REKLAMA

Słuchawki, które wibrują lepiej niż DualShock. Razer Nari Ultimate to najlepszy headset Razera - recenzja

Środek meczu w Battlefieldzie. Trzymasz oburącz karabin MG42, leżąc brzuchem przy ziemi. Wrogowie przedzierają się przez pole uprawne. Masz ich jak na widelcu. Pociągasz za spust, a naboje zaczynaja opuszczać wielki, mieszczący 250 pocisków magazynek. Z każdym bang bang bang twoja głowa odchyla się do tyłu. Nie w grze. W realu. To efekt siłowników zamontowanych w zestawie słuchawkowym Razer Nari Ultimate. Dzięki nim cyfrowa wojna już nie tylko brzmi. Ona szarpie. Warczy. Miota.

Recenzja Razer Nari Ultimate - najlepszy bezp. headset Razera
REKLAMA
REKLAMA

Skoro wibrujący w dłoniach pad dodaje immersji, dlaczego nie stworzyć wibrujących słuchawek? Razer Nari Ultimate to pierwszy nauszny produkt od wężowatych, wykorzystujący zaawansowany system haptyczny. Zamontowane w muszlach silniki mają za zadanie wstrząsnąć graczem. Dosłownie. Razer wydał produkt, który jest równie efektowny co efekciarski.

Trzęsące się, szarpiące i wibrujące słuchawki haptyczne to nic nowego. Pamiętam, że kilka lat temu podobnej sztuczki próbował Gamdias, wydając własne zestawy słuchawkowe. O ile więc sam pomysł nie jest nowy, Razer jako pierwszy chce zsynchronizować haptykę wielu autorskich peryferiów. Myszki, klawiatury, pady, słuchawki - wszystko to będzie wibrować, szarpać i naciskać w ten sposób, aby gracz dostał jak najwiecej realnych bodźców podczas zabawy. Fanaberia? Możliwe, ale lata temu to samo mówiono o wibrującym DualShocku. Mimo tego kontroler na stałe odmienił świat gier wideo.

Haptyka Razera nazywa się HyperSence i działa w oparciu o siłowniki firmy Lofelt.

Lofelt to niemiecka firma, która specjalizuje się w produktach haptycznych dla słuchawek, smartfonów, tabletów czy laptopów. Przedsiębiorstwo udostępniło Razerowi swój flagowy produkt: przetwornik haptyczny L5. Siłownik został zamontowany w każdym nauszniku nowych słuchawek Razera, mając dosłownie wstrząsnąć użytkownikiem. W ten sposób headset Razer Nari Ultimate jest pierwszym produktem wspierającym środowisko haptyczne HyperSense, ale według Razera na pewno nie ostatnim.

Nie jestem inżynierem siłowników. Jestem za to graczem z ponad 20 latami stażu. Dlatego po ponad dwóch miesiącach testów czuję już ogólny profil przetwornika L5. Produkt Lofeltu nie jest tak wyrazisty podczas pojedynczych, wysokich sygnałów jak silniczek Joy-Cona (HD Rumble) czy ten w DualShocku. L5 spisuje się za to lepiej podczas dłuższych, bardziej ciągłych sygnałów o niższej częstotliwości.

Siłownik Lofelt L5

Okej, a co to oznacza?

Żeby wyjaśnić specyfikę siłownika L5 posłużę się przykładami dźwięków z gier. Przetworniki w Joy-Conie albo DualShocku działają w oparciu o skokowe częstotliwości w kształcie sinusoidy. Z wysokimi, ale dosyć krótkimi i szybko opadającymi górami. Dlatego membrany w tych urządzeniach świetnie towarzyszą pojedynczym dźwiękom, najlepiej o wysokich tonach. Na przykład biciu serca. Kto czuł łomotanie pikawy symulowane przez DualShocka doskonale wie o czym piszę.

Lofelt L5 działa nieco inaczej. Przetwornik nie ma tak wyrazistego pojedynczego wysokiego tonu, ale posiada za to ciągłą częstotliwość tonów niskich. Zamiast mocnej sinusoidy mamy więc bardziej płaski szlaczek bez gigantycznych dołów świadczących o przerwie w działaniu. Dzięki temu siłownik L5 lepiej daje sobie radę podczas basowych, ciągłych dźwięków. Weźmy na przykład wielki wybuch i towarzyszące mu efekty. Albo trzęsienie ziemi. Warkot silnika. Dźwięk nadlatującego bombowca.

Unikalność przetwornika L5 na tle siłowników w kontrolerach konsol to wielka wartość dodana. Dzięki odmiennej specyfice produktu Lofelta mamy do czynienia z szerszym spektrum doświadczania haptycznego. DualShock dobitniej zasugeruje, że otrzymałem kulkę w Battlefieldzie. Za to słuchawki Razera lepiej oddadzą masę i moc czołgu, który przejeżdża zaraz obok mnie. Na słuchawkach bardziej naturalnie doświadczy się wybuchów, grzmotów, warkotów i tego typu dźwięków. Jedno uzupełnia się z drugim.

Jestem bardzo zaskoczony siłą, z jaką Razer Nari Ultimate miota moją głową.

Chociaż przetworniki Lofelta zostały stworzone z myślą o dłuższych i niższych dźwiękach, siłowniki mają potężnego kopa podczas ostrzału. Plując ogniem z karabinu Ribeyrolles 1918 moja głowa cofała się nieco do tyłu za każdym razem gdy pocisk opuszczał lufę. Jak gdybym naprawdę trzymał tę broń, a siła odrzutu realnie wpływała na moją postawę. Efekt jest niesamowity. Zwłaszcza gdy nieco podkręcimy głośność. Siła wibracji jest bowiem płynnie skalowana wraz z poziomem dźwięku. Tutaj warto wspomnieć, że Razer Nari Ultimate to słuchawki zadziwiająco głośne. Nie jest to niestety standardem wśród bezprzewodowych headsetów.

Architekci Razera chwalą się, że maksymalna siła odśrodkowa osiągnięta przez Razer Nari Ultimate wynosi 4,3 g. Niestety, w domowych warunkach nie jestem w stanie tego zbadać. Co nie zmienia faktu, że przy maksymalnie podkręconym dźwięku moja głowa naprawdę odskakuje. Bang i następuje ruch o kilka centymetrów do tyłu. Korekta. Bang i znowu. Korekta. Bang i ponownie. To wszystko zasługa mechanicznych siłowników oddziałujących na moje ciało.

Oczywiście podaję tutaj sytuację skrajną, na maksymalnym nagłośnieniu. Podczas rozgrywki przy rozsądnym, zdrowym dla ucha poziomie dźwięku przetworniki nie szarpią jak na wojnie. Są za to bardzo wyczuwalne. Do tego w taki przyjemny, finezyjny sposób. Ruch membran jest znacznie bardziej sophisticated od prostych wibracji DualShocka. Drgania są dłuższe, głębsze i lepiej się rozchodzą. Jak gdyby podczas drgania masa cząsteczek żyła własnym życiem, odzwierciedlając nie tylko cyfrowy wybuch, ale również sypiący się tynk czy kamienie toczone po ziemi siłą odrzutu. To zadziwiająco przyjemne uczucie.

Niekwestionowaną przewagą haptyki Razera jest uniwersalność oraz pozycjonowanie przestrzenne.

Wibracje w DualShocku czy Joy-Conie muszą być opisane i uwzględnione na etapie tworzenia gry wideo. Informacje o wibracjach są umieszczone w kodzie tak samo jak informacje o zachowaniu przeciwników czy działaniu trybu pogodowego. HyperSense od Razera działa zupełnie inaczej. Dzięki technologii Intelligent Digital Signal (IDS) przetworniki odczytują dźwięk, analizują jego częstotliwość, a następnie zamieniają go na wibracje. Do tego z naprawdę szerokiego zakresu, od 20 do 200 Hz. Tony niskie, tony średnie, tony wysokie - wszystko ma odzwierciedlenie haptyczne.

Dzięki temu wibracje w zestawie Razer Nari Ultimate zadziałają podczas grania na PC, na PlayStation 4 czy nawet na Switchu. Słuchawkom wystarczy wyłącznie sygnał stereo, który zostanie zamieniony na zestaw rezonansów membrany o różnym stopniu nasilenia, długości oraz intensywności. Żadna gra nie musi posiadać informacji o wibracjach w kodzie. Siłowniki same wiedzą które dźwięki odizolować, przeanalizować i zamienić na ruch mechaniczny. Analiza źródła audio działa w sposób wzorowy. Na tym polu wykonano doskonałą robotę.

Razer Nari za źródło analizy bierze dźwięk stereo. Oznacza to, że indywidualne wrażenia haptyczne są generowane dla pasm L oraz R. Dzięki temu słuchawki stanowią świetne źródło informacji o zagrożeniu kierunkowym. Gdy wybuch ma miejsce na lewo od nas, poczujemy go po lewej stronie czaszki. Gdy na prawo od nas jedzie czołg, drżenie ziemi wywołane ruchem masywnego pojazdu odczujemy na prawej skroni. Takie wibracje lewo - prawo dają realną przewagę kierunkową na serwerach sieciowych strzelanin. Kapitalnie podkręcają również emocje podczas grania w survival horrory. Na headsecie Razera przeszedłem właśnie The Evil Within 2 i wow. Po prostu wow.

Do tego wszystkiego Razer Nari Ultimate to słuchawki bezprzewodowe z donglem 2,4 GHz

Wybór standardu 2,4 GHz to bardzo dobra decyzja. Zestawy słuchawkowe 5 GHz potrafiły sporadycznie gubić sygnał w moim multimedialnym mieszkaniu. Sygnał na wyższych częstotliwościach gorzej radzi sobie z sieciami WiFi sąsiadów, przeszkodami terenowymi oraz urządzeniami sieci bezprzewodowej działającymi w pobliżu. Starszy standard 2,4 GHz oferuje gorszą przepustowość, lecz nadrabia to lepszym i trwalszym zasięgiem oraz większą odpornością na szum i przeszkody. Właśnie tego potrzebują słuchawki bezprzewodowe.

Bezprzewodowy dongiel USB jest na tyle mały, że na stałe mieści się w kieszeni obudowy słuchawek. Adapter WiFi współpracuje nie tylko z PC, ale również konsolami z rodziny PlayStation 4. Platformy do gry Sony od razu rozpoznają Nari Ultimate w ustawieniach systemowych. Zarówno jako źródło wychodzącego, jak i przychodzącego dźwięku. Żadne cuda z kablami oraz przejściówkami nie są potrzebne. Podłączasz dongiel, włączasz słuchawki i gotowe. Do tego adapter USB można przełączać między komputerem i konsolą bez konieczności każdorazowej konfiguracji. Zestaw Razera jest pod tym względem bardzo intuicyjny oraz idioto-odporny.

W parze z kierunkową haptyką idzie cyfrowy dźwięk przestrzenny THX Spatial Audio.

THX Spatial Audio to mój ulubiony z najnowszych wynalazków dotyczących cyfrowego dźwięku przestrzennego. Pod względem szerokości sceny oraz punktów kierunkowych THX bije na głowę Surround Sound 5.1 oraz 7.1. W słuchawkach THX Spatial Audio każdy punkt na 360 stopniowym okręgu wokół gracza może być źródłem kierunkowym. Do tego źródłem wyraźnym, znacznie wyróżniającym się na tle prostego krzyża lew-prawo-przód-tył. Do tego bodźce pochodzące z rozmaitych kierunków można odtwarzać i edytować z poziomu oprogramowania Razer Synapse. Dzięki temu manualnie dobierzemy najbardziej sugestywny kąt, pod jakim mają do nas przychodzić dźwięki kierunkowe. To naprawdę niecodzienna opcja, za którą należy się Razerowi pochwała.

Pochwała nie należy się za to wobec dźwięku przestrzennego na osi pionowej. THX Spatial Audio tak samo jak słuchawkowy DTS, Dolby Digital czy Dolby Atmos nie jest w stanie oddać kierunkowego dźwięku przestrzennego znad oraz spod gracza. No, przynajmniej nie na takim poziomie, który by mnie satysfakcjonował. Niestety, w momencie pisania tej recenzji ŻADNE słuchawki na świecie nie są w stanie poradzić sobie z tym problemem. THX Spatial Audio to świetny, precyzyjny i dający realną przewagę na serwerach pierścień kierunkowy, ale ten wciąż jest płaski. Nawet pomimo tego, że Razer twierdzi inaczej.

Nie zmienia to faktu, że każdy gracz będzie zadowolony z pozycjonowania kierunkowego. Zestaw Razer Nari Ultimate bez problemu zdradzi położenie przeciwnika za ścianą bądź za naszymi plecami. Tylne źródło kierunkowe mogłoby być troszeczkę bardziej sugestywne, ale za to kąty boczne i kąty przednie to już absolutna żyleta. Można strzelać w zasadzie na ślepo. Pod względem jakości cyfrowej sceny przestrzennej to jedne z najlepszych słuchawek na rynku.

Razer Nari Ultimate to rownież urządzenie o potężnych możliwościach dodatkowych.

Oprogramowanie Razer Synapse 3 pozwala na niemal dowolną konfigurację słuchawek. Na szczególną uwagę zasługuje szeroka gama możliwości edycji mikrofonu. Może nawet nazbyt szeroka. Niedoświadczony użytkownik bardzo szybko spowoduje sprężenie na mikrofonie, jeśli będzie korzystał z suwaków opcji bez żadnego ładu i składu. Oczywiście Razer nie byłby Razerem, gdyby nie dodał do słuchawek wsparcia dla LED-ów Chroma. Mnie o wiele bardziej cieszy możliwość zapisu odrębnych profili. Dedykowałem je Battlefieldowi V, ogólnej grze na konsoli oraz Warhammerowi na PC.

Architekci Razera mają ode mnie wielkiego plusa za uniwersalne pokrętło balansu głośności czat-gra. Pokrętło działa zarówno na PS4, jak rownież na PC. Sesja na Discordzie czy impreza na konsoli Sony - nie ma to znaczenia. Zawsze możemy dopasować wyrazistość rozmowy głosowej na tle dźwięków z gry. Do tego dochodzi osobne pokrętło głośności, przycisk wyciszenia mikrofonu, przycisk włączenia oraz kieszonka na adapter USB. Do pełni szczęścia brakuje mi tylko suwaka, którym mogę w każdym momencie włączyć lub wyłączyć wibracje. Na ten moment muszę to robić podłączając słuchawki do PC, a następnie uruchamiając dedykowane oprogramowanie.

Będąc przy problemach, zauważyłem rownież, że Razer Nari Ultimate ma problemy z działaniem po tym, jak konsola PS4 jest wybudzana ze stanu uśpienia. Jak gdyby dongiel WiFi nie wstawał do pracy wraz z pobudką systemu. Konieczne jest wysunięcie i wsunięcie adaptera lub zmiana źrodła dźwięku w opcjach systemowych. Niby drobna wpadka, ale irytująca.

Dłuższe mogłoby być również działanie urządzenia na jednym ładowaniu.

Dziesięć godzin to nie jest żadna rekordowa wartość. Domyślam się, że siłowniki oraz LED-y mają swój znaczny udział w zużyciu energii. Dlatego szkoda, że słuchawki przechodzą w tryb uśpienia dopiero po 15 minutach bezczynności. Z chęcią skróciłbym ten czas do 5 minut. A najlepiej wprowadził żyroskop badający korzystanie ze słuchawek w czasie rzeczywistym, jak w modelach konkurencyjnego Astro.

Jestem za to pozytywnie zaskoczony jakością mikrofonu. Podczas pierwszych testów audio znajomy powiedział -wow, stary, jakbyś stał obok -i chyba trudno o lepszą rekomendację. Dźwięk jest zaskakująco czysty i ostry. Oczywiście o ile nie przesadzi się z suwakami w opcjach systemowych. Doceniam rownież fakt, że podajnik mikrofonu można wsunąć do obudowy nausznika, a czerwona dioda na końcówce mikrofonu informuje o jego wyciszeniu. Pod względem jakości rozmów wasi znajomi będą zachwyceni. Chociaż mikrofon wydaje się być tym samym modelem co w Tresherze od wężowatych, działa odczuwalnie lepiej.

Razer chwali się, że w obiciu nauszników znajduje się chłodzący żel. Gdyby nie materiały reklamowe, nawet bym tego nie poczuł. Pod względem konsystencji, odporności oraz podatności na odkształcenia obicie jest niemal takie samo jak klasyczna pianka. Do tego sam żel raczej nie chłodzi. Może gdybym trzymał słuchawki w lodówce poczułbym różnicę, trochę jak na zasadzie żelowych kompresów. Jednak w pokojowej temperaturze o żadnym niesamowitym ochłodzeniu nie ma mowy. Mam wrażenie, że lepiej spisałyby się naturalnie chłodzące aluminiowe nauszniki. Niestety, Razer zdecydował się na plastik. Do tego taki całkiem podatny na zarysowania.

Razer Nari Ultimate to zadziwiająco dobry zestaw słuchawkowy. Problemem pozostaje cena.

Jestem dosyć sceptyczny wobec pomysłów rodzących się w głowach producentów akcesoriów dla graczy. Do wibracji w słuchawkach Razera podchodziłem bez żadnego entuzjazmu i właśnie dlatego zostałem pozytywnie zaskoczony. Zarówno haptyką, jak również jakością dźwięku przestrzennego. Razer Nari Ultimate to naprawdę dobry zestaw bezprzewodowy o szerokim zastosowaniu. Szelkowa konstrukcja sprawia, że słuchawki są bardzo wygodne nawet podczas maratonów. Mikrofon jest lepszy niż w większości produktów Razera. Wibracje to kosztowny, ale zaskakująco przyjemny i dobrze zrealizowany bajer. Dedykowane oprogramowanie zaskakuje paletą możliwości.

Wszystko to sprawia, że Razer Nari Ultimate staje się aktualnie najlepszym zestawem słuchawkowym od wężowatej firmy, jaki można sobie sprawić do PC lub PS4. Nawet Trenshery Ultimate tego samego producenta się chowają. Niestety, całe to zaskakująco pozytywne wrażenie psuje cena wynosząca ponad 800 zł. To bardzo dużo. Zwłaszcza jak na model bez dodatkowej, zewnętrznej stacji nawigacyjnej.

Razer stworzył najlepszy produkt w swoim aktualnym portfolio. Nie mam co do tego wątpliwości. Niestety, ze względu na zbyt wygórowaną cenę wielu graczy nigdy nie będzie miało okazji się z nim zapoznać. Co za tym idzie, w ich świadomości haptyka słuchawek wciąż pozostanie zbędnym bajerem i skokiem na pieniądze. Trochę szkoda. Miałem na głowie kilka wibrujących słuchawek, ale dopiero te Razera realizują funkcje haptyczne naprawdę dobrze, naprawdę praktycznie i z prawdziwą korzyścią dla gracza.

Największe zalety:

  • Haptyka to więcej niż zbędny, niepotrzebny bajer
  • Silniki Lofelta świetnie uzupełniają się z przetwornikami w padach
  • Zaskakująco dobry mikrofon
  • Absolutnie rewelacyjna scena przestrzenna
  • Osobne pokrętło gra - czat
  • Wygodna konstrukcja szelkowa, nawet mimo masywnej konstrukcji nauszników
  • Wszechstronne słuchawki
  • Wygodna szelkowa konstrukcja w sam raz na długie maratony
  • Świetne, szerokie wsparcie Razer Synapse 3

Największe wady:

REKLAMA
  • Cena (800+ zł)
  • Raptem 10 godzin w trybie bezprzewodowym
  • Pionowa oś przestrzenna to wciąż mit
  • Powtarzalny design z plastikowymi elementami
  • Razer Synapse 3 działa tylko na Windows

Haptyka - lepsza niż sądzisz. Cyfrowy dźwięk przestrzenny - cudo. Mikrofon - żyleta. Wygoda - olbrzymia. Wszechstronność - gigantyczna. Wygląd - znośny. Cena - psuje cały efekt.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA