brak zgody na wycinkę sprawia, że rośnie ryzyko „uszkodzenia mienia”.

„Skrócenie terminów przyczyni się do usprawnienia pracy organów administracyjnych” – podkreślono na stronie sprawdzamy.com.

Według witryny rządowy zespół deregulacyjny we współpracy z ministerstwem przyjął inicjatywę do wdrożenia. Dokumenty zostaną przekazane Kancelarii Prezesa Rady Ministrów, a potem będą mogły trafić do parlamentu i na koniec do prezydenta.

Pośpiech martwi obrońców przyrody

Przykład spróchniałego drzewa, które zagraża budynkowi mieszkalnemu, działa na wyobraźnię. Jednak w praktyce wycina się drzewa z innych powodów. Nie dlatego, że trzeba, ale bo można. Komentujący plany Michał Książek, reportażysta, inżynier leśnik i ornitolog, zwraca uwagę, że już teraz „zbyt łatwo można na prywatnej działce wycinać wielkie drzewa”. Deregulacja sprawi, że będziemy tracić jeszcze więcej drzew.

Czas potrzebny na decyzję wcale nie był związany z lenistwem czy ociąganiem się urzędników.

Kiedy pracowałem w gminie, te 3 tygodnie na oględziny i dwa tygodnie na pisanie sprzeciwu były bardzo potrzebne. Ratowały drzewa. Teraz urzędnik może mieć mniej czasu i stos zgłoszeń na biurku, bo wszelkie uproszczenia w systemie zachęcają pilarzy i budzą instynkty Polan - tłumaczy w komentarzu Książek.

W dyskusji niektórzy sugerują, że owszem, powinniśmy chronić drzewa w miastach, lasach czy na terenach wspólnych, ale sprawa inaczej ma się na prywatnych działkach. Tylko to wcale nie tak, że posesje należące np. do właścicieli domków jednorodzinnych to nieznacząca mniejszość. To wciąż spora powierzchnia, dająca schronienie m.in. ptakom.

„Na niegdyś ‘zielonych’ obszarach Warszawy licznie pojawiają się dziś nowe domy” – zwracały uwagę Alicja Gadomska i Katarzyna Korzeniowska analizując, jak rozlewająca się zabudowa Warszawy pochłania miejską zieleń. Jedna z komentujących wpis Książka dodaje, że na jej ulicy z „kilku remontowanych posesji w ostatnich latach zniknęły wszystkie drzewa”.

- Pracując w gminie widziałem tyle niepotrzebnych wycinek na dz. prywatnych... Tyle razy udało się kogoś przekonać, zatrzymać, wystarczy pokazać gniazdo z młodymi kosami i już ludzie zapominają o wycince, więc spowolnienie tego procesu, danie czasu urzędnikom, było dobre dla przyrody – opisuje Książek.

Przyroda nie zna granic, nie zna aktów notarialnych, nie zna podziałów działek z geoportalu – podkreśla osoba odpowiedzialna za profil ZaDrzew ZaKrzew

Z drzewa na naszej działce korzysta wiele ptaków z całej okolicy. To drzewo też produkuje tlen dla sąsiadów. Nie ma nagle takiej magicznej granicy, że oh ogrodzenie sąsiada i tak koniec z korzyści z drzewa. W Polsce w urzędach i tak pracuje dużo niekompetentnych urzędników, którzy wydają pochopnie zgody na wycinki i poza pomnikami nie ma ochrony żadne drzewo, nawet takie, które rozmiarem się kwalifikuje. To straszne, ale ubywa nam wielkich drzew i soliterów – podsumowano.

Istnieje spore ryzyko, że jeszcze więcej drzew trafi pod topór. A kiedy przyjdzie refleksja, że kiedyś na działce słychać było śpiew ptaków, a teraz jest jakoś dziwnie cicho, będzie już za późno. „Wolnoć Tomku w swoim domku” uderzy konsekwencjami.

Patrząc na plany deregulacji, jeszcze bardziej cieszą takie inicjatywy jak ta w Wełnicy koło Gniezna. Mieszkańcy, donosi portal gniezno24.com, od kilku miesięcy w czynie społecznym tworzą park. Już posadzili 100 drzew, a niedawno dołożyli 60 krzewów. Do parku przekazana została też sadzonka z najstarszego rogalińskiego dębu „Rus”, liczącego 800 lat. Przekazał ją prof. Paweł Chmielarz z Instytutu Dendrologii PAN w Kórniku.

REKLAMA

Efekty widoczne będą za kilkadziesiąt lat. Kiedy wszędzie wokół zrobi się nieco puściej, bo wszystkie „spróchniałe”, niepotrzebne i przeszkadzające drzewa zostaną z prywatnych posesji dawno wycięte, takie parki będą dowodem na bezmyślność wcześniejszych, czyli naszych pokoleń. Będzie można zazdrościć wsi takiej jak Wełnica i być wdzięcznym mieszkańcom za ich dalekowzroczne podejście.  

REKLAMA
Najnowsze
Aktualizacja: 2025-05-14T08:23:37+02:00
Aktualizacja: 2025-05-13T11:47:43+02:00
Aktualizacja: 2025-05-13T11:35:30+02:00
Aktualizacja: 2025-05-13T10:54:59+02:00
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA