To dosłownie WIELKA rzecz. Lenovo Phab 2 Pro - pierwsze wrażenia prosto z premiery
Lenovo pokazało, że nie boi się stawiać odważnych kroków. Jednym z nich jest bez wątpienia wypuszczenie na rynek smartfona z Google Tango na pokładzie, którego mieliśmy już okazję poużywać. Oto pierwsze wrażenia prosto z premiery Lenovo Phab 2 Pro.
Pozwólcie, że zacznę te pierwsze wrażenia od podkreślenia, jak ogromny jest Phab 2 Pro. Ten smartfon (?) redefiniuje pojęcie „paletka do ping-ponga”; jest ogromny, naprawdę wielki. Ledwo mieści mi się w dłoni, a do kieszeni nie zmieściłem go wcale. Jeśli ktoś z rozrzewnieniem wspomina Xperię Z Ultra lub HTC One Max – będzie zadowolony. Reszta na pewno będzie potrzebowała czasu na przyzwyczajenie.
Gdy jednak przełkniemy jakoś rozmiar, trudno nie zauważyć, jak fantastycznie zbudowany jest Phab 2 Pro. Przywodzą mi na myśli konstrukcje Huawei; aluminiowa obudowa, choć śliska, jest przyjemna w dotyku i niebywale sztywna, a szlifowane krawędzie dostatecznie wyraźne, by było za co chwycić, jednocześnie nie wżynając się w dłoń użytkownika.
Na froncie wita nas piękny panel IPS LCD o przekątnej 6,4” i rozdzielczości QHD, o którym Lenovo mówi, iż dostosowuje się automatycznie do panujących warunków nie tylko poprzez zmianę jasności, ale też kontrolowanie refleksów słonecznych. Wewnątrz hali konferencyjnej nie byłem w stanie tego zweryfikować, ale reszta parametrów, takich jak kąty widzenia czy nasycenie barw są po prostu wzorowe.
U dołu znajdziemy głośniki, które grają bardzo, ale to bardzo głośno i głęboko. Dodatkowo umieszczone na górnej krawędzi gniazdo słuchawkowe wspiera technologię Dolby Atmos, możemy się więc spodziewać, że Phab 2 Pro będzie fantastycznym sprzętem do konsumowania multimediów.
Troszeczkę obawiam się o granie w gry mobilne, bo choć mamy tu 4 GB RAM-u i 64 GB pamięci wbudowanej, to Phab 2 Pro napędza procesor Qualcomm Snapdragon 652, a nie 820. Przy normalnym użyciu nie widać było jednak, aby smartfon kiedykolwiek zwalniał. Nie przycinał się także w czasie prezentacji Google Tango, więc chyba możemy być dobrej myśli.
A skoro mowa o Google Tango, to Phab 2 Pro naprawdę mnie zaskoczył.
Z jednej strony ta rozszerzona rzeczywistość wydaje się być bardziej zabawą, niż użytecznym dodatkiem, a z drugiej… kurde, to jest po prostu fajne! Dema zaprezentowane w czasie konferencji obejmowały kilka przykładów użytkowych i kilka gier.
Z tych ostatnich widzieliśmy jak prezenterzy stawiali kostki domina na stole, tworzyli wirtualne dinozaury i opiekowali się wirtualnymi zwierzątkami. Dzieci będą zachwycone.
Prawdziwa siła Google Tango leży jednak w zastosowaniach biznesowych, szczególnie w branży nieruchomości, projektowania wnętrz i sprzedaży samochodów. Tutaj Phab 2 Pro naprawdę błyszczy – wystarczy skierować kamerę Google Tango na ścianę i bum! W sekundę zmieniamy jej kolor. Możemy też sprawdzić, czy w danym pokoju pomieszczą się meble, a co więcej – poprzez współpracę z firmami produkującymi meble – możemy owe meble zamówić wprost z poziomu aplikacji! To trochę jakby grać w Simsy, tyle że we własnym domu, na smartfonie.
Bez trudu mogę sobie wyobrazić dekoratorów wnętrz pokazujących klientom, jak będzie wyglądać ich dom po zmianach i to od razu w domu klientów. Bez trudu wyobrażam sobie, jak w salonie samochodowym sprzedawca pokazuje mi różne rodzaje felg i lakierów, wprost na stojącym przede mną pojeździe. To właśnie w takich zastosowaniach Phab 2 Pro będzie miał najwięcej sensu, bo nie ma co ukrywać – nie będzie to sprzęt dla każdego.
Zapowiada się jednak, że oprócz gigantycznego rozmiaru i Google Tango na pokładzie, będzie to po prostu porządny smartfon. Mamy tu 16 MP aparat, który przynajmniej na pierwszy rzut oka robi bardzo dobre zdjęcia. Mamy 4050 mAh akumulator, który spokojnie wystarczy na cały dzień pracy. Mamy super-szybki czytnik linii papilarnych. Świetne właściwości multimedialne. No i cenę.
499 dolarów to bardzo niewielka kwota za taki sprzęt. Choć nie zostało to nigdzie potwierdzone, spodziewam się, że podczas rynkowego debiutu w Polsce Lenovo Phab 2 Pro kosztować będzie w okolicach 2500 zł, co… nadal nie jest złą ceną w stosunku do możliwości.
A jeśli komuś nie zależy na Google Tango, ale nadal chciałby cieszyć się ogromnym urządzeniem, ma do wyboru dwa tańsze warianty: Phab 2 i Phab 2 Plus.
Ten pierwszy pozbawiony jest wszelkich ozdóbek i ma wyświetlacz o rozdzielczości zaledwie 720p, ale nadal posiada 13 MP aparat z tyłu, Snapdragona 652 i 3 GB pamięci operacyjnej wraz z 32 GB pamięci flash. Drugi z wariantów ma wyświetlacz Full HD i nieco lepszy, nadal 13-megapikselowy aparat, oraz czytnik linii papilarnych.
Każdy z wariantów ma swoje zalety, przy czym Phab 2 Plus wydaje się być najbardziej rozsądnym kompromisem, tym bardziej, że zapewne będzie sporo tańszy od wersji Phab 2 Pro.
Na cenowe detale musimy jeszcze poczekać do września, kiedy urządzenia zadebiutują na rynku, ale już teraz wiem, że będą to bardzo ciekawe, acz niszowe sprzęty. Niemniej jednak już nie mogę się doczekać, kiedy trafią w moje ręce na testy.