Co za niezwykła przesyłka. Otwieramy wyjątkową edycję The Last Guardian!
To dzieje się naprawdę. Po latach przesuwania premiery i nabierania wody w usta, The Last Guardian naprawdę ma swoją premierę.
The Last Guardian to dzieło bardzo utalentowanego studia Team ICO. Ekipa dała nam dwie niesamowite, zapadające w pamięci na całe życie produkcje. Kto nie grał w okresie świetności PlayStation 2 w ich niepowtarzalne Ico oraz Shadow of the Colossus, wyrządził sobie wielką krzywdę.
Ze świetnie przyjętymi tytułami w portfolio, gracze nie mogli doczekać się kolejnego projektu Team ICO. Gdy The Last Guardian został oficjalnie zapowiedziany w 2009 roku, jako gra na wyłączność dla PlayStation 3, fani studia przecierali oczy ze zdumienia. Warstwa wideo wyglądała niesamowicie, zwłaszcza projekt wielkiej, podobnej do psa istoty.
Potem nadeszły mroczne czasy. Z premiery zaplanowanej na 2011 roku nic nie wyszło. Jak przyznano po latach, konsola PlayStation 3 była po prostu zbyt słaba, aby stworzyć to, co obiecano graczom na pierwszych zwiastunach. W Team ICO doszło do podziałów, a główny producent tego zespołu założył nowe studio - genDESIGN. Chociaż nigdy nie został oficjalnie anulowany, The Last Guardian wydawał się jedynie pieśnią przeszłości.
Aż do E3 w 2015 roku, gdy na scenie niespodziewanie pojawił się główny producent gry-widma. Zarówno on, jak i japońskie Sony Computer Entertainment przyznało, że wydanie The Last Guardian to dla nich kwestia honoru. To realizacja obietnic danych graczom, którzy przez 9 lat, jakie mijają od rozpoczęcia produkcji nad tytułem, nie przestali czekać na wyjątkową produkcję.
No i się doczekaliśmy - The Last Guardian jest już w naszym posiadaniu.
Miałem przyjemność otrzymania edycji dla prasy. To nie pierwszy raz, kiedy recenzenci gier otrzymują wzbogacone edycje gier do testów. Zestaw z The Last Guardian wydał mi się jednak na tyle magiczny, że muszę się nim z wami podzielić. No i przy okazji upewnić sam siebie, że gra-widmo naprawdę ma swoją premierę i naprawdę trzymam ją w dłoniach.
Przesyłka z wierzchu nie zdradza wielu szczegółów. Jest czarna, bez żadnych napisów oraz logo. Uważni fani gry mogą dostrzec kontury głównych postaci The Last Guardian, ale nic nie zdradza tego, co możemy zobaczyć w środku.
Po wysunięciu zawartości z czarnego, tekturowego opakowania, widzimy wypukłe, naniesione na tekturkę pióra wielkiego stwora. Zawartość wciąż jest jednak mocno enigmatyczna, nie licząc subtelnego logo PlayStation z tyłu pudełka.
To otwiera się na… magnesy, ukazując efektowną zawartość ze środka. Wieczko skrywa trójwymiarową scenkę z okładki gry, w której młody chłopiec spotyka wielkiego stwora. Istota najprawdopodobniej zostanie jego wielkim przyjacielem. Robi wrażenie, prawda?
Skrzydlata, podobna do psa istota nazywa się Trico. Imię pochodzi od japońskiego Toriko, oznaczającego „więźnia”. Triko to również gra dwoma innymi japońskimi słowami, mianowicie Tori („ptak”) oraz Neko („kot”). The Last Guardian tworzony był pod roboczą nazwą „Project Trico”, a „Tri” to oczywiście trzy - trzeci projekt studia po Ico oraz Shadow of the Colossus.
Co do samego chłopca, wciąż nie znam jego imienia. Według zapowiedzi producentów, to właśnie on ma być narratorem grającej na emocjach opowieści. The Last Guardian będzie snute z perspektywy starszego mężczyzny, który wspomina kontakt z tajemniczym stworzeniem.
Najładniejsze dopiero przed nami. Dolna część rozkładanego, tekturowego opakowania odsłania tę najważniejszą zawartość - sprytnie skrytą płytę z grą, schowaną za pakunkiem przewiązanym czarną tekturką z napisem The Last Guardian.
Uważni obserwatorzy dostrzegą, że za czarną tekturką chowa się coś wyjątkowego. To małe, białe piórko, z nadrukowanym tytułem długo oczekiwanej gry. Na pewno pochodzi od samego Triko, nie mam co do tego żadnych wątpliwości.
Po zsunięciu tekturki, zyskujemy dostęp do szeregu grafik na papierowych kartonikach. Te pokazują rysunki koncepcyjne oraz fragmenty lokacji, jakie znalazły się w grze wideo. Warto dodać, że kartoniki zostały przetłumaczone przez polski oddział SCE. Miły akcent.
Na tle żółtawych dokumentów mocno wyróżnia się biała kartka papieru. Na niej został wydrukowany list od głównego producenta The Last Guardian, również przetłumaczony na język polski. Japończyk pisze o wielkiej radości i uldze towarzyszącej ukończonemu projektowi. Fumito Ueda zachęca przy okazji, aby podczas gry przystanąć na moment i po prostu cieszyć się widokami.
Z tyłu listu została załączona płyta z grą, a także specjalny kod do aktywowania w PS Store. Po jego wpisaniu otrzymam edycję kolekcjonerską ścieżki dźwiękowej, składającej się z 19 utworów wykonanych przez Londyńską Orkiestrę Symfoniczną.
Nie pozostaje mi nic innego, jak zabrać się do testów gry The Last Guardian.
Recenzji na łamach Spider’s Web możecie się spodziewać w poniedziałek, piątego grudnia 2016 roku. Jako wielki miłośnik Ico oraz Shadow of the Colossus, nie mogę się już doczekać tej przygody. Chociaż The Last Guardian nie był najbardziej wyczekiwanym przeze mnie tytułem na wyłączność dla PS4, naprawdę wierzę w wyjątkowe, magiczne podejście głównego producenta do branży gier wideo.
No to instalujemy!