REKLAMA

Odwilż w sprawie linkowania i embedowania - nowy wyrok ETS

No, sprawa może nie jest aż tak jednoznaczna, ale w ramach ograniczeń nagłówkowych postarałem się streścić możliwie trafnie czego dotyczy najnowszy wyrok Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości i czego zarazem dotyczył będzie ten wpis.

Odwilż w sprawie linkowania i embedowania – nowy wyrok ETS
REKLAMA
REKLAMA

Prawo w zakresie linkowania i embedowania nie jest precyzyjne - ani to polskie, ani europejskie.

Tworzy to więc wiele problemów, a samo w sobie skutkowało wyrokami - czasami wybitnie nieszczęśliwymi nie tylko z punktu widzenia prawa, ale nawet i logiki. Problematyka ta jest mi zresztą od kilku lat bardzo bliska i z uwagą śledzę ją na moim blogu. Jeżeli poczuliście się żywo zainteresowani tą tematyką, możecie nadrobić kilka wpisów na ten temat:

  • Dlaczego Kinomaniak musiał zniknąć z sieci? (z czasem się okazało, że trochę jak Al Capone, poległ z zupełnie innego - niż prawnoautorski - powodu)
  • Kolejny polski sąd próbował uporać się z linkami (tym razem problem na gruncie prawa prasowego)
  • Wyrok ETS o linkach - postęp, ale nie rewolucja

Pierwszym znanym na szerszą skalę wyrokiem w polskim sądownictwie poświęconym linkowaniu był ten Sądu Apelacyjnego w Krakowie z 2004 roku w sprawie strony www.mlode-dupy.w.tertia.pl (być może ten krótki wycinek stanu faktycznego zmotywuje Was dodatkowo do lektury) - był to wyrok na wskroś zły, w którym polski sąd mylił m.in. domeny z subdomenami, a co w konsekwencji doprowadziło do moim zdaniem nie do końca sprawiedliwego rozstrzygnięcia.

Ten wyrok, jak również późniejsza praktyka polska i europejska doprowadziły jednak do przekonania, że generalnie podanie hiperłącza np. strony internetowej, gdzie znajduje się piracki film (nawet jeżeli nie mamy świadomości jego pirackiego charakteru) stanowi dalsze rozpowszechnienie, a to z kolei wiąże się z odpowiedzialnością z art. 116 ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych, który jest już czytelnikom SW zapewne dość dobrze znany:

Analogicznie do linkowania zaczęto traktować embedowanie.

Embedowanie czyli osadzanie obiektów multimedialnych (najczęściej, choć nie jest to regułą, flash). Generalnie rzecz ujmując wrzucając filmik z YouTube na facebooka dokonujemy jego osadzenia. W związku z tym, odnosząc się do tendencji rozumowania polskich sądów oraz ETS - dokonujemy rozpowszechnienia. Jeśli więc jest to plik opublikowany na profilu DaftPunkVEVO (czy innego oficjalnego) - nie ma problemu.

Ale jeśli wrzucamy umieszczoną na przykładowym koncie Mariusz13 piosenkę np. Kazika Staszewskiego, zakładając, że sympatyczny internauta nie uzyskał licencji, nie opłacił ZAiKSu, itd., to naruszamy prawa artysty w takim samym stopniu jak wspomniany Mariusz - i musimy liczyć się z odpowiedzialnością karną lub cywilną z tego tytułu.

Nie jest to wcale tak bardzo absurdalna i odległa teza.

Opisywałem Wam już kiedyś sytuację jakiegoś aspirującego polityka, który na swoim facebookowym profilu opublikował nielegalnie udostępniony utwór rapera Donia. Jeżeli mnie pamięć nie myli, polityk był uznawany winnym rozpowszechniania pirackiego utworu w pierwszej i drugiej instancji, sprawę nieco inaczej rozwiązał dopiero Sąd Apelacyjny w Warszawie - jednak istota tej rozprawy nie dotyczyła już samego linkowania i embedowania, więc dla Waszego komfortu lektury nie będę mieszał problemów prawnych.

Natomiast przed kilkoma dniami Europejski Trybunał Sprawiedliwości dał kolejny sygnał, że sytuacja z linkowaniem i embedowaniem trochę się unormuje.

To jest wbrew pozorom bardzo trudny dylemat od strony prawnej, moralnej i faktycznej. Z jednej strony bowiem w tarapaty może wpaść nieświadomy niczego internauta, który wrzuca piosenkę znalezioną w serwisie YouTube na Facebooka, nie będąc w stanie ocenić jej legalności. Z drugiej strony na forach takich jak peb.pl, Dark Warez, serwisy pokroju Kinomaniak, iitv, scs.pl czy podobne funkcjonują i czerpią korzyści z tego, że linkują lub osadzają treści naruszające prawo autorskie.

Nowy wyrok ETS, który niebawem się pojawi (a o którym z wiarygodnych źródeł informuje TorrentFreak) dotyczył sprawy BestWater vs. Michael Mebes i Stefan Potsch (C-348/13). Sytuacja była dość klasyczna. Tzn. zajmująca się filtrowaniem wody firma Best Water zarzuciła dwóm mężczyznom, że opublikowali na swojej stronie internetowej film promocyjny BestWater, wgrany uprzednio na łamy serwisu YouTube - rzecz w tym, że wgrany przez osobę trzecią, bez zgody i wiedzy twórców, a więc niezgodnie z prawem.

youtube

Jak donosi adwokat obu panów, Trybunał zadecydował, że w tej sytuacji nie doszło do naruszenia prawa autorskiego, ponieważ film był już wgrany na YouTube, a co za tym idzie osadzenie go na stronie internetowej nie przedstawiło go nowej widowni (czyżby?), zaś samo embedowanie nie jest użyciem jakiejś nowej technologii czy środka komunikacji, by rozróżniać je jako nową formę rozpowszechnienia.

Nie jestem wielkim zwolennikiem porównywania tego wyroku do sprawy Svensson, która dotyczyła linkowania do treści już rozpowszechnionych, ponieważ w przypadku sprawy Svensson chodziło o treści rozpowszechnione legalnie. Dlatego, choć niektóre media opisując tę sprawę, wykorzystują metodę analogii, w mojej ocenie zupełnie nie należy iść tą drogą.

Wciąż jeszcze czekamy na uzasadnienie wyroku w sprawie Best Water.

To bardzo istotne, by zrozumieć sposób rozumowania ETS-u w tej konkretnej sprawie oraz interpretacji - dość niecodziennej - europejskim przepisów dotyczących rozpowszechniania treści. Niewątpliwie w wielu sytuacjach taka interpretacja sprzyja zdrowemu rozsądkowi i chroni przeciętnych internautów, ale takie rozwiązanie niesie też za sobą ryzyko nasilania się "kinomaniakowych" nadużyć.

Z drugiej strony takie nadużycia i tak nie są właściwie egzekwowane przez osoby, których prawa są naruszane (najczęściej reakcja ogranicza się do skorzystania z formuły notice & takedown), więc być może najnowsza interpretacja ETS - jakkolwiek nie jestem jeszcze w stanie ocenić jej słuszności - po prostu leży w społecznym interesie.

REKLAMA

Jakub Kralka – prawnik, specjalizuje się we własności intelektualnej i problemach prawa cywilnego, wspiera nowe media, artystów, startupy i e-commerce, autor bloga Techlaw.pl – Prawo Nowych Technologii. W październiku szczególnej uwadze polecam odpowiedź na pytanie jak prawo wspiera polskich artystów i debiutantów w radiu oraz dział prawo autorskie.

*Zdjęcia pochodzą z Shutterstock

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA