REKLAMA

Wzorowy telewizor z wygodnym bajerem. LG OLED 55 B8 ThinQ - recenzja

LG ma bardzo poważny problem. W ubiegłym roku wprowadził do sprzedaży zbyt dobre telewizory w zbyt atrakcyjnych jak na ich możliwości cenach. Teraz ma bardzo trudne zadanie: namówić nas na jeszcze nowszy model. Oto czym chce nas zachęcić.

LG OLED TV B8 ThinQ
REKLAMA
REKLAMA

Ubiegły rok to absolutne wbicie się przebojem LG na rynek telewizorów konsumenckich. Od zawsze LG Display jest jedynym producentem wyświetlaczy OLED o wysokich przekątnych – będąc tym samym monopolistą tej kategorii – a właśnie od tej generacji nie tylko uporano się z problemem trwałości tych wyświetlaczy, lecz na dodatek zaoferowano je w cenie zdecydowanie do przełknięcia.

Wyświetlacze OLED nie wymagają podświetlania za pomocą zewnętrznego mechanizmu – w przeciwieństwie do wyświetlaczy LCD – a to oznacza, że mogą być bardzo cienkie. A przede wszystkim, mogą oferować niezrównaną jakość obrazu za sprawą tak zwanego nieskończonego kontrastu.

Niewiele osób zdaje sobie z tego sprawę, ale wyświetlacze LCD nie są w stanie wyświetlać koloru czarnego w dowolnym miejscu na ekranie, mogą zejść tylko do bardzo ciemnego szarego.

Wynika to z faktu, że za pikselami matrycy umieszczone są znacznie większe od tych pikseli lampy doświetlające. Jeżeli więc obok piksela mającego być czarnym ma być wyświetlony, na przykład, czerwony – to nie ma siły, by ten pierwszy nie został również podświetlony, gubiąc pożądaną czerń.

OLED vs QLED

W wyświetlaczach OLED każdy piksel świeci z osobna własnym światłem. To oznacza, że dwa piksele w bezpośrednim sąsiedztwie mogą wyświetlać kolor biały i czarny (lub dowolny inny) faktycznie ową barwę reprodukując. Elektronika urządzenia może więc sterować każdym pikselem z osobna i każdy z nich reprodukuje dokładnie taki kolor, jak zamierzono. Na dodatek telewizory te mają doskonałe kąty patrzenia – obraz nie traci na jakości, jeżeli oglądamy go ze skrajnego miejsca na kanapie – co oznacza, że nadają się one doskonale do, na przykład, wspólnego oglądania tegorocznego Mundialu.

Czy to oznacza, że wyświetlacze OLED i takowe telewizory nie mają wad? No, niezupełnie.

Z wyświetlaczami OLED są dwa problemy. Pierwszy z nich został opanowany przez LG Display relatywnie niedawno. Dopiero ubiegłoroczna generacja matryc tego producenta cechuje się satysfakcjonującą trwałością. Matryce OLED podatne są na tak zwane wypalanie obrazu. Długotrwałe emitowanie tego samego elementu na ekranie (na przykład logotyp stacji telewizyjnej czy stałe elementy interfejsu gry wideo) mogą spowodować, że ślad po tym elemencie pozostanie na ekranie nawet gdy zmienimy wyświetlaną na nim treść.

Na szczęście, jak zauważyliśmy wyżej, LG Display się z tym problemem uporało. Elektronika LG OLED TV dba o to, by do takich sytuacji nie doszło przez różne formy tymczasowego, niezauważalnego dla widza, wpływania na emisję stałych elementów na ekranie oraz za pomocą automatycznej konserwacji matrycy, gdy telewizor jest wyłączony. W efekcie, według danych producenta, matryca OLED wyprodukowana po 2016 r. zacznie tracić na oferowanej jakości dopiero po 100 000 godzin korzystania z telewizora. Innymi słowy, taki telewizor będzie nam służył długo ponad dekadę, zanim pojawią się pierwsze wady w wyświetlanym obrazie.

lg oled tv b8 thinq recenzja class="wp-image-749026"

Drugą wadą tych telewizorów jest ich relatywnie niska jasność. Dopóki korzystamy z OLED-a w pochmurny dzień lub przy zasuniętych firankach, problem ten właściwie nie istnieje. W nasłoneczniony dzień i przy rozsuniętych zasłonach okaże się jednak, że obraz staje się nieprzyjemnie ciemny. Dla mnie, subiektywnie, nie jest to istotna niedogodność – nie przypominam sobie ani jednej chwili, bym chciał lub musiał korzystać z telewizora w takich warunkach. Warto jednak o tym pamiętać rozważając zakup OLED-a.

Skoro OLED-y są takie doskonałe, a od zeszłej generacji tak dopracowane, to czym ma nas skusić tegoroczny LG OLED 55 B8 ThinQ?

No i właśnie. Tu zaczyna się pewien problem. Wszystkiemu jest winna doskonała zeszłoroczna oferta telewizorów OLED tego producenta. W zeszłym roku każdy jeden OLED TV – od najtańszego po najdroższy – dysponował dokładnie tą samą matrycą i elektroniką. Różnice leżały w systemach dźwiękowych i stopniu atrakcyjności wizualnej zewnętrznej obudowy. Innymi słowy, najtańszy B7 oferował dokładnie tak samo piękny obraz, co najdroższy W7.

W tym roku wprowadzono pewne zmiany. LG B8 dysponuje nieco inną elektroniką od droższych modeli (C8 i droższe). To oznacza, że ewentualne drobne usprawnienia w jakości obrazu względem zeszłorocznych modeli zobaczymy głównie w tych bardziej kosztownych urządzeniach, z którymi bliższej styczności jeszcze nie miałem. Doskonałe wsparcie techniczne przez aktualizacje systemu zeszłorocznych modeli (wprowadziły, między innymi, niższy input lag czy tryby pracy opracowane wspólnie z Technicolorem) również nie pomaga w przekonywaniu nas do tego modelu.

LG B8 ma jednak jeszcze jednego asa w rękawie, jakim jest nieco zmodyfikowany pilot i funkcja sztucznej inteligencji w systemie operacyjnym webOS, który zarządza tym telewizorem. Do tego jeszcze wrócimy.

Najpierw formalności: obraz i dźwięk.

Zacznę od tego drugiego, bo to zajmie tylko chwilę. LG B8 posiada wbudowany dekoder Dolby Atmos, a to oznacza, że jeżeli dysponujemy zewnętrznym sprzętem obsługującym ten format dźwięku, jego uzyskanie nie będzie problemem. A zewnętrzny system dźwięku – z Dolby Atmos lub bez – nam się zdecydowanie przyda. B8, jak prawie każdy telewizor na rynku, oferuje bardzo przeciętny zestaw dźwiękowy. Wystarczy do telewizyjnej publicystyki, jednak jeśli kochamy filmy i wysokobudżetowe seriale, nawet soundbar za 1300 zł da nam nieporównywalnie lepsze doznania od tego, co oferuje B8 sam z siebie.

lg oled tv b8 thinq recenzja class="wp-image-749014"

B8 wyposażony jest w kilka trybów pracy, dzięki czemu możemy dostosować obraz do swoich preferencji. W tym tryby opracowane wspólnie z Technicolorem, zapewniające referencyjne odwzorowanie barw. Zaawansowani użytkownicy z radością odkryją bardzo szerokie możliwości kalibracji wyświetlacza tego telewizora. Efekty są powalające.

Obraz w SD, HD a przede wszystkim UHD wygląda po prostu doskonale. Perfekcyjny kontrast, doskonała reprodukcja kolorów, szerokie kąty patrzenia – nie jest możliwym przyczepienie się do czegokolwiek. Telewizor ten również doskonale radzi sobie z HDR, obsługując prawie wszystkie istotne standardy (HDR10, HLG, Dolby Vision, bez HDR10+).

Wprowadza też tryb HDR10 Pro – HDR10 jest starszym i gorszym standardem od HDR10+ i Dolby Vision, funkcja HDR10 Pro stara się niwelować te różnice, z całkiem niezłym skutkiem, robiąc to delikatnie, by nie ryzykować ewentualnych przekłamań obrazu. Nie lubię takich sztucznych ulepszaczy, ale mimo najszczerszych chęci nie mogłem się do niczego doczepić.

lg oled tv b8 thinq recenzja class="wp-image-749020"

Charakterystyka wyświetlaczy OLED powoduje, że te w zasadzie nie znają problemu smużenia czy błędnego odwzorowania ruchu. Mimo tego LG zdecydował się w tym roku na podwyższenie maksymalnej częstotliwości odświeżania obrazu do 120 Hz i obsługę treści o tym klatkażu. Takowe jeszcze nie istnieją – więc to raczej coś na przyszłość – ale zwiększona częstotliwość odświeżania sprawia, że obraz jest jeszcze płynniejszy.

Input lag w Trybie Gry jest w tym telewizorze właściwie niezauważalny.

Największa zmiana w LG OLED 55 B8 ThinQ jest ta zawarta w ostatnim członie jego nazwy.

Z wyglądu i obsługi w ciszy (zaraz wyjaśnię o co chodzi z tą ciszą) webOS 4.0 zarządzający tym telewizorem w zasadzie nie różni się od jego poprzednich wersji. To jeden z najwygodniejszych systemów smart TV, jest estetyczny, czytelny, łatwy w obsłudze, a w sklepie z aplikacjami znajdziemy w zasadzie wszystkie istotne usługi VoD i muzyczne. Jest taki sam, a zarazem rewolucyjny. Jak to możliwe?

Sterowanie głosem w telewizorach nie jest niczym nowym. Samsung dla przykładu oferuje odpowiedni mechanizm, dostępny jest też w telewizorach z Android TV. LG poszedł jednak o kilka kroków dalej – jego moduł ThinQ doskonale radzi sobie z tak zwaną mową naturalną. I to w języku polskim.

lg oled tv b8 thinq recenzja class="wp-image-749011"

To oznacza, że nie musisz uczyć się przewidzianych przez producenta komend. Wystarczy, że wciśniesz przycisk na pilocie i zaczniesz mówić. By ściszyć dźwięk możesz powiedzieć „ciszej” albo „jest za głośno” albo „przycisz głos” albo cokolwiek innego, co ma to samo znaczenie. I działa to w obrębie całego interfejsu telewizora. „Zwiększ jasność”. „Przełącz na tryb gry”. „Zmień kanał na poprzedni”. „Przełącz dźwięk na soundbara”. Obsługuje nawet zapytania niebezpośrednio związane z funkcjami samego systemu: „jaka jutro będzie pogoda” czy też „o której jest mecz na TVP1”. Na dodatek ThinQ będzie zintegrowany z Google Assistant, jak tylko ten pojawi się w naszym kraju. Doskonałe!

W efekcie przycisk mikrofonu był jedynym, którego używałem. Czasem odruchowo – ach ta pamięć mięśniowa – przyciszałem tylko dźwięk dedykowanym przyciskiem. LG zastrzegało wypożyczając mi telewizor do testów, że ThinQ nie od razu będzie super, że najpierw musi się nauczyć mojego sposobu mówienia. Tymczasem od razu działało to znakomicie.

lg oled tv b8 thinq recenzja class="wp-image-748999"

Do pełni szczęścia brakowało mi w zasadzie mechanizmu przypominającego „OK Google” czy „Hej Cortana”. Chciałbym, by telewizor cały czas nasłuchiwał otoczenia (koniecznie z funkcją wyłączenia tej funkcji!), bym nawet nie musiał wiedzieć, gdzie leży mój pilot. Mam nadzieję, że LG już nad tym pracuje.

Czy warto kupić LG OLED 55 B8 ThinQ? Zdecydowanie tak! Choć pod jednym warunkiem…

Telewizor ten w zasadzie jest pozbawiony wad. Sprawi problem tylko tym osobom, które z jakiegoś powodu chcą lub muszą konsumować na nim treści w bardzo jasnym pomieszczeniu. Oferuje doskonały, niezrównany obraz, jest wygodny w obsłudze i za sprawą ThinQ jeszcze wygodniejszy i innowacyjny. Jeżeli szukasz czegoś na topie, od B8 prawdopodobnie lepszy jest już tylko C8. Doskonale nadaje się do filmów, telewizji, gier i sportu. Kosztuje 7500 zł w 55-calowej wersji, co niestety jest znaczną kwotą, tyle jednak trzeba zapłacić za jakość tej klasy.

Ale czy na pewno trzeba?

REKLAMA

Na pytanie „czy kupiłbyś ten telewizor Maćku?” odpowiedziałbym: „nie”. A to dlatego, że nie zarabiam aż tyle pieniędzy, by nimi szastać, mimo iż posiadanie telewizora oferującego topową jakość obrazu to akurat dla mnie priorytet. Nie uciekłbym jednak za daleko, bowiem swoje pieniądze wydałbym na LG B7 za 5400 zł w 55-calowej wersji. Straciłbym obsługę treści w 120 klatkach na sekundę na rzecz 60-hercowej matrycy (przypominam, że problem odwzorowania ruchu w OLED-ach prawie nie istnieje) i przyzwoicie działający HDR 10 Pro, do którego dziwnie nie mogę się przekonać, choć nie potrafię tego uzasadnić merytorycznie. No i straciłbym ThinQ.

Innymi słowy: w LG B8 dopłacamy za wysoki klatkaż, HDR 10 Pro i asystenta ThinQ 2 tys. zł względem i tak już doskonałego B7. Nie są to błahostki, a istotne usprawnienia. Jeżeli nie są one dla ciebie absolutnie, odsyłam do B7, a za zaoszczędzone pieniądze polecam kupno fajnego soundbara. Jeżeli jednak masz te pieniądze do wydania i cenisz sobie maksymalną wygodę, zdecydowanie polecam zakup B8. Jest po prostu doskonały.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA