REKLAMA

Ogrodnik January: 13.580.000 milionów dolarów do wzięcia. Kto by się nie skusił?

Bardzo interesująca korespondencja czekała na mnie parę dni temu w skrzynce mailowej. Jestem informatycznym konserwatystą i z reguły nie odbieram maili nie zapowiedzianych wcześniej telefonicznie lub listem poleconym, ale skusił mnie intrygujący nagłówek, brzmiący "milionów". Jesteśmy tylko ludźmi... kto by się nie skusił?

Ogrodnik January: 13.580.000 milionów dolarów do wzięcia. Kto by się nie skusił?
REKLAMA
REKLAMA

Mail wyglądał następująco:

W pierwszej chwili wzruszyłem się do łez, że sam Michael Lawson zadał sobie tyle trudu, aby mnie odnaleźć i napisać z tak daleka, ale pochlipując i ocierając smarki z klawiatury wnet doszedłem do wniosku, że choć tytuł maila i wyłapana w treści fraza "13.580.000 milijuna dolara" niesamowicie działają na wyobraźnię, to i tak ani w ząb nie rozumiem, o co chodzi.

nigeryjski-przekret

I pewnie poddałbym się, tracąc jakąś życiową okazję z powodu głupiej bariery językowej, lecz nazajutrz przyszedł następny list, tym razem napisany przepiękną, wolną od regionalizmów z okolic Sosnowca, literacką polszczyzną (z szacunku cytuję tekst w oryginalnym brzmieniu):

Wielkie nieba! 13.580.000 milionów dolarów!

Zostałem milionerem, a właściwie multitryliarderem, bo po rozpisaniu wszystkich zer wyszło mi tyle pieniędzy, że mógłbym kupić sobie Apple, Kuwejt i USA, a jeszcze zostałoby na portfel od Luoisa Vuittona i podwójne ruskie pierogi ze skwarkami w najbardziej hipsterskim barze mlecznym w Warszawie. I w tym momencie zapaliła mi się lampka ostrzegawcza. Ale nie z powodu skwarków...

Przed oczami stanęły mi historie o słynnym "nigeryjskim przekręcie", w którym naciąga się naiwniaków na kasę w zamian za rzekomy spadek albo za udział w jakimś intratnym, półlegalnym interesie. Ha, to dobre dla frajerów. Nie ze mną te numery, Lawson! Z wrodzoną przytomnością umysłu sprawdziłem stopkę pod mailem. Uff... kamień z serca... Wszystko jest w porządku - to przecież piękne, bratnie Togo, a nie żadna rojąca się od oszustów Nigeria! A poza tym nikt przecież nie chce ode mnie żadnych pieniędzy. Wręcz przeciwnie...

nigeryjski-szwindel

Nie wszystko było w pełni jasne i nie byłem do końca pewien, czy stałem się szczęśliwym właścicielem zmarłego Dermy E. Ogrodnika we własnej osobie, czy raczej milionowego spadku, którym przed swym zejściem zmarły obdarował mnie tak szczodrze, ale sprawa wydawała się pilna, bo jak wynikało z listu Lawsona, już od kilku tygodni czekał on na moją odpowiedź, modląc się przy zwłokach Dermy i czując go coraz bardziej. Wcale się nie dziwię - w tym klimacie... Nie mogłem być taki względny, tym bardziej, że jak się okazuje, ten cały Derma kochał mnie jednego.

Wciąż pozostawało do rozstrzygnięcia jeszcze jedno fundamentalne pytanie - who the fuck is Derma E. Ogrodnik?

Czyżby chodziło o ciocię Dermę Eleonorę Ogrodnik, znaną w rodzinie emancypantkę, awanturniczkę i podróżniczkę, która w 1938 roku wraz z całą karawaną zaginęła podczas wyprawy Koła Gospodyń Wiejskich z Przasnysza na Południową Saharę, a potem odnalazła się w Togo, gdzie dorobiła się majątku, wyplatając etniczne jutowe koszyki, sprzedawane z wielkim powodzeniem w londyńskim Harrodsie? A może chodzi o Dermę Eustachego Ogrodnika, zapoznanego wynalazcę i konstruktora, który swym zbudowanym na podwórku w Radomiu okrętem podwodnym z napędem jądrowo-pedałowym dotarł dopływami Radomki aż do Zatoki Gwinejskiej, bogacąc się na piractwie i napadach na tankowce?

Sprawa była tym bardziej zagadkowa, że niestety nikogo takiego nigdy w mojej rodzinie nie było, choć prawdę mówiąc, za taką kasę przyznałbym się do znajomości i głębokiej zażyłości nawet z Amenhotepem III. Tylko jak przekonać mecenasa Lawsona, że to ja jestem tą właściwą osobą i z Dermą E. Ogrodnikiem łączą mnie wielopokoleniowe rodzinne więzy? Pomożecie? Podzielę się sprawiedliwie tymi 13.580.000 milionami dolarów z każdym, kto zadzwoni na podany numer do Togo i wciśnie prawnikowi jakąś wiarygodną historyjkę. A potem zaszalejemy! Tylko trzeba się pospieszyć, bo Lawson dziś znowu do mnie napisał.

Chyba Dermę czuć coraz bardziej...

REKLAMA

Ogrodnik January – Z zawodu grafik, projektant i ogólnie tzw. artysta – absolwent krakowskiej ASP. Dyrektor kreatywny własnej pracowni graficznej Młyn Artystyczny. Z zamiłowania gadżeciarz, z powołania bloger. W sieci obecny od zeszłego wieku. Prześmiewca, samozwańczy tester technologii, poszukiwacz dziury w całym. Od 2010 roku autor bloga Applefobia, gdzie ośmiesza absurdy, demaskuje mitologię, kpi z fanbojstwa i zdrapuje pozłotkę z aluminium. W wolnym czasie czyta książki, gra na gitarze, jeździ na rolkach i fotografuje. Oczywiście nie wszystko na raz…

*Grafiki pochodzą z serwisu Shutterstock.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA