Możecie już zacząć marzyć o nowym CLS-ie. Mercedes zaprezentował trzecią generację
Doczekaliśmy się. Mercedes zaprezentował właśnie trzecią generację modelu CLS. Oto wszystko, co musicie o nim wiedzieć.
Fanów szybkich i luksusowych samochodów na pewno ucieszą duże zmiany w wyglądzie nowego CLS-a. Trzecia generacja jest o wiele bardziej agresywna i „ostrzejsza" od swoich poprzedników.
Przynajmniej z zewnątrz. W środku bowiem bez problemu można się zrelaksować i wypocząć. Nawet w trakcie pokonywania bardzo długiej trasy. Nie spodziewałem się niczego innego po nowym CLS-ie.
Nowy Mercedes CLS wygląda, jak rasowy samochód sportowy.
Najbardziej rzucającą się w oczy zmianą jest nowy grill o diamentowym kształcie i nowe reflektory o dość agresywnym wyglądzie. W porównaniu do poprzedniej generacji, nowy CLS ma też bardziej płaski tył, który bardzo ładnie komponuje się z bryłą samochodu. Z tyłu znajdziemy również LED-owe światła z podświetleniem Edgelight.
Mercedes w swoim oficjalnym komunikacie prasowym nazywa najnowszą generację CLS „czterodrzwiowym coupe" i może brzmi to absurdalnie, ale sami przyznacie, że wyrażenie to całkiem nieźle oddaje wygląd tej nowej luksusowej wyścigówki.
Środek z kolei bardziej kojarzy się z limuzyną.
To zresztą jedna z rzeczy, za którą bardzo lubię tę niemiecką markę. Siedząc w środku nowego CLS-a bardzo łatwo zapomnieć o jego sportowym charakterze. Spójrzcie tylko na te fotele z wbudowaną opcją masażu. Tradycyjne zegary zastąpiono ekranami wysokiej jakości.
Na szczęście inżynierowie Mercedesa są na tyle przytomni, że nie zdecydowali się na zrezygnowanie ze wszystkich fizycznych przycisków na rzecz sterowania dotykowego. Do sterowania najczęściej używanymi funkcjami (klimatyzacja, radio, etc) właściciele nowych CLS-ów nadal korzystać będą z tradycyjnych przycisków, wyczuwalnych pod palcami.
Jeśli chodzi o te najciekawsze rozwiązania, warto wspomnieć o nowym systemie podświetlenia wnętrza, które oferuje aż 64 kolory, w których można przebierać do woli. Wiem, wiem, nie brzmi to jakoś strasznie ekscytująco, ale - wierzcie mi - na żywo robi ogromne wrażenie.
Nieco bardziej praktyczny jest system odpowiadający za komfort kierowcy i pasażerów: ENERGIZING. W ramach tej opcji (która jest oczywiście dodatkowo płatna) dostępne jest 6 programów relaksacyjno-stymulujących, które do aktualnego nastroju kierowcy same dobiorą muzykę, odpowiedni program masażu fotela, zapach (tak, zapach) i podświetlenie wnętrza.
Nie mogło zabraknąć też autonomii.
Nowy CLS wyposażony jest w systemy autonomicznej jazdy Intelligent Drive i Driving Assistance Package (ten drugi jest opcjonalny). Tak się składa, że dane mi było przetestować tę kombinację w nowej S klasie i moim zdaniem, jeśli chodzi o autonomiczne sterowanie, Mercedes zostawił konkurencję daleko w tyle.
Przynajmniej jeśli chodzi o jazdę po Europie. To może być ostatnia generacja CLS-a pozbawiona najwyższego poziomu autonomicznego systemu jazdy.
A co pod maską?
W modelach dostępnych w początkowej ofercie do wyboru będą trzy sześciocylindrowe jednostki: dwa diesle (350d i 400d) i jeden silnik benzynowy (450). Wszystkie sprzężone z automatyczną skrzynią, co nie powinno być dla nikogo żadną niespodzianką.
Najmocniejsza wersja to oczywiście CLS 450 (2999 cm3 pojemności, 367 KM, 500 Nm), która od 0 do 100 km/h rozpędza się w 4,8 s. Jednostka ta wspomagana jest silnikiem elektrycznym, dzięki czemu podczas postoju w korkach system start-stop będzie mógł wyłączyć benzynowy silnik na dłużej niż 30 sekund.
Modele z sześciocylindrowymi jednostkami trafią do salonów w marcu 2018 r. Nieco później Mercedes planuje wprowadzenie również modeli z czterema cylindrami.