REKLAMA

Prawie rok z przepisami dotyczącymi hulajnóg. Dużo nadziei, niewiele zmian

"Nowe" przepisy weszły w życie 20 maja 2021 roku. Hulajnogi elektryczne miały zwolnić, być ustawiane tak, by nikomu nie zawadzały, a niebezpieczna jazda np. w dwie osoby karana. I co? I nic. Z mojego doświadczenia tych 12 miesięcy niemal niczego nie zmieniło.

elektryczne hulajnogi
REKLAMA

Co dokładnie zmieniło się 20 maja 2021 roku? Przede wszystkim to, że hulajnogą nie można jechać szybciej niż 20 km/h. Zmian było jednak więcej. Od tego czasu jazda po chodniku możliwa jest wyłącznie wtedy, gdy obok nie ma trasy rowerowej, a auta poruszają się po drodze z prędkością większą niż 30 km/h. Kiedy jednak kierujący elektryczną hulajnogą wjeżdża na chodnik, nie może być szybszy niż pieszy. Dopuszczalna prędkość to 5 km/h.

REKLAMA

Parkowanie hulajnóg elektrycznych

Straż Miejska miała również sprawdzać, "czy hulajnogi są pozostawione na chodniku w prawidłowy sposób". Cóż - raczej to martwy przepis, o czym świadczy wpis opublikowany na fanpage'u 7 metrów pod ziemią.

Kasia ma do nas wszystkich subtelną, a zarazem bardzo ważną prośbę: żeby nie zostawiać elektrycznych hulajnóg pośrodku chodnika. Strasznie łatwo się o nie potknąć. W najlepszej opcji człowiek nadziewa się na wystającą kierownicę, w nieco gorszej - miażdży piszczel albo wywija orła i szoruje twarzą po betonowej kostce. Dawniej, wiedząc, że ma do pokonania kilkaset metrów prostej drogi, Kasia mogła iść naprzód pewnym krokiem. Doskonale wiedziała, gdzie schodek, gdzie wystająca studzienka, a gdzie brakująca płytka w chodniku. Dziś, każdy metr pokonuje w obawie, że pomimo ostrożności zaraz znowu potknie się o hulajnogę. W dużych miastach jest ich naprawdę sporo. Ostatnio, na trasie z mieszkania do autobusowego przystanku (to zaledwie 800 metrów), natknęła się aż na trzy hulajnogi. Tak więc ogromna prośba: pamiętajcie o osobach niewidomych i nie porzucajcie hulajnóg na środku chodnika.

"Osoby widzące też o to apelują! Można się przewrócić, czasem nie da się ominąć, bo stoi na środku chodnika. Hulajnogi są super, ale jeszcze lepiej jak są zostawiane albo na specjalnym parkingu, albo gdzieś z boku. Dbajmy o bezpieczeństwo swoje i innych" - zauważyła jedna z komentujących.

Jazda hulajnogą elektryczną nie dla dwóch osób

Nie pozostaje nic innego, jak powiedzieć: myślę dokładnie tak samo! Choć tak naprawdę parkowanie to mimo wszystko problem, z którym paradoksalnie radzimy sobie najlepiej (nie wykluczam jednak, że patrzę na to z dość uprzywilejowanej pozycji, jako ktoś, kto źle zaparkowaną hulajnogę elektryczną po prostu omija, nie zwracając aż tak wielkiej uwagi). Wprawdzie zdarzają się pozostawione na środku - inna sprawa, że hulajnogi pokazują nam inny problem: jak małe i wąskie są często chodniki - ale jednak mimo wszystko część użytkowników zdaje sobie sprawę, że nie może zostawić ich byle gdzie.

Zaczęła się wiosna, ludzie chętniej wychodzą z domów, wsiadają nie tylko na rowery, ale też na hulajnogi, także te elektryczne. To oczywiście dowód anegdotyczny, ale choć mamy dopiero początek aktywnego sezonu, widziałem rekordową liczbę osób poruszających się na hulajnogach we dwójkę.

Dwie koleżanki zaliczyły na moich oczach prawie glebę, ale przejeżdżając przez pasy (!), jechały na tyle wolno, że "zrzut" z krawężnika jakoś ustały. Noty za lądowanie przyznałem kiepskie, ale przynajmniej nic się nie stało. Widziałem nawet matkę jadącą na jednej hulajnodze z dzieckiem - był to popis nieodpowiedzialności.

Elektryczne hulajnogi i ograniczenie prędkości

Ograniczenie prędkości dla elektrycznych hulajnóg to też fikcja. Ale nie jestem tym zdziwiony, bo już kilka dni po wejściu w życie przepisów pisałem:

W praktyce osiągnięcie 24 km/h na publicznie dostępnych do wypożyczenia maszynach nie jest czymś niemożliwym. I nie mówię tutaj o sytuacji, kiedy zjeżdża się z górki ani tym bardziej, gdy wjeżdża się pod bardziej strome zbocze - wtedy większa moc byłaby zrozumiała. Nie, hulajnoga nawet na prostej przekracza 20 km/h, jak za starych dobrych czasów.

I to nie jest tak, że technicznie niemożliwe jest, aby hulajnoga elektryczna nie przekraczała danej prędkości. Np. na Piotrkowskiej w Łodzi niektórzy operatorzy nie pozwalają rozpędzić się powyżej bodaj 15 km/h i faktycznie to działa.

Hulajnogi elektryczne - nowe przepisy. Co wolno? Czego nie wolno?

Ja wiedziałem, że tak będzie

Niedozwolone harce odstraszałyby, gdyby łamiący prawo mieli pewność nieuchronnej kary. Ale jeszcze przed wprowadzeniem w życie przepisów wiadomo było, że nie będzie miał ich kto egzekwować.

Wydzwoniłem kilka oddziałów Straży Miejskiej w Polsce. Zwykle pierwszą odpowiedzią na pytanie o nowe przepisy było proste: czas pokaże. Służby nie są specjalnie szykowane na zmiany, w niektórych rejonach liczba zatrudnionych nie pozwala na to, aby wysyłać patrole w okolice samych ścieżek rowerowych. Nietrudno dojść w takiej sytuacji do wniosku, że nowe przepisy coś regulują, ale w gruncie rzeczy wprowadzone zostały po to, aby wreszcie mieć papier. Nikt nie mówi jednak, co stanie się, gdy ktoś będzie jechał np. 27,5 km/h, jak mu się to udowodni i czy to w ogóle wielkie nadużycie. Sądząc po reakcjach służb, odpowiedź na ostatnie pytanie jest prosta: raczej nie, skoro dzisiaj wiele osób z taką prędkością jedzie i większości nic nie jest.

Straż Miejska nie radzi sobie ze źle zaparkowanymi samochodami, a miałaby ganiać za hulajnogami? Cóż, oczywistym było, że to się tak skończy.

Możemy się teraz bawić w przerzucanie winy. Hop, gorący kartofel leci w stronę prawodawców, którzy stworzyli przepisy takie, że nie da się ich egzekwować. Ci zaś mogą przerzucić go do służb, mówiąc, że przecież przepisy może i są złe, ale przynajmniej istnieją, więc karać można.

Teraz ziemniak leci do operatorów, którzy odbiją go do użytkowników, bo to w końcu oni łamią prawo. Ale rzecz jasna oni nie poczują się winni, bo skoro nikt ich za to nie karze, a poza tym wszyscy tak robią…  

I tak można bez końca

Problem jest duży, bo przecież z badań naukowców wynika, że hulajnoga elektryczna zapewnia najmniejsze bezpieczeństwo. Pod względem liczby na zdarzeń wyprzedziły nawet motocykle, które do tej pory uznawano za najbardziej niebezpieczne dla użytkowników.

Nie chodzi tu jednak wyłącznie o zdrowie. W grę wchodzą niewłaściwe nawyki, które potem będą odbijać się czkawką w innych dziedzinach życia. Niedawno Tymon pisał na Autoblogu, że rodzaj pojazdu jest nieważny, mentalność pozostaje ta sama:

Nie będę chodzić, skoro mogę zaparkować pod samym wejściem, a to że na trawniku to nie szkodzi, bo komu to przeszkadza? Przecież to jest trawnik za moje podatki, to czemu mam na nim nie zaparkować?

Tymon miał na myśli rowery, ale równie dobrze ten opis pasuje do hulajnóg

Rośnie więc kolejne pokolenie, które myśli, że przepisy to są na papierze, bo można parkować gdzie się chce, jak mi wygodnie, a Straż Miejska złapie tylko pechowców. Być może ci wszyscy bezkarni użytkownicy siądą później za kierownicę auta i przeniosą te nawyki na cztery kółka.

Problem w tym, że nie widzę rozwiązania. Operatorzy nie będą odstraszać użytkowników rygorystycznymi ograniczeniami, ci zaś sami z siebie nie zmienią nawyków, bo być może nawet nie wiedzą, że robią coś złego. Służby nie będą baczniej śledzić poczynań pozostałych uczestników ruchu, bo nie mają takich możliwości.

Nadzieję widzę jedynie w banalnym stwierdzeniu: "jeśli chcesz zmieniać świat, zacznij od siebie". Może oddolne inicjatywy sprawią, że dobre nawyki znajdą kolejnych naśladowców. Przechodzimy przez trudny okres, w trakcie którego musimy uczyć się na własnych błędach i sami wypracować właściwe rozwiązania.

REKLAMA

Brzmi zbyt optymistycznie?

Macie rację. Sam niezbyt w to wierzę. Szerokiej drogi!

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA