REKLAMA

Czy blogerowi potrzebny jest NAS za kilka tysięcy złotych? Sprawdzamy QNAP TS-251+

Jako że moje domowe i zawodowe zapotrzebowanie na miejsce do przechowywania danych rośnie w zastraszającym tempie, a zewnętrzne dyski twarde kończą się jeden za drugim, rozpocząłem poszukiwania rozwiązania sieciowego, typu NAS, aby zapewnić sobie niezawodną kopię zapasową ważnych danych. Kompletnie nie znając tej kategorii, napisałem kilka maili z pytaniami o sprzęt do testów. I zacząłem swoją przygodę z NAS-em z „wysokiego C”. Od modelu QNAP TS-251+.

QNAP TS-251+ - sprzęt mogący tak wiele, że nie wiem, gdzie zacząć
REKLAMA
REKLAMA

Nie traktujcie proszę tego artykułu jako pełnej recenzji NAS-a QNAP TS-251+, bo ta zapewne musiałaby zająć z dziesięć stron, tak wiele jest tutaj do opowiedzenia. To urządzenie potrafi tak wiele, że na moje skromne potrzeby wydawał mi się z początku totalną przesadą, fanaberią, narzędziem do którego obsługi jestem totalnie niekwalifikowany. Dlatego skupię się na własnym użytkowaniu tego sprzętu, choć... potrafi on o wiele więcej, niż jestem w stanie wykorzystać.

Spójrzmy na samą specyfikację modelu QNAP TS-251+ i jego możliwości.

Egzemplarz, który przyjechał do mnie na testy to model z dwiema zatokami na dyski, mogący pomieścić do 16 TB danych w RAID 0, RAID 1, JBOD lub trybie pojedynczym. Napędza go dwurdzeniowy procesor Intel Celeron, a do środka można włożyć nawet 8 GB pamięci operacyjnej (w moim egzemplarzu były 2).

qnap-ts-251-plus-7 class="wp-image-513479"

Z TS-251+ możemy korzystać jako narzędzia do uruchamiania wielu maszyn wirtualnych z systemami Windows, Linux, Unix i Android, prosto na urządzeniu, dzięki oprogramowaniu Virtualization Station, o którym więcej możecie dowiedzieć się klikając tutaj.

Możemy korzystać z niego jako domowego centrum multimediów z obsługą DLNA, AirPlay, Blutooth, a nawet Chromecasta.

Możemy transkodować wideo o rozdzielczości sięgającej FullHD offline, bez podłączenia maszyny do komputera.

Możemy wykorzystywać go jako… komputer PC, dzięki technologii QvPC.

Możemy wykorzystać go jako domowe centrum bezpieczeństwa, do którego podłączymy monitoring.

Możemy nawet rozszerzyć pojemność NAS-a dzięki modułom rozszerzającym.

Kiedy dowiedziałem się, że jedzie do mnie sprzęt o tak ogromnych możliwościach, z których wykorzystam ledwie ułamek, byłem nieco przytłoczony. Nie sprawdzę, jak działa wirtualizacja, bo się tym nie zajmuję. Nie uruchomię wielu izolowanych systemów Linux, bo nawet nie bardzo wiem, co to znaczy. Nawet nie skorzystam z domowego centrum multimediów, bo… nie mam telewizora.

qnap-ts-251-plus-3 class="wp-image-513475"

QNAP TS-251+ był więc dla mnie totalną przesadą i oferował znacznie więcej, niż realnie potrzebuję. Tym niemniej, po kilku tygodniach z tą maszyną będę się upierał, że nawet jeśli – tak jak ja – szukasz NAS-a wyłącznie na potrzeby backupu danych, to w tym przedziale cenowym trudno o lepsze rozwiązanie.

Po kolei – wkładamy dyski.

Wraz z TS-251+ otrzymałem dwa dyski WD RED o pojemności 4 TB każdy i tu warto się na sekundkę zatrzymać, żeby wyjaśnić, dlaczego do NAS-a trzeba włożyć dyski – o ironio – dedykowane do NAS-a. Dla laika dysk jest dysk. Tu SATA i tam SATA, po co drążyć temat. Tymczasem dyski takie jak WD RED, dedykowane do pracy w serwerach, to nieco inna bajka od zwykłych talerzowych modułów, które wkładamy do komputera.

qnap-ts-251-plus-4 class="wp-image-513476"

Przede wszystkim, NAS pracuje non stop. Bez przerwy. Co za tym idzie, dysk musi być zawsze gotowy do pracy i musi być niezawodny. Taki WD RED może pracować bez błędów nawet milion godzin (sic!), a dzięki wbudowanej funkcji NASware 3.0 mogą pracować bez przerwy w środowiskach ciągłej pracy.

Jeśli o mnie chodzi, takie wytłumaczenie w zupełności wystarczy, nie musze wiedzieć więcej. Jeśli chcę mieć niezawodny backup ważnych danych, to wkładam do NAS-a dysk dedykowany do NAS-a. Proste. I wcale nie dziwię się, że dysk o pojemności 4 TB kosztuje… prawie 1000 zł, czyli niewiele mniej od samego TS-251+. A przypomnijmy, że do tego modelu takich dysków wkładamy dwa, czyli de facto same dyski kosztują więcej niż NAS, który nimi zarządza. Ale nie ma w tym nic złego – wszystko w imię niezawodności, a przecież na tym nam zależy. W końcu NAS będzie przechowywał najważniejsze dla nas dane.

qnap-ts-251-plus-5 class="wp-image-513477"

Włożenie dysku do zatok QNAP-a TS-251+ to łatwizna. Wyciągamy plastikowe tacki, przykręcamy dysk czterema śrubami dołączonymi do zestawu. Możemy tam umieścić zarówno dyski 3,5” (jak WD RED) lub 2,5”.

Później wystarczy tylko podłączyć urządzenie do prądu, wetknąć kabel sieciowy i… skierować telefon na naklejony kod QR, lub wejść na stronę konfiguracji.

Konfiguracja jest bajecznie prosta, jak na tak potężne urządzenie.

Skanujemy kod, postępujemy zgodnie z instrukcjami na ekranie… i już. Koniec. Potem, zależnie od zastosowań, możemy sobie zmieniać niektóre ustawienia NAS-a, takie jak chociażby tryb pracy dysków. Tutaj nie kombinowałem – wybrałem tryb Raid 1, czyli duplikowanie się włożonych dysków. Działa on wolniej, niż Raid 0 i pozwala skorzystać z połowy możliwej pojemności (4 TB klonowane na drugie 4 TB, zamiast jednego dysku 8 TB), ale gwarantuje dodatkowy spokój ducha, na wypadek, gdyby jeden z dysków umarł.

Skonfigurowałem więc QNAP TS-251+ i… mogłem o nim zapomnieć.

„Na koniec dnia”, jak to lubią mówić w krajach anglosaskich, QNAP TS-251+ był dla mnie niezawodnym, bezpiecznym (256-bitowe szyfrowanie), szybkim (225 MB/s zapisu) i kompletnie bezobsługowym serwerem do backupu danych. Prywatną chmurą, do której miałem dostęp z telefonu.

qnap-ts-251-plus-6 class="wp-image-513478"

Interfejsowi QNAP TS-251+ poświęcę jeszcze osobny tekst – jest to jeden z najlepiej zaprojektowanych interfejsów dla „prywatnych chmur” (i nie tylko) z jakimi miałem do czynienia. Porównując go chociażby z wymysłami Seagate’a… nie, w zasadzie tutaj nie ma porównania. QNAP zrobił to po prostu lepiej.

Wracając jednak do samego zastosowania NAS-a, to zdaję sobie sprawę, że wykorzystuję tylko ułamek jego możliwości. Ale – jak wspomniałem wcześniej – nie mam sobie nic do zarzucenia, bo jeśli mam trzymać na czymś dane, od których zależy zarobek mój i mojej drugiej połówki, to zawsze lepiej jest przesadzić, niż potem żałować.

Z mojego laickiego punktu widzenia ten sprzęt ma tylko dwie wady.

Pierwsza z nich to cena. No dobra, na cenę nie potrafię narzekać, bo w stosunku do możliwości jest w pełni usprawiedliwiona. Około 1500 zł za sam NAS to naprawdę bardzo rozsądna kwota – prawdziwym generatorem kosztów są tutaj dyski. Podliczając całość zestawu wychodzi nam 3500 zł. Auć! To kwota, za którą można już kupić solidny komputer. Wydaje mi się jednak, że ta cena, choć wysoka i dość bolesna, jest niczym, w porównaniu do kosztów, jakie możemy ponieść w wyniku potencjalnej straty danych przechowywanych na dysku.

qnap-ts-251-plus-2 class="wp-image-513474"

Wada numer 2: przy wszystkich swoich możliwościach nadal nie robi kawy.

A tak poważnie to jedyną realną, użytkową wadą, jaką zauważyłem podczas tych kilku tygodni z TS-251+, jest jego kultura pracy. Aby utrzymać dyski i podzespoły w należytej temperaturze wentylator musi momentami pracować w szaleńczym tempie. Co za tym idzie – QNAP TS-251+ bywa niemiłosiernie głośny. Nie mogę więc powiedzieć, aby postawienie go gdzieś w salonie przy telewizorze było dobrym pomysłem, bo będzie on po prostu nas rozpraszał. Lepiej trzymać go gdzieś z dala od uszu domowników, bo generowany przez niewielki wiatraczek dźwięk nie dość, że jest głośny, to jeszcze niezbyt przyjemny.

QNAP TS-251+ to sprzęt dla wymagających. class="wp-image-513473"
REKLAMA

Na tym jednak moje uwagi się kończą. QNAP TS-251+ to doskonałe rozwiązanie dla osób poszukujących NAS-a z dwiema zatokami na potrzeby domowego, czy też firmowego użytku. Szukających niezawodnego, bezpiecznego i szybkiego magazynu danych, do którego mogą mieć dostęp z każdego miejsca na świecie i – w razie potrzeby – zrobić z nim dużo, dużo więcej.

I chociaż przez większość czasu naprawdę nie jestem w stanie wykorzystać ułamka potencjału tego sprzętu, to daje mi on niesłychany komfort psychiczny. I choćby dlatego wart jest swojej ceny.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA