Spędziłem 7 godzin w kosmosie z Alicją. A wszystko to nie ruszając się z miejsca
W warszawskiej siedzibie CDP.pl, która mieści się w starej fabryce FSO, uczestniczyłem w pokazie gry Alice VR. To spotkanie w wirtualnej rzeczywistości udało mi się udokumentować na zdjęciach.
Bez dwóch zdań mamy właśnie rok wirtualnej rzeczywistości. Nie tylko pierwsi pasjonaci odebrali już swoje gogle, ale też coraz więcej firm przygotowuje na nie coraz lepsze produkcje. W środę mogłem przetestować Alice VR, czyli polską grą wydawaną przez Klabater na gogle Oculus Rift i HTC Vive.
Prezentacja odbyła się w starej fabryce FSO, ale co z tego - i tak po założeniu gogli przeteleportowałem się do innego układu słonecznego.
Po wejściu na piętro od razu było widać, jaka firma tam urzęduje. Klabater, czyli wydawca Alice VR, jest częścią CDP.pl.
Jakby ktoś miał jeszcze jakieś wątpliwości gdzie trafił, to rozwiewały je kolejne plakaty.
Zanim na dobre wsiąkłem w wirtualną rzeczywistość weszliśmy do biura...
...a po krótkim spacerze przez biuro szybciutko zamknięto mnie w małej salce konferencyjnej, gdzie Alicja już na mnie czekała.
Przywitał mnie też taki oto zestaw, który pozwolił mi udać się do innego systemu słonecznego. Alicja to, jak się okazało, kosmonautka.
Niewiele myśląc założyłem gogle na głowę i przypomniałem sobie, jak świetnie Oculus przemyślał kwestię słuchawek na takich malutkich pałąkach! Po chwili zacząłem eksplorację statku (ale nie odmówiłem sobie okazji do sprawdzenia nowego trybu portretowego w iPhonie).
Radość, radość i entuzjazm... nieco opadły, gdy mój błędnik zaczął wariować - no niestety, z goglami Oculusa nie jestem najwyraźniej kompatybilny, chociaż HTC Vive i PlayStation VR nie sprawiają mi problemu.
Podczas zabawy musiałem robić sobie krótkie przerwy - i to nie tylko przez szalejący błędnik, ale też ze względu na problemy z padem. W pudełku od Oculusa szukałem kabla. Problemy to oczywiście nic dziwnego, pad był od Microsoftu - ale ponieważ mam taki sam w domu, to usterkę udało mi się usunąć bez niczyjej pomocy!
Możecie też się śmiać, ale jednym z najważniejszych elementów zestawu był... obrotowy stołek! Za pomocą pada można było się poruszać, ale do obrotu potrzeby był ruch głową. Dzięki temu, że stołek się obracał o 360 stopni, mogłem się w miarę swobodnie poruszać w świecie gry - przynajmniej dopóki zaplątany kabel nie chciał mnie z tego stołka zdradziecko ściągnąć...
Siedząc na tym krzesełku oglądałem świat Alice VR na malutkich ekranach umieszczonych zaraz przed oczami. To, co było w nich widać, można było podejrzeć na monitorze laptopa, który uruchamiał grę.
Nie przeczę, że gra była wyczerpująca, ale dawała też mnóstwo frajdy. Gdy zobaczyłem napisy końcowe, zrobiłem sobie nawet pamiątkowe selfie - to i poprzednie zdjęcie dzieli jakieś 7 godzin...
To jak na razie tylko pierwsze wrażenia na gorąco z pokazu, ale na łamach Spider's Web już niedługo pojawi się pełna recenzja Alice VR.
Jak na razie dość powiedzieć, że chociaż mój błędnik z goglami Oculusa się nie polubił, to po pierwszym uruchomieniu Alicje VR nie miałem zamiaru wychodzić przed poznaniem końca tej historii.