REKLAMA

The Order 1886 to rewelacyjna gra, której nie mam odwagi polecić – recenzja Spider’s Web

Już sam tytuł wskazuje, że autor „sprzedał się”. Wszakże zachodnia prasa nie może się mylić. IGN dał 6.5. Polygon – mierne 5.5. Z takimi notami The Order 1886 musi być grą nudną, wypełnioną błędami i rażącymi niedoróbkami. Wierutna bzdura. Produkcja Ready at Dawn to doskonałe doświadczenie dla jednego gracza. Mimo tego, nie odważę się polecić zakupu.

The Order 1886 – gra, którą chcę polecić, ale nie mogę
REKLAMA
REKLAMA

Uwielbiam filmowe doświadczenia dla jednego gracza. Uważam, że zdanie określające stosunek recenzenta do tego typu gier powinien wybrzmiewać już na samym początku publikacji. Heavy Rain, Beyond: Dwie Dusze, The Last of Us czy Alien: Isolation – wszystko to rewelacyjne produkcje, które na długo pozostaną w mojej pamięci.

The Order: 1886_20150220190531

Do tego panteonu filmowych doświadczeń dołącza The Order 1886

Gra Ready at Dawn jest w gruncie rzeczy interaktywnym filmem z elementami satysfakcjonującej strzelaniny. To zarówno największa zaleta, jak również wada tej produkcji. Jej twórcy od początku do końca skoncentrowali się na przedstawieniu hollywoodzkiej opowieści, mając w poważaniu tryb wieloosobowy czy kooperację z innymi graczami. To z kolei przysporzyło projektowi zatwardziałych wrogów, jeszcze na długo przed premierą.

The Order: 1886_20150220225324

Zauważyłem, że The Order 1886 najbardziej zagorzale krytykują ci gracze, którzy nigdy w produkcję Ready at Dawn nie zagrali. Z jednej strony trudno się im dziwić – po czarnym PR na kilka dni przed premierą i dewastujących ocenach zachodniej prasy sam podchodziłem do tej produkcji jak pies do jeża. Minęła jednak pierwsza godzina rozgrywki, a ja z kolei czułem w kościach, że oto mam przed sobą grę, od której nie sposób się oderwać.

Napiszę z pełnym przekonaniem – The Order 1886 to najładniejsza gra jaka dotychczas powstała

Produkcja Ready at Dawn zapisze się w historii komputerowej rozgrywki jako pierwszy tytuł, w którym odróżnienie filmu przerywnikowego od właściwej rozgrywki jest praktycznie niemożliwe. Pamiętam, że testując wersję preview czekałem kilkanaście sekund nim odkryłem, że już mogę sterować postacią. Efekt jest porażający. Granica pomiędzy narracyjnymi wstawkami oraz interaktywną zabawą przestała właśnie istnieć. To bardzo ważny etap w historii gier, który dzieje się na naszych oczach.

The Order: 1886_20150220221102

Jestem porażony liczbą detali. Głównym bohaterom drgają powieki. Mimika jest przekonująca. Szaty powiewają na wietrze. Postacie odbijają się nawet w miedzianych wazach i donicach. Drewniany parkiet błyszczy, kafelki zaginają promienie światła – to po prostu trzeba zobaczyć. Żadnej grze nie zrobiłem tylu zrzutów ekranu co właśnie The Order 1886. Jeżeli tak będą wyglądać wszystkie gry na PlayStation 4, to w tym miejscu przestaję narzekać na moc konsol ósmej generacji.

Ładniejszej gry po prostu nie ma. The Order 1886 nie może co prawda pochwalić się tak spektakularnymi widokami jak w The Last of Us. To jednak poziom, który długo pozostanie niezrównany. Ready at Dawn nadrabia braki w projektowaniu ostrymi jak brzytwa teksturami oraz mnóstwem filmowych efektów. Ziarno, rozmycie dalszych planów, blur – jest tutaj wszystko co potrzebne każdej hollywoodzkiej super-produkcji.

The Order: 1886_20150220222041

Czarne pasy, do tego 30 klatek na sekundę – to największe techniczne „grzechy” The Order 1886

Kiedy grałem w przerażające The Evil Within narzekałem na czarne pasy pożerające lwią część ekranu. Zdaniem producentów te miały zapewnić „niespotykaną filmowość”, drażniąc mnie na potęgę. Z The Order 1886 jest inaczej – zastosowanie niestandardowej rozdzielczości nie psuje rozgrywki. Gra wygląda doskonale również na mniejszym ekranie. Mam tutaj na myśli PS Vitę. Handheld Sony doczekał się nawet dedykowanego, dobrze skonfigurowanego profilu sterowania. Mniam.

The Order: 1886_20150220220935

Co do trzydziestu klatek na sekundę – tutaj wychodzę z naprawdę prostego założenia. Więcej to lepiej, niezależnie od tego, co mówią mi spece of PR-u. Jeżeli mam wybierać między 30 i 60 klatkami, zawsze wybiorę 60. Niezależnie od bełkotu o filmowości. Wbrew temu co się nam wciska, naprawdę czuć różnicę, nie tylko w grach wyścigowych. Z tego powodu The Order 1886 można uznać za szczyt technologicznych możliwości PS4. Powalający, ale również jak na dłoni pokazujący wąskie gardło nowych platform.

Łatwo zachwycić się nie tylko grafiką, ale także fikcyjnym światem

Stworzone przez Ready at Dawn uniwersum to solidne zderzenie serii Assassin’s Creed oraz filmowego Underworlda. Tak oto ludzka rasa od wieków toczy wojnę ze zmiennokształtnymi – wampirami i wilkołakami. Gracz wskakuje w buty członka tytułowego Zakonu – dawniej rycerzy okrągłego stołu, którzy za sprawą świętego Graala stali się długowiecznymi wojownikami o niespotykanej wytrzymałości.

The Order: 1886_20150221004716

Kiedy ludzkość zaczęła przechylać szansę zwycięstwa na swoją stronę za sprawą wynalazków ery przemysłowej, pojawiło się nowe zagrożenie. Rebelianci postanowili zburzyć trwający od wieków ład, domagając się lepszego życia dla klasy robotniczej. Kapitalizm, socjalizm, nowa era elektrycznych cudów, do tego wampiry i wilkołaki – Ready at Dawn po mistrzowsku miesza elementy prawdziwej historii oraz magicznej, wypełnionej rytuałami i tradycjami fikcji. Świat The Order 1886 jest jedyny w swoim rodzaju. Zwiedzanie industrialnego Londynu to przyjemność sama w sobie.

Nie mogę napisać złego słowa o walkach – te zostały realizowane w niezwykle satysfakcjonujący sposób

Wymiana ognia czerpie garściami z takich serii jak Gears of War czy The Last of Us. Podstawą jest znalezienie solidnej osłony. Dopiero później można zacząć strzelać z oryginalnych pukawek pochodzących od samego Nikoli Tesli. Walce towarzyszą tabuny kurzu, wybuchy, proch unoszący się w powietrzu i wiele innych filmowych efektów. Konfrontacje należą do niezwykle efekciarskich i co najważniejsze – nigdy się nie nudzą.

The Order: 1886_20150220235543

Niestety, przeciwnicy w The Order 1886 nie należą do zbyt zróżnicowanych. Rebelianci (a później i inne strony konfliktu) nie stosują żadnych wyszukanych taktyk. Najczęściej to prości ludzie z karabinami w dłoniach. Mocniejszych oponentów, takich jak snajperzy czy opancerzeni miotacze trotylu, można policzyć na placach obu dłoni. Trochę szkoda, bo tak przyjemne i filmowe starcia można by rozwinąć jeszcze bardziej.

Na osobny akapit zasługują oryginalne bronie. Pochodzące od Tesli zabawki wyraźnie odznaczają się na tle epoki. Prowizoryczny miotacz ognia oparty na trotylu sieje popłoch w szeregach wroga. Karabin miotający błyskawicami to jedna z najbardziej śmiercionośnych broni. Szturmowy M2 Falchion swoją skutecznością nie odstaje od karabinów z czasów drugiej wojny światowej. Wytłumione karabiny snajperskie, miotacze ładunków wybuchowych czy ciche kusze – Zakon bez dwóch zdań nie może narzekać na swojego rusznikarza.

The Order: 1886_20150220233017

Nie mogę za to wybaczyć twórcom tego, co zrobili ze zmiennokształtnymi

Można by sądzić, że wampiry i wilkołaki będą najciekawszym punktem The Order 1886. Gdzie tam! Miałem wrażenie, że producentom nie wystarczyło czasu, aby dopracować model walki z nadprzyrodzonymi istotami. Zamiast emocjonującej zabawy w łowcę i ofiarę (ze zmiennością ról) dostaliśmy proste sekwencje QTE, czyli naciskanie odpowiednich klawiszy w odpowiednich momentach. Emocje wyparowały w ciągu kilku sekund.

The Order: 1886_20150221001917

Olbrzymie rozczarowanie. Zgadywałem, że producenci tak rzadko pokazują zmiennokształtnych na materiałach reklamowych, ponieważ chcą zaskoczyć graczy. Ja naiwny. Ready at Dawn stworzyło zaledwie kilka skromnych scen z bestiami. Każda z nich jest powtarzalna, oskryptowana i najzwyczajniej w świecie nudna. Walczyłeś z jednym wilkołakiem? Doskonale, to tak, jak gdybyś walczył ze wszystkimi. Wliczając w to nawet „bossa” na końcu rozgrywki. Tak się po prostu nie robi.

Drugą olbrzymią wadą jest interaktywność świata – czuć, że The Order 1886 miało być czymś znacznie więcej

Podczas eksploracji otoczenia można natrafić na wiele elementów, które da się podnieść i obejrzeć z każdej strony. Problem polega na tym, że nic nam to nie daje. Jak gdyby architekci poziomów porozrzucali różne błyskotki, po czym nie mieli czasu, aby wprowadzić ciekawy system zachęcający do ich zbierania. Niezależnie co myśleli w Ready at Dawn, przeglądanie starych fotografii zupełnie nieznanych nam osób wcale nie jest tak ciekawe, jak mogłoby się wydawać producentom.

The Order: 1886_20150220234554

Cieszy, że w niektórych misjach mamy dwie odnogi prowadzące do celu. Producenci upchnęli w lokacjach ciemne zaułki ze skrzyniami, jest kilka easter-eggów, w tym z Zeldą oraz Sackboy’em. To jednak za mało aby nazwać lokacje ciekawymi i niepowtarzalnymi. Są piękne, to prawda. Ociekają industrialnym klimatem. Powalają drobiazgami i liczbą detali. Zionie jednak od nich pustka i martwota, której brakowało takim grom jak Alien: Isolation czy The Last of Us. Pomimo mnóstwa dekoracji otoczenie jest zimne i nieinteraktywne. Ot, kolejne piękne tunele, którymi idziemy jak po sznurku.

Owa linearność The Order 1886 była najbardziej widoczna podczas skradanych fragmentów. To, że producenci eksperymentują z różnymi stylami rozgrywki należy uznać za zaletę. Ich wykonanie – już niekoniecznie. Przemykając po ciemnym ogrodzie wystarczyło, aby strażnik zauważył gracza i od razu dostawaliśmy kulkę między oczy. Nawet chowając się za osłoną. Gra w żaden sposób nie dawała mi pola do popisu. Miało być tak jak chcą producenci, albo przestajemy się bawić. Tak już się nie robi gier.

The Order: 1886_20150220215449

Kontrowersyjną kwestią jest czas potrzebny na przejście gry. Mnie rozegranie kampanii zajęło prawie 9 godzin

Grałem na średnim poziomie trudności. Zginąłem zaledwie kilka razy. Starałem się za to zajrzeć w każdy, nawet najbardziej ciemny kąt. „Lizałem ściany” i szukałem dokumentów, przystawałem aby wykonać zrzuty ekranu oraz zaczytywałem się w znalezionych gazetach. Krótko? Możliwe. Zbyt krótko? Niekoniecznie, biorąc pod uwagę takie pięciogodzinne kampanie jak ta do Call of Duty: Modern Warfare 2. Problem polega na tym, że strzelanina od Activision ma do tego tryb wieloosobowy. Co ma The Order 1886? No właśnie, tutaj cały problem.

The Order: 1886_20150221002513

Z The Order 1886 bawiłem się naprawdę świetnie. Poraziła mnie cudowna grafika. Dałem się ponieść wyjątkowemu klimatowi. Nie mogłem się doczekać kolejnych efektownych starć z rebeliantami. Nawet elementy QTE przestały działać mi na nerwy. Kiedy jednak dotarłem do napisów końcowych zdałem sobie sprawę, że po The Order 1886 nie sięgnę już nigdy. Płyta stała się bezużyteczna.

The Order 1886 naprawdę mi się spodobało. Mimo tego nie mam odwagi zachęcać was do zakupu

REKLAMA

Nie w przypadku polskich realiów, cen oraz zarobków. Nie potrafiłbym powiedzieć komuś, aby wydał 250 złotych na bardzo dobrą kampanię, po przejściu której gra traci całą swoją wartość. Dwa rozdziały więcej, do tego tryb hordy na wzór Gears of War bądź dodatkowy tryb kooperacji – wtedy byłbym w stanie bronić honoru The Order 1886 zawsze i wszędzie. Nie napiszę jednak, że warto pobiec do sklepu i kupić pudełko, bo sam na pewno bym tak nie zrobił. Nie w momencie premiery.

Jeżeli podobnie jak ja uwielbiacie filmowe, nastawione na doświadczenie dla jednego gracza produkcje – zapamiętajcie ten tytuł. The Order 1886 naprawdę trzeba ograć. Nie w momencie premiery, nie za tak astronomiczną sumę, ale jednak trzeba.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA