REKLAMA

Za rok system Microsoftu ma zmienić się nie do poznania. Windows Polaris ma być próbą zerwania z przeszłością

Konsole Xbox One zarządzane są przez hermetycznie domkniętą, obsługującą wyłącznie nowoczesne programy wersję Windows. A mimo tego uruchamia stare gry. Coś jak Windows Polaris, który ponoć jest prototypowany w Microsofcie.

Windows Polaris
REKLAMA
REKLAMA

Pamiętam doskonale, jak MDW – jeden z niegdyś bardzo aktywnych naszych komentatorów – pod każdym wpisem związanym z Windows nie mógł się nadziwić, że Microsoft jeszcze nie zaorał tego śmietnika z przeszłości. Miał w tych dyskusjach wiele racji: historyczny bagaż to największa siła i największy problem systemu Windows.

Windows jest systemem dużo gorszym, niż mógłby być. Jego problemy wynikają z konieczności zachowania zgodności ze starym sprzętem, a przede wszystkim ze starymi aplikacjami. System Microsoftu musi być zgodny z programami, których fundamenty wykorzystują technologie powstałe dekady temu.

To nie może być superstabilne, superszybkie i superenergooszczędne. Choć Microsoftowi należą się duże słowa uznania za ogrom pracy, jaką włożył w to, by to dobrze działało. Windows 10 to bardzo nowoczesny system przeznaczony na innowacyjne hybrydy pokroju Surface Pro, który zarazem prawdopodobnie bez problemu poradzi sobie z uruchomieniem aplikacji nierozwijanej od 15 lat.

Windows Polaris ma być próbą zerwania z przeszłością. Choć nie pierwszą.

Microsoft już raz próbował zaorać Windowsa. Efektem jego starań były Windows RT i Windows Phone. Nowoczesne systemy, które obsługiwały wyłącznie nowoczesne aplikacje, bez możliwości uruchamiania tych przestarzałych. Obie te inicjatywy odniosły spektakularną porażkę, jak tylko klienci zrozumieli, że na urządzeniach z tymi systemami nie uruchomią używanych przez nich od lat programów. Zwłaszcza że ich nowe odpowiedniki były siłą rzeczy młodymi, niedopracowanymi tworami.

Drugie podejście, stosowane obecnie, to Windows 10 S. To dużo lepsze próba, bowiem możliwe jest uruchamianie na nim również i przestarzałych aplikacji, jeśli ich twórca o to zadba. Jeżeli natomiast się okaże, że nie możemy się obejść bez jakiegoś programu, niedostępnego dla Windows 10 S w wyniku zaniedbania twórcy aplikacji, możemy w łatwy sposób przejść – niestety, nieodwracalnie – na klasycznego Windowsa. Potencjalnie tracąc przy tym zalety tej wersji systemu, a więc jego stabilność, szybkość i bezawaryjność.

Trzecie podejście jest dopiero planowane, jak wynika z doniesień Windows Central. W siedzibie Microsoftu powstaje nowa wersja Windows, która prawdopodobnie zastąpi Windows 10 S. Podobnie jak wersja S, nie będzie ona uaktualnieniem tradycyjnego Windowsa, a jego nową edycją. Trudno się temu dziwić, trudno uaktualnić system, który już został zabałaganiony przez aplikacje użytkownika.

Windows Shell idzie do lamusa, zostanie zastąpiony przez CShell. Co ze starymi aplikacjami?

Powłoka nowego Windowsa, nazywana CShell, ma zastąpić wykorzystywane obecnie Windows Shell na PC i tabletach oraz pozostałe powłoki (Windows Mobile, Windows dla Xbox One, i tak dalej). Przewiduje ona cztery widoki: Polaris dla PC i tabletów, Aruba dla urządzeń typu Surface Hub, Andromeda dla telefonów i Oasis dla gogli AR/VR.

Powłoka ta zostanie pozbawiona przestarzałych elementów Win32. To oznacza, że natywnie w jej ramach będą działać tylko aplikacje uniwersalne (UWP). To również oznacza, że klasyczne systemowe aplikacje jak Notatnik, WordPad czy nawet Eksplorator plików i Panel sterowania zostaną zastąpione nowoczesnymi odpowiednikami. Wszystko pięknie i ładnie, ale co to oznacza dla aplikacji Win32? Czyżbyśmy cofali się do czasów Windows RT? Niezupełnie.

To moment, w którym wracamy do skojarzenia zaproponowanego we wprowadzeniu do tego tekstu. Windows 10 w wersji na konsole Xbox One wykorzystuje zaawansowane techniki emulacji i wirtualizacji, dzięki czemu może uruchamiać aplikacje UWP, gry na XboxOS, a nawet gry na Xboksa 360. Nie ma żadnego powodu, by wierzyć, ze Windows z CShell i Polaris będzie działać na identycznej zasadzie. Skojarzenie jest jednak trafne, a podejrzewam, że doświadczenia Microsoftu z Xboksem i rozwiązaniami serwerowymi tej firmy odegrały tu dużą rolę.

Aplikacje Win32 mają być konteneryzowane i wirtualizowane. Minusem tego rozwiązania jest fakt, że do uruchomienia tego typu aplikacji wymagane będzie połączenie z Internetem. Aplikacje te bowiem będą uruchamiane zdalnie i strumieniowane na nasze urządzenie. Z punktu widzenia użytkownika ich obsługa niczym nie będzie się różniła od tego, co znają do tej pory.

To nie będzie jedyna słuszna wersja Windows.

Istnieje wiele przypadków, w których nasza praca będzie wymagać uruchomienia aplikacji Win32 w środowisku, w którym nie mamy możliwości połączenia się z Internetem. Dlatego też Windows 10 Pro z możliwością lokalnego uruchamiania klasycznych aplikacji nadal będzie oferowany. Podstawową wersją Windows na PC będzie jednak ta z Polaris, podobnie jak teraz jest nią Windows 10 S.

REKLAMA

Windows tym samym ma pozbyć się całkowicie bagażu przeszłości w swoich wnętrznościach, nie odcinając użytkownika od aplikacji, na których polega od lat i z których rezygnować nie chce. Czy to się uda? Wszystko zależy tu oczywiście od wykonania oraz od tego, co planuje konkurencja. W teorii jednak szykuje się nam system, który pozbawiony jest wszystkich lub większości problemów trapiących Windowsa, oferując zarazem wszystkie jego zalety.

Kiedy nastąpi ta rewolucja? Rzekomo dokładnie za rok. Nic jednak nie jest przesądzone, a powyższe informacje nie pochodzą bezpośrednio od Microsoftu. To oznacza, że plany te mogą się zmienić lub wręcz zostać całkowicie anulowane. Osobiście nie mogę się doczekać, by poznać więcej szczegółów.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA