Krótka piłka: Chciałeś być zapomnianym? To się nie uda, bo Google sam zapomniał... stworzyć odpowiednie zaplecze
Dzisiaj rano pisaliśmy o tym, że Google uruchomił specjalną podstronę, na której można wypełnić wniosek o usunięcie linków do stron internetowych, zgodnie z prawem do bycia zapomnianym. Pochwaliliśmy internetowego giganta, który pomimo tego, że nie zgadza się z wyrokiem Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej, szybko zareagował na wyrok sprzed 2 tygodni. Pospieszyliśmy się...
Okazuje się bowiem, że Google sam zapomniał o kilku kwestiach. Owszem, powstała podstrona, gdzie każdy z nas może wypełnić odpowiedni wniosek, ale nie ma całego zaplecza, które zajmowałoby się owymi wnioskami. Mówiąc w skrócie - dokument trafia sobie do Google'a, ale nie ma ludzi, którzy mogliby się jemu przyjrzeć.
Wniosek ląduje do kolejki, tylko urzędnik, który powinien się nim zająć tak jakby wyszedł, a w sumie to nawet nigdy nie przyszedł do pracy. No cóż... szybko nie zawsze znaczy dobrze.
Google najwyraźniej postanowił stworzyć stronę, aby urzędnicy europejscy raz na zawszę się od nich odczepili. W końcu nikt nie określił, jak szybko wnioski o bycie zapomnianym mają być rozpatrywane. Czy coś się stanie, jeśli potrwa to nawet kilka miesięcy? Przecież Google daje taką możliwość. Nie ich wina, że idzie to opornie, prawda? Czy może jednak ich wina?
Zdjęcie główne pochodzi z Shutterstock